Marcin Górczyński, WP SportoweFakty: Rola obrońcy to trudniejszy kawałek chleba niż rzucanie bramek?
Tomasz Gębala, rozgrywający Łomży Vive Kielce: Akurat potrzebowałem więcej czasu po powrocie i trener uznał, że na początku przydam się zespołowi głównie w obronie, a ja nie narzekałem, chciałem po prostu pomóc. Z czasem dostałem więcej szans w ataku, chyba też lepiej w nim wyglądam, skoro tych minut z przodu nie brakuje. Nie mam na co narzekać, jestem zdrowy, przebiłem swój poprzedni licznik grania po kontuzji. Forma idzie w górę.
W kilka tygodni stałeś się filarem obrony Łomży Vive Kielce, widać, że zrobiłeś postępy. Najlepszy występ to ten w Lidze Mistrzów z PSG? Poradziłeś sobie w podbramkowej sytuacji, znaczną część meczu grałeś z dwoma karami na koncie.
Na początku byłem trochę zbyt nabuzowany, złapałem niepotrzebne wykluczenie, które utrudniło sprawę. Moim zdaniem to akurat nie najlepszy występ, chociażby dlatego, że poziom był bardzo wysoki i trudno nie popełnić błędu na tle takich zawodników. Zdaję sobie sprawę, że mogłem zachować się inaczej w takich mniej dostrzegalnych elementach, np. w ustawianiu się. Nie da się odciąć wszystkich, zagrożenie płynęło z każdej strony. Miałem trochę mętlik w głowie - muszę szybciej ustawić się pod Kristopansa, bo inaczej go nie zatrzymam. Ale wtedy otwierałem miejsce dla kołowych. Jeśli wypośrodkuję, to Kristopans po prostu poda, potem Hansen czy Remili rzucą na bramkę. Musiałem być ciągle na pełnych obrotach. Najważniejsze, że zgarnęliśmy zwycięstwo.
W ataku chyba też czujesz się pewniej, w Superlidze kończyłeś mecze z dorobkiem 5/5.
Jeśli nie mam ciśnienia, to nie pojawiają się wymuszone rzuty, tylko takie wypracowane. Spokój to droga do lepszego dorobku. Nie nastawiam się, że muszę każdy mecz kończyć z 5-6 bramkami. Jeśli nie ma sytuacji, to nic na siłę, pomogę zespołowi np. 2 golami. Nigdy nie oceniałem swojej gry przez pryzmat bramek. Oczywiście, liczby wpadają kibicom w oczy, ale ostatnio Alex Dujshebaev podczas świętej wojny pokazał, jak ważne są inne aspekty, świetnie nami dowodził.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wolej-poezja! Prześliczny gol piłkarki FC Barcelona
Rwany sezon nie sprzyja zdrowiu, nie brakuje poważnych kontuzji. Miałeś moment, gdy czułeś, że organizm domaga się przerwy?
Od początku aktywnie monitorowaliśmy kolano, ustalaliśmy kiedy mam zagrać, a kiedy odpocząć. Nie miałem momentu, bym zgłosił potrzebę przerwy. Zresztą często trener Tałant podchodzi i pyta, jak się czuję. Na razie wychodzi na to, że w w porządku, na te najważniejsze mecze jestem gotowy. Poza tym spędziliśmy sporo czasu na izolacji, ja też przeszedłem zakażenie koronawirusem, na szczęście łagodnie.
Mam wrażenie, że w Kielcach trafiłeś najlepiej jak mogłeś. To przecież za swojej kadencji w kadrze Tałant Dujszebajew obdarzył cię dużym zaufaniem podczas MŚ 2017.
Pamiętam, że na początku miałem być nr 2 na pozycji, ale i tak czułem duże zaufanie. W międzyczasie poważnej kontuzji doznał Mariusz Jurkiewicz i wskoczyłem do siódemki. Mogłem wtedy zaistnieć w świadomości kibiców, pokazałem, że coś jednak potrafię. Od tego czasu dużo się zmieniło, byłem wystawiany tylko w ataku, teraz z kolei głównie w roli obrońcy. Zresztą, takie są moje losy, kiedyś do kadry juniorów wchodziłem jako defensor.
Tak dobrze czujesz się w Kielcach, że bez wahania przedłużyłeś umowę do 2026 roku?
Wątpliwości zawsze są, to nie życie w bajce. Po to rozmawia się z trenerem czy zespołem, by rozwiać albo wzmocnić te zawahania. Bilans wyszedł na plus, stąd mój podpis na umowie.
A nie kusi cię wyjazd na zachód? W 2026 roku będziesz miał 31 lat. Niby nie za późno, ale kluby jakby mniej chętnie sięgają po graczy w takim wieku.
