Bertus Servaas: Mamy zespół, który znów może wygrać Ligę Mistrzów [WYWIAD]

- Mamy zespół, który może znów wygrać Ligę Mistrzów. Będziemy tylko mocniejsi, bo mamy jedną z najmłodszych drużyn w Europie. Nie bójmy się mówić, że celem co roku jest awans do Final4 - mówi Bertus Servaas, opowiadając wiele zakulisowych historii.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Bertus Servaas WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Bertus Servaas

Rok 2020 był dla Bertusa Servaasa bardzo wymagający. W wyniku pandemii koronawirusa jego firma, Vive Group, po 18 latach wycofała się ze sponsorowania Łomża Vive Kielce. Servaas pozostał jednak na fotelu prezesa klubu i po miesiącach nerwów i niepewności ogłosił pozyskanie nowego, strategicznego sponsora - marki Łomża, która zapewniła klubowi stabilność na kolejne lata.

Maciej Szarek, WP SportoweFakty: W jakim nastroju wchodzi prezes w 2021 rok?

Bertus Servaas, Prezes KS Vive Handball S. A.: Zawsze mam dobrą energię, inaczej bym już dawno umarł. Przyznaję, mam ciężkie życie w firmie, gdzie wciąż uderza w nas wirus i w klubie, w którym zawsze coś się dzieje. Kiedy jednak podchodzimy do spraw pozytywnie, z zaangażowaniem i koncentracją na rozwiązywaniu problemów, a nie na ich szukaniu, zawsze da się radę. Siłę daje mi mój zespół i ludzie, z którymi pracuję. Jeśli spuścimy głowę i będziemy wszystko biernie przyjmować, to nie skończy się dobrze. Trzeba działać i z takim właśnie podejściem wchodzę w 2021 rok. To jeszcze nie gwarantuje sukcesu, ale to chyba jedyna droga, by tak się stało.

Stawia pan przed sobą jakieś postanowienie noworoczne?

W 2020 roku planowałem wyprawę na Kilimandżaro (najwyższa góra Afryki - red.), ale wiadomo, że nie mogła się ona odbyć. Przełożyliśmy ją więc na czerwiec 2021, jeśli będzie taka możliwość. To dla mnie cel, poprzez który chcę zmienić nieco swoje życie. Płoccy kibice lubią mi dogryzać, że jestem gruby. No to od 1 stycznia schudłem już siedem kilogramów (śmiech)! Żeby myśleć o takiej wyprawie, maksymalna waga to 108 kilo, a wychodziłem z pułapu 134. Nawet jeśli finalnie nie pojedziemy, praca nad sobą zostanie. Nie ukrywam, że mam również problemy z kolanem, dlatego wykonuję wiele ćwiczeń, by je wzmocnić. Zdobycie szczytu byłoby pokonaniem wielu moich przeciwności i wielką sprawą.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny

Miniony rok w kieleckim klubie przyniósł wiele zmian. Ile kosztowa pana decyzja o wycofaniu się z klubu jako główny sponsor?

Bardzo dużo, bo klub to ogromnie ważna część mojego życia. Mam jednak odpowiedzialność za 2 tys. pracowników firmy, która była i pozostaje bardzo dotknięta z powodu wirusa. Musiałem coś wybrać. Taki klub, jak nasz, nigdy nie istnieje dla zarabiania pieniędzy, to czysta miłość. To codzienna walka na całego, nigdy nie ma spokoju. Na szczęście wygrał wówczas rozsądek i drugi raz podjąłbym taką samą decyzję. Nie mogłem kierować się wyłącznie emocjami. Gdyby nie odejście Vive Group, nie byłoby w klubie marki Łomża. Z każdego złego może wyniknąć coś dobrego. Jeśli chodzi o moją firmę, sklepy znów są zamknięte. Dlatego budujemy sklep internetowy, wciąż walczymy. Na ten moment nie widzę możliwości, by w najbliższej przyszłości Vive Group powróciło do klubu. Ale nie wiemy, jak będzie wyglądał świat za rok czy dwa.

