Turniej Trzech Narodów. Jak dzieci we mgle. Polacy wymęczyli zwycięstwo z Algierią

PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Jan Czuwara (z piłką)
PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Jan Czuwara (z piłką)

Biało-Czerwoni wygrali z Algierią 24:21 (11:11). Nie zmienia to faktu, że na nieco ponad dwa tygodnie przed startem mistrzostw świata, gra reprezentacji Polski woła o pomstę do nieba.

W pierwszym swoim występie w Jastrzębiu-Zdroju Biało-Czerwoni mierzyli się z reprezentacją Algierii. Dla drużyny z Afryki, z którą Polacy ścierali się w grudniu już dwukrotnie, było to drugie - a zarazem ostatnie - spotkanie na południu kraju. I tyle, jeżeli chodzi o "ciekawostki", bo sam mecz był nudny jak flaki z olejem.

Od samego początku Polacy grali wolno i do bólu przewidywalnie. O ile ktoś nie liczył na masę błędów, nieporozumień czy niewymuszonych strat, to miał prawo być rozczarowanym. Tym bardziej, że mógł w tym czasie obejrzeć mecz Final Four... Jedyny dobry fragment nasi kadrowicze zanotowali pomiędzy 13. a 24. minutą. Kilka lepszych akcji po obydwu stronach parkietu i Polacy odskoczyli na cztery bramki. Co z tego, jak w trakcie następnych sześciu minut nie potrafili pokonać bramkarza rywali.

W efekcie, na tle - nie oszukujmy się - słabego rywala, reprezentacja Polski wyglądała jak dzieci we mgle. Do przerwy remis, wynik, który chluby zdecydowanie im nie przynosi.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za zdjęcia! Żona Grzegorza Krychowiaka znów zachwyca

Po zmianie stron nie było lepiej. Na jedną dobrą akcję przypadały dwie złe. Po bramce Macieja Pilitowskiego, następne dwie po łatwych kontratakach zdobyli Algierczycy. Po skutecznym rzucie Arkadiusza Moryty, on sam przegrał kolejny pojedynek Abdellahem Benmemin, a kolejne trafienie dorzucili jego koledzy. W efekcie w 40. minucie Biało-Czerwoni przegrywali różnicą dwóch trafień.

Im dalej w las, tym gorzej wyglądała gra kadry Rombla. Ciężko to sobie wyobrazić, ale to Algierczycy wyglądali na zespół ograny, doświadczony, a co najważniejsze - grający z pomysłem. Przemyślane akcje Polaków można policzyć na palcach jednej dłoni. Coś zaczęło się zazębiać dopiero w końcówce spotkania. W 56. minucie Polacy doprowadzili do remisu. Chwilę później trafił Szymon Sićko, a następnie Dawid Dawydzik i to nasi kadrowicze byli na prowadzeniu.

Po 60 minutach Rombel i spółka mogli odetchnąć z ulgą. Dzięki prostym błędom Algierczyków udało im się dowieźć prowadzenie do końca. Wymęczone zwycięstwo (24:21) stało się faktem. Nie zmienia to jednak tego, że na dwa i pół tygodnia przed rozpoczęciem mistrzostw świata kadra Biało-Czerwonych przypomina bardziej przypadkową zbieraninę niż narodową reprezentację. Na tak nieskładną wieloma momentami grę nie da się patrzeć. Końcowy wynik nie może przyćmić tego, że Polacy zagrali fatalne spotkanie.

Polska - Algieria 24:21 (11:11)
Polska:

Morawski, Kornecki, Wyszomirski - Adamski, Czuwara, Piechowski, Pilitowski, Klimków, Dawydzik, Ossowski, Działakiewicz, Fedeńczak, Przybylski, Moryto, Walczak, Zarzycki, Sićko, Jarosiewicz.

ZOBACZ:
Dwóch naturalizowanych graczy u Węgrów
Kolejny Chorwat w Picku Szeged?

Źródło artykułu: