Niżej notowana, osłabiona ekipa z Dolnego Śląska nie chciała być łatwym dostarczycielem punktów i nawiązała w sobotę walkę z kandydatem do podium. Szkoleniowiec Górnika Zabrze ma do swoich graczy pretensje za słabą drugą połowę.
- Nie miało to tak wyglądać. Mieliśmy dobre momenty w pierwszej połowie i wystarczyło tylko zachować koncentrację i robić swoje. Przyłożyć się do szczegółów, bo tak naprawdę o to w tym wszystkim chodzi, ale oczywiście po co? Jak ten mecz sam się wygra, tak? - pyta poirytowany Marcin Lijewski.
Zabrzanie mają tydzień na wyciągnięcie wniosków i skorygowanie błędów. - Ja się cieszę nawet, że mieliśmy taki mecz, że musieliśmy się namęczyć i pojawiło się trochę nerwów. W pewnym momencie, jak przeciwnik doszedł nas na dwie bramki, to różne myśli na pewno chodziły nam po głowie - mówi trener.
Szczypiorniści z Górnego Śląska w następnej kolejce zmierzą się z nieprzewidywalną Energą MKS Kalisz. - To taka dobra pobudka przed następnym, bardzo trudnym meczem. To wyglądało jak niemiecki film erotyczny z lat siedemdziesiątych. Trudno powiedzieć, że to był mecz piłki ręcznej. Ja nie jestem zadowolony. Cieszę się, że są punkty, a wszystko inne to jest dramat - kończy rozczarowany Lijewski.
- Niewykorzystane sytuacje, nierzucony karny spowodowały to, że przeciwnik się zbliżył na dwie bramki, przez co zrobiło się nerwowo. Całe szczęście później się obudziliśmy i zaczęliśmy zamieniać na bramki nadarzające się okazje. Ważne, że mamy trzy punkty i walczymy dalej o ten upragniony medal - zapowiada Paweł Kazimier, bramkarz Górnika Zabrze.
---> Łomża Vive już o krok od mistrzostwa
---> Ścisk w PGNiG Superlidze. Aż cztery drużyny w grze o piątą lokatę
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: amatorzy mieli skakać do wody. Brutalne zderzenie z rzeczywistością!