W tamtym, trudnym okresie siłę pokazało środowisko skupione wokół klubu -zawodnicy, którzy zgodzili się na obniżki i zostali w zespole mimo innych ofert, kibice, którzy wzięli udział w zbiórce, ale też sponsorzy, którzy pokazali wsparcie. Przecież w tym roku pobiliśmy rekord sprzedanych karnetów VIP, mimo że nie można wejść do hali! To bardzo budujące, że klub ma taką wartość dla ludzi. Jestem bardzo wdzięczny każdemu z nich i szczerze dziękuję. Teraz, gdy jest Łomża, to daje nam stabilność, ale wciąż trzeba ciężko pracować. Stale powiększamy rodzinę dzięki pracy działu marketingu.

No właśnie, Łomża. Jakie były kulisy negocjacji? Domyślam się, że wystawienie na sprzedaż nazwy drużyny jest nieco bardziej skomplikowane niż lodówki na aukcji internetowej.

To wcale nie były skomplikowane negocjacje! Gdy doszło do kontaktu, rozmowy z przedstawicielami marki Łomża trwały może pół godziny. Dogadaliśmy się, bo obie strony były bardzo pozytywnie nastawione. Najpierw Łomża miała być drugim sponsorem, obok PGE, ale musieliśmy zmienić plany. Rozmowy były jednak bardzo konkretne, profesjonalne i dlatego szybkie. W Łomży od początku świetnie zdawali sobie sprawę z tego, co robimy w klubie. O naszej współpracy mogę mówić w samych superlatywach i, na ile mi wiadomo, druga strona myśli podobnie. Nasze działy marketingu współpracują, a efekt tej współpracy kibice mogli zobaczyć w postaci kilku wspólnych akcji, które były do nich skierowane. Wiem również, że pracujemy nad kolejnymi.

Czy pozyskanie nowego sponsora i osiągnięcie stabilności przełożyło się także na parkiet? Odkąd w nazwie pojawiła się Łomża, drużyna przegrała tylko jeden mecz. Na półmetku sezonu Łomża Vive Kielce jest liderem zarówno w PGNiG Superlidze, jak i Lidze Mistrzów.

Przedstawiciele naszego partnera podkreślają, że na współpracę patrzą długoterminowo. Chcemy wspólnie zbudować długi i stabilny projekt. Oczywiście, dobre wyniki zespołu już teraz bardzo nas wszystkich cieszą. Kiedy wygraliśmy Ligę Mistrzów w 2016 roku, zaczęliśmy zupełną przebudowę składu. Dziś w zespole jest tylko jeden zawodnik, który grał w tym meczu, Krzysztof Lijewski. Pierwsze owoce tej budowy mamy w tym sezonie, bo dysponujemy zespołem, który może wygrać Ligę Mistrzów ponownie. A będziemy tylko silniejsi, bo wyjąwszy "Lijka", średni wiek w drużynie to 23 lata! To coś niesamowitego. Możemy grać 5-6 lat tym samym składem, tylko z małymi zmianami.

Jakie macie wspólne cele?

Musimy wymagać, by celem za każdym razem był awans do Final4. Wiadomo, w ćwierćfinale rywale mogą mieć dzień konia, ich bramkarz będzie bronił co drugą piłkę, albo będziemy mieli plagę kontuzji. Nie zawsze się uda. Ale mamy jakość, by co roku grać w Kolonii i nie możemy bać się mówić, że taki jest nasz cel.

Teraz sztuką będzie utrzymać zespół razem na tym samym poziomie. Dlatego bardzo zależy mi na przedłużeniu kontraktów. W ostatnim czasie podpisaliśmy nowe, długie umowy z Tomaszem Gębalą oraz Szymonem Sićko, wcześniej z Artsemem Karalekiem oraz Arkadiuszem Moryto. Przedłużyliśmy też kontrakt Sigvaldiego Gudjonssona. Teraz priorytetem jest utrzymanie trzonu zespołu, czyli nowe kontrakty dla Alexa Dujsehbaeva, Igora Karacica oraz Andreasa Wolffa. Rozmawiam także o prolongacie umowy z trenerem Talantem Dujshebaevem.

Od sezonu 2021/22 do zespołu dołączy Dylan Nahi, wcześniej także Yusuf Faruk z Nigerii. Jakich zmian możemy się jeszcze spodziewać?

