W tego typu spotkaniach bardzo często zespół, który jest skazywany na pożarcie walczy jak równy z równym z faworytem, by ostatecznie "worek z bramkami" otworzył się w drugiej połowie. W sobotę Torus Wybrzeże Gdańsk doskonale zaczęła mecz. Drużyna, która miała olbrzymie problemy z grą w ataku podczas ligowej inauguracji w Piotrkowie Trybunalskim, właśnie w ofensywie grała doskonale.
Torus Wybrzeżu wychodziło na boisku niemal wszystko, a skuteczności mogliby gdańszczanom pozazdrościć najlepsi. Niezwykle skuteczny był Kolumbijczyk Santiago Mosquera Mayo, a po bramce z szóstego metra Mateusza Jachlewskiego, w 8. minucie było 7:4 dla gospodarzy!
Bardzo źle wyglądała gra w bramce obu drużyn. Adam Morawski pierwszą udaną interwencję zanotował dopiero w 11. minucie, a Miłosz Wałach po ośmiu straconych bramkach został zdjęty przez trenera i jako pierwszy piłkę odbił Artur Chmieliński, który wybronił akcję sam na sam. Nie ma co się dziwić, że wynik spotkania był wysoki. Jeszcze w 12. minucie po kontrataku wykończonym przez Mateusza Kosmalę było 9:7, jednak goście zaczęli odrabiać straty. Po akcji Krzysztofa Komarzewskiego, w 16. minucie był remis 10:10.
ZOBACZ WIDEO: ME siatkarzy. Asystent Vitala Heynena wskazał ogromny atut Polaków. "Widzimy, jaką to ma moc"
Goście poszli za ciosem i gdy akcję wykończył Lovro Mihić, wyszli na prowadzenie! Na domiar złego dla gdańszczan, czerwoną kartką za faul na Mihiciu został ukarany Kelian Janikowski. Był to jedyny nominalny kołowy w Torus Wybrzeżu, gdyż w kadrze nie znalazł się Damian Woźniak, a wciąż po kontuzji nie wrócił Dmytro Doroszczuk. Awaryjnie na kole musiał grać boczny rozgrywający Mateusz Wróbel.
Wiślacy wciąż prowadzili, jednak nie potrafili do przerwy zbudować wysokiej przewagi. Na trzy bramki różnicy wyszli na nieco ponad minutę przed przerwą, gdy na 18:15 podwyższył David Fernandez, a wynik do przerwy ustalił Zoltan Szita.
Druga połowa nie była już tak dobra w ofensywie, szczególnie w wykonaniu gospodarzy, którzy grając bez nominalnego obrotowego mieli utrudnione zadanie. Plusem gdańszczan było tylko to, że nie dawali przez długi czas wyjść na wysokie prowadzenie Orlenowi Wiśle. Jeszcze na 10 minut przed końcem, było tylko 22:27.
Kolejne trzy bramki z rzędu zdobyli jednak płocczanie i w zasadzie było już po meczu. Zawodnicy znad morza grali tak, jakby już tylko chcieli przyspieszyć czas do końcowej syreny. W samej końcówce w płockiej ekipie próbkę umiejętności pokazał jeszcze Siergiej Kosorotow, który zdobywał bramki przepięknej urody. Mecz zakończył się wynikiem 25:37 i zgodnie z oczekiwaniami komplet punktów pojechał do Płocka.
Torus Wybrzeże Gdańsk - Orlen Wisła Płock 25:37 (15:19)
Torus Wybrzeże: Wałach (0/17 - 0%), Chmieliński (3/20 - 15%) - Mosquera 6, Comerlatto 5, Tomczak 4, Janikowski 2, Gądek 2, Jachlewski 2, Kosmala 2, Leśniak 1, Pieczonka 1 oraz Sulej, Wróbel, Papaj.
Karne: 1/1.
Kary: 14 min. (Janikowski 2 min.- cz.k., Wróbel 4 min., Pieczonka, Kosmala, Gądek, Tomczak - po 2 min.).
Orlen Wisła: Morawski (9/34 - 26%) - Fernandez 7, Komarzewski 7, Mihić 5, Serdio 4, Kosorotow 4, Szita 4, Lucin 3, Czapliński 2, Mindegia 1 oraz Mierzwicki, Jurecić,Susnja, Daćko, Terzić.
Karne: 0/2.
Kary: 12 min. (Szita 4 min., Lucin, Mindegia, Susnja, Terzić - po 2 min.).