Liga Mistrzów. Klątwa Telekomu Veszprem trwa. Wielkie emocje w półfinale - THW Kiel górą w dogrywce!
Potrzeba było aż siedemdziesięciu minut, by wyłonić drugiego finalistę Ligi Mistrzów sezonu 2019/2020. Po niezwykle emocjonującym spotkaniu i dogrywce THW Kiel pokonał Telekom Veszprem 36:35. We wtorek Zebry zmierzą się o tytuł z FC Barcą.
Węgrzy w tym roku stanęli przed szóstą okazją, by wreszcie triumfować w Lanxess Arenie. Najpierw jednak na ich drodze stanęli szczypiorniści THW. Obie drużyny mierzyły się ze sobą w półfinałach Ligi Mistrzów trzykrotnie - raz górą były Zebry, dwukrotnie zwycięsko z tych potyczek wychodzili Madziarzy. Emocji nie brakowało nigdy.
I tym razem szczypiorniści obu ekip nie zawiedli. Starcie miało dwa zupełnie inne oblicza, nie brakowało zwrotów akcji, pościgów, a sytuacja na boisku zmieniała się jak w kalejdoskopie. Do rozstrzygnięcia finalisty potrzebna była dogrywka, chociaż przez długi czas nic na to nie zapowiadało.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za zdjęcia! Żona Grzegorza Krychowiaka znów zachwycaPoczątek spotkania był nieco senny, widać było, że obie ekipy czują wagę meczu i w pierwszych minutach na boisku panowało sporo nerwowości. Obie drużyny skupiły się na obronie i w przeciwieństwie do pierwszego poniedziałkowego półfinału, nie było błyskawicznych ataków i forsowania tempa. To jednak szybko się zmieniło - szczypiorniści THW szybciej zdołali narzucić rywalom swój styl gry i już po 14 minutach o czas dla swojej ekipy poprosił David Davis. Niemcy prowadzili trzema bramkami i widać było, że są niezwykle skoncentrowani.
Gracze węgierskiego zespołu mieli z kolei sporo problemów z przebiciem się przez twardą obronę rywali. Średnio wychodziły im rzuty z drugiej linii, nie funkcjonowała współpraca z obrotowym ani skrzydłowymi. Zdobywanie bramek opierało się na indywidualnych akcjach, na domiar złego mnożyły się błędy techniczne. Niklas Landin nie miał zbyt wiele pracy między słupkami - większość rzutów posłanych w jego kierunku była mocno przewidywalna.
Kilończycy doskonale wykorzystali problemy rywali - fantastycznie grą Zebr kierował Sander Sagosen, Niemcy zdobywali bramki seriami, Węgrzy zanotowali z kolei dziesięciominutowy przestój bez żadnego trafiania i przewaga THW urosła do siedmiu bramek.
W drugiej połowie sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. W szczypiornistów węgierskiego zespołu wstąpiły nowe siły. Sygnał do odrabiania strat dał Omar Yahia, świetne obrony notował Rodrigo Corrales i nagle to zawodnicy Telekomu zaczęli kontrolować grę. Na niecały kwadrans przed końcem Vuko Borozan doprowadził do remisu po 24, a niemoc THW trwała w najlepsze. Defensywa Telekomu zatrzymywała kolejno Duvnjaka, Sagosena, Zarabeca, Pekelera. Kilończycy byli w rozsypce, a Węgrzy prowadzili już czterema bramkami.
Gracze Filipa Jichy zdołali wykrzesać z siebie ostatnie siły i tym razem to oni rzucili się do odrabiania strat. Po niezwykle emocjonującej i nerwowej końcówce udało się dogonić rywali. Kilończycy mieli piłkę na wagę zwycięstwa, ale dwukrotnie lepszy okazał się Corrales. Po sześćdziesięciu minutach na tablicy wyników w Lanxess Arenie widniał remis po 29 i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.
Dodatkowe dziesięć minut przyniosło jeszcze więcej emocji - po pierwszej połowie doliczonego czasu lepsi byli Węgrzy, jednak w drugiej części dogrywki to kilończycy postawili wszystko na jedną kartę. Opłaciło się. THW Kiel wygrało 36:35 i we wtorek zmierzy się w finale z FC Barcą Lassą.
THW Kiel - Telekom Veszprem 36:35 (32:34, 29:29, 18:13)
THW Kiel: Landin Jacobsen, Quenstedt - Duvnjak 4, Sagosen 5, Reinkind 1, Sunnefeldt, Weinhold 3, Wiencek 2, Ekberg 7, Dahmke 3, Zarabec 3, Voigt, Pekeler 8
Telekom Veszprem: Corrales, Cupara - Manskow 2, Omar Yahia 5, Moraes, Tønnesen, Nilsson 2, Markussen, Marguc 7, Blagotinsek, Nenadić 2, Mahe 4, Marqueda 1, Lekai 4, Borozan 7
Czytaj też:
Jak dzieci we mgle. Polacy wymęczyli zwycięstwo z Algierią
Tomasz Gębala: Nauczyłem się kontrolować siebie i swoje emocje
-
Maxi-102 Zgłoś komentarz
Złoty...Ty proś...żeby z Ciebie ktoś zdjął klątwę....:) -
Złoty Bogdan Zgłoś komentarz
W 2016 roku po tym co Veszprem odje..ło w finale, rzuciłem na nich "klątwę Piechniczka", mówiąc że przez 20 kolejnych lat nie wygrają LM. Na razie klątwa działa :) -
Miasto mistrzów - Kielce Zgłoś komentarz
zdołali wrócić do gry po słabej połowie. Teraz finał pocieszenia między najbogatszymi drużynami świata, które nigdy nie wygrały LM. Nie potrafili wygrać z różnych przyczyn mając, co potrzeba. -
Złoty Bogdan Zgłoś komentarz
Odrobić 11 bramek.........i przegrać mecz, takie rzeczy tylko w Veszprem :) -
z Tumskiego Wzgórza Zgłoś komentarz
Sędziowie w pierwszych 15 minutach niemal zrobili Niemcom finał, aż dziwne że Węgrzy się jeszcze dźwignęli po tym. -
HANDBALL PL Zgłoś komentarz
A nie w meczach ligowych jadą na 5 lewych rozgrywających, 3 prawych, 4 obrotowych i tylko jeden skrzydłowy. Kiedy i jak mają się zgrać. W dodatku mieszanka narodowości ogromna, a Węgrów prawie wcale. Zapłacili za Markussena który dziś się nawet z ławki nie poderwał. Wielkie nazwiska a team spiritu wcale. No i Nenadić. Niby świetny gracz na którego ja w ważnym meczu nigdy bym nie postawił bo to gość który albo wygra mecz albo robi wszystko by jego zespół nie wygrał. A dziś to było widać, comeback i prowadzenie zespół Veszprem osiągnął z Lekaiem na boisku. Brawa dla zwycięzców, moim zdaniem jutro Barca znów wzniesie trofeum. Nie wierzę że tak okrojone THW po takim meczu jutro dotrzyma kroku FCB. -
Maxi-102 Zgłoś komentarz
Veszprem porażka na własne życzenie...:)