Mamy kompletny zespół. Wśród bramkarzy bardzo komfortowa sytuacja, trzeba jedynie podjąć decyzję czy chcemy mieć dalej trzech, czy dwóch bramkarzy oraz czy wówczas chcemy dać Miłoszowi Wałachowi więcej czasu do gry na wypożyczeniu, czy zostawić go do pary z Wolffem. Na lewe skrzydło przyjdzie Dylan Nahi, kontraktu nie przedłuży Angel Fernandez, który już o tym wie. Najpewniej zostaniemy z Dylanem i Cezarym Surgielem. Lewe oraz środkowe rozegranie mamy świetnie zabezpieczone. Na prawej połówce najprawdopodobniej zawodniczą karierę zakończy Krzysztof Lijewski, a Alexa Dujshebaeva oraz Branko Vujovica wspierać będzie Yusuf Faruk z Nigerii. Na prawym skrzydle zostają Arek Moryto oraz Sigvaldi Gudjonsson. Czy ktoś pojawi się za Islandczyka to temat na sezon 2022/23. Pozycję obrotowych również mamy bardzo silną, musimy zdecydować tylko o naszych planach względem Sebastiana Kaczora.

Nie widzę potrzeby wielu zmian, to nigdy nie jest dobre dla zespołu. Jasne, możemy dyskutować o decyzji na lewym skrzydle, ale potrzebujemy w składzie Polaków. Ustaliliśmy, że przy przepisie o dwóch graczach z Polski na parkiecie w lidze potrzebujemy ich minimum siedmiu.

Lubi pan zaskakiwać hitowymi transferami. Nie szykuje pan żadnego asa w rękawie?

Jeśli będzie możliwość, by znacznie ulepszyć skład na naszych warunkach, to nie jest to wykluczone. Rozmawiam na przykład z Branko Vujovicem o tym, że musi pokazać, że robi postępy. Ma wielkie możliwości, ale musi je pokazać. I tak jest z wieloma innymi graczami. Kiedy mielibyśmy możliwości pozyskać zawodników jak Kristopans czy Hansen w normalnej cenie, dlaczego nie? Ale nie mamy 2 milionów euro, by kupić kogo chcemy. Znamy nasze miejsce w szeregu. Naszą zaletą jest szybkość działania. Tak sprowadziliśmy Blaža Janca czy Lukę Cindricia. Kluby jak PSG czy Barcelona, wielkie korporacje, nie są w stanie podejmować tak szybkich decyzji.

Proszę opowiedzieć historię transferu Yusufa Faruka.

Wypatrzyliśmy go dzięki siatce menedżerów oraz znajomościom moim i Talanta. Początkowo Yusuf chciał grać we Francji, zna język, tak sobie zaplanował karierę. Zadzwoniliśmy jednak do jego menedżera. Nasza oferta nie była najlepsza finansowo, ale możliwość pracy z wielkim szkoleniowcem, trenowania z najlepszymi zawodnikami, długi kontrakt oraz gra na najwyższym poziomie go przekonały. Jesteśmy z tego bardzo szczęśliwi. Talant dał się już poznać jako trener, który daje szansę młodym zawodnikom i umie ich wprowadzać do zespołu.

Po drodze było wiele problemów. Pretensje do zawodnika zgłaszał Metalurg, ale dokumenty szybko potwierdziły naszą rację. Potem Yusuf miał problemy formalne z przyjazdem do Polski. Gdy je pokonaliśmy, nie było lotów do Polski z uwagi na wirusa. Mógł przyjechać do Kielc przed Nowym Rokiem, ale nie byłoby sensu, bo teraz wszyscy są na zgrupowaniach. Przyleci więc do nas w przyszłym tygodniu. Po odbytej kwarantannie dołączy do trenujących graczy w Kielcach i pozna klub. Trzeba zweryfikować jego umiejętności w praktyce i wtedy zdecydujemy czy rozpocznie od gry w drugiej drużynie, będzie łączył występy, a może od razu wejdzie w skład seniorów.

Jakie inne transfery zapadły panu w pamięć?

