MŚ 2021. Tomasz Gębala zdradził sposób na Brazylijczyków. "Zmusiliśmy ich do starć"

PAP/EPA / Khaled Elfiqi / Na zdjęciu: Tomasz Gębala zatrzymuje Jorge Maquedę (z piłką)
PAP/EPA / Khaled Elfiqi / Na zdjęciu: Tomasz Gębala zatrzymuje Jorge Maquedę (z piłką)

- Żadne zwycięstwo w kadrze nie zrobiło na mnie takiego wrażenia - mówi nam po wysokiej wygranej z Brazylią (33:23) jeden z podstawowych reprezentantów Polski w piłce ręcznej Tomasz Gębala.

Od igrzysk w Rio de Janeiro przyzwyczailiśmy się, że odmłodzona kadra wygrywa rzadko, a jeśli w ogóle odnosi zwycięstwa to albo po męczarniach, albo z europejską drugą ligą. Jakże miłą odmianą okazał się występ przeciwko Brazylii na zakończenie I rundy MŚ 2021. To był popis gry obronnej, Szymon Sićko i Maciej Majdziński porywali rzutami z daleka, Adam Morawski znów zabezpieczył bramkę. Bezradni Brazylijczycy wyglądali jak ubodzy krewni, a przecież dwa lata temu byli rewelacją turnieju i potrafili pokazać się najlepszym na świecie.

- Graliśmy z mocnym zespołem, byliśmy dobrze przygotowani taktycznie. Chcieliśmy wejść w mecz na wysokiej intensywności, zmusić Brazylijczyków do starć z naszą obroną. W końcu zaczęło to przynosić efekt, trochę osłabli po przerwie i mogliśmy odskoczyć. Nawet gdy się przedostali, to z tylu czekał świetnie broniący Adam - wyjaśnia przyczyny wysokiego zwycięstwa Tomasz Gębala.

Rozgrywający Łomży Vive Kielce, choć jest akurat tym "nowym" w porównaniu do stabilnej kadry z ME 2020, to szybko wkomponował się w zespół. W ataku może nie zachwyca, ale razem z bratem Maciejem trzyma obronę w ryzach. Przy okazji jest też autorem videobloga z turnieju, wydarzenia spoza oficjalnego przekazu można śledzić na Youtubie w relacjach "Rudego w Egipcie".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Paulina Piątek na rajskich wakacjach. Widoki zachwycają

- Atmosfera jest bardzo dobra, ale to nie powinno dziwić, bo znamy i lubimy się od dawna. Teraz jeszcze dodatkowo przyszły zwycięstwa, kiedyś było ich mniej, to atmosfera też nie była taka świetna - tłumaczy.

O motywację dla kadry szczególnie zadbały polskie stacje telewizyjne, które nie zamierzały wykładać wielkich środków na niepewnie rokującą kadrę. Tego argumentu w jednej z przedmeczowych przemów użył też trener Patryk Rombel. Dopiero od II rundy spotkania pokaże telewizja publiczna.

- Nie da się ukryć, że trochę zabolał nas brak transmisji. To jedna motywacja, z drugiej strony chcieliśmy pokazać, że potrafimy grać w piłkę ręczną i nie pojechaliśmy na turniej za ładne oczy albo wyłącznie dzięki umiejętnościom negocjacyjnym prezesa Kraśnickiego - przyznaje Gębala, odnosząc się do przyznanej Polakom "dzikiej karty" do MŚ. Z racji odwołanych eliminacji, bilety rozdano na podstawie wyników ME 2020. To kryterium było niekorzystne dla Polaków, którzy zakończyli poprzedni wieli turniej bez zwycięstwa na koncie.

Chociaż kilka tygodni temu wydawało się to mało realne, Biało-Czerwoni po wygranych z Tunezją i Brazylią są w grze o ćwierćfinał turnieju. Najgroźniejszymi konkurentami do awansu będą Węgrzy i Niemcy, ale kadrowicze nie sięgają tak daleko.

- Dopiero po Urugwaju zajmiemy się Węgrami i Niemcami, nie mieliśmy tak naprawdę czasu obejrzeć ich dłużej. Przed decydującymi meczami musimy sobie zdać sprawę, że wygrywamy jako drużyna, jako szesnastka, indywidualne splendory nic nie dadzą - podkreśla Gębala.

Pierwszy mecz II rundy (z Urugwajem) 21 stycznia o godz. 15.30.

ZOBACZ:
Mecze Polaków jednak w TV!
To nie koniec możliwości kadry

Źródło artykułu: