ME 2020. Blisko sensacji. Zdecydowały stare grzechy. Polki w bardzo trudnej sytuacji przed ostatnim meczem

Getty Images / Na zdjęciu: Lorena Ostase
Getty Images / Na zdjęciu: Lorena Ostase

Nie udało się sprawić sensacji. Polki do przerwy prowadziły z Rumunią 15:11. Grały jak marzenie, ale w drugiej połowie wróciły stare grzechy z pierwszego starcia Biało-Czerwonych z Norwegią. Przegraliśmy 24:28 i jesteśmy pod ścianą.

Poprawić niemal wszystko w zaledwie dwa dni. Taki miała cel kadra Arne Senstada przed drugim, chyba najważniejszym meczem w mistrzostwach Europy na duńskiej ziemi. Wszak i Rumunia zawiodła przegrywając na inaugurację z Niemkami (19:22). Więc z kim wygrać, jak właśnie nie z ekipą Cristiny Neagu?

I powiało optymizmem. Zwłaszcza że znowu nie najlepsze otwarcie zaliczyła wspomniana wcześniej Neagu. Liderce bardziej wychodziło asystowanie niż branie na siebie ciężaru za zdobywanie bramek. Polki za to grały z pomysłem. Dogranie do kołowej, dostrzeżenie dobrze ustawionej skrzydłowej, zaskakujący rzut z drugiej linii to tylko niektóre elementy, które należało poprawić po meczu z Norweżkami. Setny mecz w kadrze rozgrywała tego dnia Weronika Gawlik i widać było, że chce być z tego starcia zapamiętana. A że miała jeszcze trochę szczęścia, to był dodatkowy atut.

Rumunki grały jakby dla nas, w tym samym tempie. Biało-Czerwone umiejętnie przesuwały się w obronie, czym raz po raz utrudniały budowanie skuteczności przeciwniczkom. Zaskoczenia nie ukrywał nawet trener George Bogdan Burcea (11:6 po 21. minutach). Znacznie więcej rzeczy zapowiadało, że to reprezentantki Polski będą w kolejnej fazie mistrzostw Europy. Biało-Czerwone nie popadały przy tym w samozachwyt. Zwłaszcza patrząc na ich blok. Rywalki zaczęły co prawda szybciej przemieszczać piłkę z jednej strony na drugą, ale ciągle brakowało tego ostatniego celnego rzutu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wiało jak diabli. Tak padł kuriozalny gol!

Dobre przepracowanie czasu podczas przerwy nabierało dodatkowego znaczenia. Tym bardziej, gdy znowu wróci się do starcia z zespołem ze Skandynawii. Teraz takiego scenariusza nikt jednak nie zakładał. Ale warto podkreślić, że Rumunia to ekipa walcząca o medale, z dużymi ambicjami. Brak awansu z tej grupy można byłoby w tym przypadku porównać do żałoby narodowej. Na pierwsze trafienie ponownie trochę czekaliśmy, ale nieco ponad trzy minuty można było przeboleć, tym bardziej, gdy z bardzo trudnej pozycji i jeszcze będąc faulowaną trafiła Joanna Szarawaga.

Nasze panie popełniały w drugiej połowie dużo więcej błędów. Najbardziej bolały podania na kontrę, za mocne, za dalekie. Aneta Łabuda nie miała szansy zdążyć. W 42. minucie błysnęła Gawlik. Po karze dla Joanny Drabik graliśmy bez bramkarki. Widziała to Eliza Buceschi, podjęła mądrą decyzję, ale Gawlik jakimś cudem sięgnęła piłki i wybiła ją poza pole gry. Mimo to z każdą kolejną akcją pachniało remisem. Neagu po prostu nie myliła się z karnych i stało się (18:18). Nie mogło być jednak inaczej, gdy w kwadrans wpadły raptem 3 rzuty Polek.

Na 12 minut przed końcem Rumunia wyszła na swoje pierwsze prowadzenie 20:19. Zapowiadało się na wojnę nerwów, bo Biało-Czerwone nie składały broni. Potrzebna była jednak większa agresja w obronie, ale zarazem dokładność podań w ataku. To drugie wołało niestety o pomstę do nieba. Raz taki błąd popełniła Marta Gęga, raz Natalia Nosek i praktycznie było po meczu. Było bardzo bardzo blisko, by wyeliminować Rumunię z turnieju. Polki mają teraz nóż na gardle.

Mistrzostwa Europy kobiet, grupa D, 2. kolejka:

Polska - Rumunia 24:28 (15:11)

Polska: Gawlik, Płaczek - Łabuda 5, Gęga 3 (1/2), Grzyb 3, Górna, Zych 2, Drabik, Rosiak 7 (1/1), Wołoszyk, Nosek 2, Kochaniak 1, Szarawaga 1, Świerżewska, Roszak, Nocuń 1.
Karne: 2/3.
Kary: 6 min. (Gęga, Drabik, Nosek - 2 min.).

Rumunia: Dedu, Dumanska - Dinca 3, Subtirica Iovanescu, Buceschi 1, Neagu 8 (4/4), Laslo 6, Popa A., Popa L. 2, Polocoser, Ostase 6, Seraficeanu, Iuganu 2, Dindiligan.
Karne: 4/4.
Kary: 4 min. (L. Popa, Polocoser - 2 min.).

Sędziowie: Karina Christiansen, Line Hesseldal Hansen (obie z Danii).

Czytaj także:
--> ME 2020. Są pierwsze niespodzianki
--> Koronawirus nie przestaje mieszać w najważniejszym turnieju roku

Komentarze (21)
avatar
Grieg
5.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
@kristobal: Teoretycznie w poniedziałek mogłaby nam wystarczyć nawet najskromniejsza wygrana, gdyby Rumunki jakimś cudem nie dały się rozjechać norweskiemu walcowi, tyle że one będą grać późnie Czytaj całość
avatar
Grieg
5.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
avatar
Montana
5.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Przed meczem Rumunki były zdecydowanymi faworytkami.Jednak po pierwszej połowie można było mieć nadzieje na zwycięstwo.Niestety ponownie druga połowa zdecydowanie gorsza.Nie potrafiliśmy się pr Czytaj całość
avatar
kristobal
5.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
a co napiszecie o Niemkach, które dziś zaliczyły jeszcze większy pogrom z Norweżkami niż my (23:42), albo ewidentnie odpuściły mecz, żeby być w pełni sił na mecz z nami. Nasze muszą ograć Niemk Czytaj całość
siber
5.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Pimaku ,przestań się ślinić tym polskim drewnem . W dodatku pytanie -sonda , weź coś na wstrzymanie .