Bardzo wiele z nich zrobiliśmy naprędce. W pamięci mam zwłaszcza takie, przy których pomogli nam byli zawodnicy klubu. Dla przykładu, Rastko Stojković pomógł nam namówić Darko Djukica a Thorir Olaffson Haukura Thrastarsona. To jest wartością klubu, że byli gracze mówią o nas pozytywnie. Śmieję się, gdy czytam, że Rastko Stojković i Bertus Servaas mają konflikt, bo prezes ściągnął Julena Aguinagalde, podczas gdy my co parę dni ze sobą rozmawiamy! Przeprowadzając transfery, zawsze szukamy słabych punktów u graczy. Patrzymy, co możemy dać danemu zawodnikowi, na czym mu zależy, a czego inne kluby nie są w stanie zaproponować. Dlatego często wygrywamy mimo nie najwyższej oferty.

Wyjątkowym transferem był Blaž Janc. Słoweniec niczego z nami nie podpisał, ale dał mi słowo, że zawrze z nami umowę. Potem zgłosiła się do niego Barcelona, wywierała dużą presję, ale Blaž dotrzymał słowa, co nie jest oczywiste w naszym świecie. Bardzo go za to szanuję jako człowieka oraz zawodnika. To niesamowity facet i przykład dla wszystkich młodych graczy, że dane słowo jest najważniejsze. Rozstanie z Blažem także przebiegło na poziomie i wciąż bardzo mu kibicuję.

A spośród tych nieudanych?

Kiedyś bardzo chciałem ściągnąć Domagoja Duvnjaka. Szybko dowiedziałem się jednak, że jego menedżer wykorzystał nas, bo podpisał już kontrakt z THW Kiel. Nie podobało mi się to. Bardzo szkoda mi także Alexandra Peterssona, z którym byliśmy bardzo blisko finalizacji, ale jego żona nie zgodziła się na przeprowadzkę do Polski i przeszedł do Rhein-Neckar Loewen (w 2012 roku - red.).

Bardzo zabawna jest dla mnie historia, gdy próbowałem zakontraktować Nikolę Karabaticia. Francuz miał problemy z aferą korupcyjną i usłyszałem, że z Montpellier przejdzie do Prowansji. Zadzwoniłem więc do jego menedżera mówiąc, że jeśli potrzebuje zmiany otoczenia, może pograć u nas przez rok czy dwa. Po dwóch tygodniach dostałem odpowiedź, że Nikola nie jest zainteresowany. Kiedy spotkałem go jakiś czas później, zapytałem o powody. Ale Nikola nie wiedział zupełnie o czym mówię, pytał, o co mi chodzi. Okazało się, że jego agent nie przedstawił mu nawet naszej oferty!

Od środy trwają mistrzostwa świata w Egipcie. Żartuje się, że każde mistrzostwa to targi zawodników. Będzie pan je śledził?

Tak, zobaczę parę spotkań, ale my skupiamy się bardziej na mistrzostwach juniorów, by wyłapywać talenty. Oczywiście mistrzostwa świata czy Europy to zawsze dobra okazja, by analizować rynek. Jak znam Talanta, on obejrzy pewnie większość spotkań. Ja nie mam tyle czasu, bo zajmuję się firmą, no i w końcu nie znam się na piłce ręcznej! Zwykle to trener daje mi listę pięciu nazwisk i wtedy ja wchodzę do gry, analizując ich pod względem strategicznym i kontraktowym. To moja działka. A co do mistrzostw, w finale zagrają Bahrajn i Egipt.

Co, proszę?!

No tak! Patrząc, co się dzieje, reszta będzie mieć koronawirusa (śmiech)! A na poważnie, faworytami są Chorwacja, Hiszpania, Dania i Norwegia. To są według mnie najsilniejsze zespoły, na które stawiam. Z kolei Francuzi i Niemcy mogą zawieść. Mam duże nadzieje wobec występu Polaków. Wierzę, że wyjdziemy z grupy. To byłby duży sukces.

Mistrzostw nie ma jednak w żadnej polskiej telewizji. Nie boi się pan o popularność dyscypliny?