Jestem w miejscu, w którym dbają o moje zdrowie. To wielka różnica w moim życiu, którą muszę brać pod uwagę. Nawet jak wyjadę do topowego europejskiego klubu, to czy byłbym w stanie grać na wysokich obrotach w Lidze Mistrzów i czołowej lidze Europy? Nie byłoby raczej opcji odpoczynku i wtedy ryzyko ponownej kontuzji znacznie by wzrosło. Muszę przede wszystkim sprawdzić, jak kolano będzie reagowało na dłuższym dystansie. Tutaj w Kielcach też mamy wielkie cele, oczywiście myślę o Final4 Ligi Mistrzów. Na co narzekać? Jesteśmy w Polsce, rozwijamy się razem z rodziną. Jak pojawi się okazja do wyjazdu, to wszystko przemyślę i ewentualnie usiądziemy do rozmów. Na razie jestem bardzo zadowolony.
Nowa umowa z Łomżą Vive to także wyraz wdzięczności za ostatnie miesiące? Przecież na początku 2020 roku dopiero kończyłeś rehabilitację po drugiej kontuzji kolana, przez 1,5 roku klub czekał na twój powrót po drugiej poważnej kontuzji kolana.
Wdzięczność okaże na boisku. Fakt faktem, miałem spokój, pewnie w innych miejscach wywieraliby na mnie ciśnienie, nalegaliby na wcześniejszy powrót. Dzięki temu doprowadziłem kolano do stanu używalności.
Wspominałeś o presji, którą najmocniej odczuwałeś chyba akurat w Płocku. Przez trzy lata musiałeś radzić sobie z łatką naturalnego lidera.
W Płocku jako młody zawodnik spotkałem się ze swego rodzaju ścianą - przyszedłem z niższej ligi niemieckiej, gdzie byłem wyróżniającym się zawodnikiem, grałem dużo w obronie i ataku. W Wiśle musiałem znać swoje miejsce w szeregu. Postawiono przede mną też znacznie wyższe wymagania i chyba można powiedzieć, że nie do końca sprostałem presji. Dużo się nauczyłem o sobie w tamtym czasie i poznałem europejską piłkę ręczną.
To co wyniosłeś z Płocka?
Oprócz trzech operacji i dużej liczby blizn? Na początku oczekiwania trochę przygniatały, sam też narzucałem sobie wymagania. Brakowało mi cierpliwości. Kiedy miałem czas na rozmyślanie, to zrozumiałem, że muszę kontrolować narzucaną sobie presję, także tę z zewnątrz. To wynika też z mojej natury. Mogę powiedzieć głośno, że jako osoba ambitna chcę być najlepszy na świecie, ale czy to się uda, to inna sprawa. Gdybym tak nie myślał, to grałbym sobie dla relaksu w I lidze. Jeśli już poświęcam swój czas dla rodziny i na realizację pasji, to nie po to, żeby nie dążyć do perfekcji.
Kiedyś twój brat Maciej w wywiadzie ze sport.tvp.pl powiedział, że trudno jest być Polakiem spoza Płocka w Wiśle. Zgadzasz się?
Coś w tym jest. Jeśli nie jesteś w klubie od podszewki, to twoje błędy rażą jakoś bardziej. Gdy na początku nie ocenią cię pozytywnie, to będzie potem trudno zapracować na zaufanie. W Płocku dodatkowym problemem jest nieustanna pogoń za złotem w Superlidze. Ta frustracja narastała, u mnie też tak było. Po Płocku nauczyłem się kontrolować siebie i swoje emocje.
Na przełomie roku otworzysz też kolejny rozdział w reprezentacyjnej przygodzie. Myślisz, że w ogóle uda się rozegrać turniej w Egipcie?
To niestety trochę tak, jakbym zaparzył herbatę i zabrał się za wróżenie z fusów. Myślę, że zrobią wszystko, żeby ten turniej doprowadzić do skutku.
Trafiliście do wymagającej grupy, w której każdy rywal jest wyżej notowany od was (Hiszpania, Tunezja i Brazylia - przyp. red.).
Nie jechałbym do Egiptu z wielkim pesymizmem. Uważam, że musimy wyjść z grupy, nie jedziemy jako turyści, którzy mają fajnie zagrać. Jeśli chcemy istnieć w światowym handballu, to musimy wygrywać z Brazylią i Tunezją.
W międzyczasie czeka was jeszcze dość ryzykowny wyjazd do Turcji w przededniu MŚ 2021. Niefortunny termin na eliminacje ME 2020?
Przed nami dwa mecze o stawkę, tuż przed wielkim turniejem. To całkiem dobra wiadomość, to będzie dla nas prawdziwy test przed MŚ 2021. Trzeba podejść zupełnie inaczej niż w turnieju towarzyskim, nie na zasadzie "przecież i tak nic się nie stanie". Łatwo grać takie mecze o nic, myślę, że ten wyjazd może nam pomóc. Kadra prawie nie czuła presji przez ostatnie lata.
ZOBACZ:
Zwycięzca LM po... 9 miesiącach
Kolejny Chorwat w Picku?