Boję się bardziej o jakość reprezentacji i jakość szkolenia. Bo to właśnie poziom reprezentacji narodowej decyduje o popularności sportu. Jako klub robimy, co możemy, ale motor napędowy to reprezentacja. Był duży dołek po odejściu starej gwardii z reprezentacji, ale teraz widzę światło w tunelu. Na pewno Polska nie gra jeszcze tak, jak kiedyś, ale widać postępy. Potrzebny jest czas. Trzeba robić krok po kroku do przodu. Teraz takim krokiem byłby awans z grupy. Są w kadrze dobrzy zawodnicy, ale to też młody zespół. No bo jak można mówić inaczej, jeśli główny rozgrywający ma 20 lat (Michał Olejniczak - red.). Ważne jest także to, co dzieje się na zapleczu. Myślę, że wszystkie kluby wraz ze Związkiem powinny jeszcze bardziej skupić się na szkoleniu młodzieży. Tego mi trochę brakuje. Orlen Wisła Płock również gra w europejskich pucharach, kadra gra na mistrzostwach. Kiedy gramy z Wisłą w Polsce, zawsze chcemy wygrać, ale kiedy Płock gra w Europie, kibicuję im.

Do budowy klubu potrzeba planu i strategii: Talant jest w Kielcach już siedem lat. Nie ma drugiego klubu w Polsce, który przez 13 lat miałby tylko dwóch trenerów, bo wcześniej Bogdan Wenta pracował tutaj ponad pięć sezonów. Daję dużo zaufania trenerom. Ile to już razy słyszałem, że Talant powinien odejść!? Ale nie można panikować, gdy momentami nie idzie. Każdy klub będzie mieć taki okres. Najlepszym przykładem THW Kiel, które w zeszłym roku nie grało nawet w Lidze Mistrzów, a dziś są obrońcami tytułu. Środowisko jest jednak bardzo niecierpliwe.

Ma pan jeszcze jakieś przemyślenia, w jakim kierunku powinna pójść piłka ręczna?

Moim marzeniem jest, żeby piłka ręczna była w Polsce traktowana jak siatkówka. Chodzi mi o atmosferę wokół sportu i zainteresowanie. Wiem, że na korzyść siatkówki działają sukcesy reprezentacji, ale w Kielcach także zbudowaliśmy coś stałego. W ciągu siedmiu lat cztery razy byliśmy w Final4. Według mnie zasłużyliśmy na nieco większą atencję mediów. Uważam też, że sędziowanie powinno być ujednolicone, by wszędzie panowały takie same przepisy, jak w Lidze Mistrzów. Gdy oglądam czasem mecz ligowy, a potem Champions League, to są dwa różne sporty, zupełnie inna interpretacja przepisów. Dla mnie bardziej atrakcyjne są te w Europie. Ponadto, w decydujących sytuacjach, przydałby się VAR. Zasady piłki ręcznej są skomplikowane, gra jest szybka, trudna do oceny. Myślę, że trenerzy powinni mieć szansę sprawdzenia jednej lub dwóch sytuacji w meczu na żądanie.

Wiele zmian wprowadzono przed sezonem. Liga bez play-offów daje nam większe szanse na obronę mistrzostwa, bo w dwumeczu o tytuł mogłyby przydarzyć się kontuzje lub inne nieoczekiwane zbiegi okoliczności. Ligę Mistrzów, osobiście, znów wolałbym grać w weekendy, bo to lepsze dla kibiców, a to dla nich gramy. Ale już z biznesowego punktu widzenia lepsze są spotkania w tygodniu, bo sponsorom łatwiej przyjść na mecz. Mamy też stałe daty dla telewizji. Ale to wszystko trudno jeszcze ocenić, bo na razie nie ma ani kibiców, ani sponsorów w hali. Powinniśmy przeanalizować to przez rok czy dwa i zobaczyć, czy wrócić do starego systemu czy zostawić. Nie jestem przechylony w żadną ze stron.

Obserwuj autora na Twitterze i czytaj jego pozostałe teksty!

Czytaj także:
Japończyk na dłużej w Azotach Tarnów
Syprzak poza kadrą na MŚ

Czy Łomża Vive Kielce wygra Ligę Mistrzów w sezonie 2020/21?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×