Karolina Siódmiak jako zawodniczka grała w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce z AZS-em AWFiS Gdańsk i Vistalem Gdynia - w obu tych klubach zdobyła mistrzostwo Polski. W latach 2005-10 grała we francuskim Le Havre AC, a w latach 2012-14 w Cercle Jules Ferry Fleury-les-Aubrais i zdobywała pięć razy wicemistrzostwo Francji i dwa razy Puchar Francji. W reprezentacji Polski zajęła 4. miejsce na mistrzostwach świata w 2013 roku.
Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Polki wracają na mistrzostwa świata. Czy pomimo dzikiej karty należy to traktować jako sukces?
Karolina Siódmiak, wielokrotna reprezentantka Polski: Sam udział w mistrzostwach świata trzeba docenić. Taka szansa nie zdarza się często, nam już któryś raz udało się dostać dzięki dzikiej karcie. Każdy udział w takiej imprezie jest zaszczytem, a także szczęściem dla polskiej piłki ręcznej.
Ten zespół jest jednym z najmłodszych na mistrzostwach. Nowe pokolenie to szansa na rozwój?
Kiedyś to się musiało wydarzyć. Fajnie, że młode zawodniczki dostały szansę grania na tej imprezie. Jesteśmy głodni sukcesu, czekamy dosyć długo by w naszej kochanej piłce ręcznej zadziało się coś więcej. Ciężko mi powiedzieć czy już teraz będziemy mogli powalczyć o sukces, ale trener Senstad ma swoją wizję i patrzy przyszłościowo. Od czegoś trzeba zacząć. Zmiany są duże i jest zmiana pokoleniowa.
Nie została powołana Karolina Kudłacz-Gloc, która sama nie zrezygnowała z kadry.
To prawda, sama nie zrezygnowała i bardzo mocno to przeżyła, bo długo grała w kadrze. Nie wiem co do końca się wydarzyło w jej temacie. Takie są wizje trenera Arne Senstada. Może zauważył, że coś trzeba zmienić? Na razie jest to jeszcze niewiadoma.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fatalny karambol w Makao
Da się tę reprezentację porównać do tej, która zajęła 4. miejsce na MŚ w 2013 roku?
Mówiąc szczerze bałabym się porównań, bo były to zupełnie inne zawodniczki, grające inaczej technicznie. Piłka ręczna też wygląda inaczej. Na pewno w tej kadrze jest kilka zawodniczek, które liznęły zagraniczną piłkę i zebrały szybciej doświadczenie. Trzymam kciuki, żeby wyglądało to tak, jak za naszych czasów. Głośno o tym mówią, że atmosfera w reprezentacji jest bardzo dobra. To, że dziewczyny się dogadują i fajnie to wygląda na treningu, to pierwszy krok. Zobaczymy jak to się ułoży na wielkiej imprezie.
A jakie są po latach wspomnienia z tej imprezy? Jechałyście jako typowy "underdog", a były wygrane "na luzie jedną".
To prawda, byłyśmy czarnym koniem tej imprezy. Nikt nam nie wróżył większego sukcesu, a byłyśmy głodne. Lata poświęceń wpłynęły na atmosferę, co rzeczywiście przekłada się na boisko. U nas granie w tej drużynie było fantastyczne, wszystko było na "tip top", a czwarte miejsce było wisienką na torcie. Może rzeczywiście ta reprezentacja wygląda podobnie? Na pewno mocno trzymam kciuki.
Kluczową postacią może być Monika Kobylińska, która w młodym wieku została kapitanem zespołu.
Monika jest bardzo dobrą zawodniczką i też uważam, że jest głównym filarem reprezentacji nie tylko na boisku, ale i poza nim.
Co było na plus co na minus podczas turnieju w Boadilla del Monte?
Na wyniki nie ma co patrzeć, mnie interesował styl gry. Jestem bardzo miło zaskoczona mimo tego, że tylko ostatni mecz był tylko wygrany, a dwa przegrane. Podobało mi się jak zawodniczki są zaangażowane, jak grają. Wszystkie spełniały swoje role. Nie ustrzegły błędów, jednak ze względu na atmosferę i współpracę w drużynie, jestem pełna optymizmu.
Polki przegrały z Niemcami i z Hiszpanią, a pewnie pokonały Słowację. Czy takie jest obecnie miejsce polskiej piłki ręcznej?
Na pewno nie jesteśmy jeszcze tak doświadczonym zespołem jak Hiszpania. Mamy zdecydowanie młodsze zawodniczki, przecierające szlaki w ligach zagranicznych. Ciężko powiedzieć czy już teraz będą możliwe sukcesy.
A czy tyle niewykorzystanych kontr i słupków jak ze Słowacją, to normalna sprawa na kilka dni przed turniejem?
Czy normalne to nie wiem. Dziewczyny od początku wyglądały dobrze w meczu ze Słowacją, były dobrze przygotowane. Nie wiem czy to nie przez rozluźnienie spowodowane wysoką przewagą. Mogły sobie pozwolić na więcej frywolnych prób. Lepiej jednak teraz niż na samych mistrzostwach świata.
Czy można liczyć na skuteczną walkę z Serbkami i Rosjankami?
Patrząc na zasady turnieju, samo zwycięstwo z Kamerunem wystarczy do awansu do kolejnej fazy. Na pewno czekają nas ciężkie boje w fazie grupowej i nie wiem jak będzie. Na pewno dziewczyny zdają sobie sprawę z tego, że dosyć głośno było o tym, że nie jadą Karolina Kudłacz-Gloc czy Kinga Grzyb. Będą chciały zaprezentować się jak najlepiej, by pokazać że stanowią o sile reprezentacji i potrafią dźwignąć ciężar gry.
Na pewno szkoda kontuzji w zespole, które w takich okolicznościach są dramatem sportowca.
To jest sport i urazy są wpisane w nasze życie. Nigdy nie wiemy jak to się potoczy, każdemu może się to zdarzyć. To trudne przeżycie, ciężkie do zaakceptowania, ale nie można się w takim momencie załamywać. Przed tymi zawodniczkami jest dużo grania i będą miały szanse. Sport jest piękny, ale brutalny.
Nastąpiły przemiany w funkcjonowaniu klubowego handballa. Czy wprowadzenie ligi zawodowej poprawia kondycję piłki ręcznej kobiet w Polsce?
Nie widzę wielkich różnic. Samo to, że jest taka mała liczba zespołów to bardzo duży minus. Jest mniej grania i nie wydaje mi się, by był to tak dobry pomysł. W naszej polskiej lidze realia są takie same i chociaż rozumiem intencje, uważam że przede wszystkim więcej zespołów powinno dostać szanse na grę w lidze.
Próby są, ale nie ma komu grać? Spoza tej ósemki tylko Ruch Chorzów był zainteresowany grą w tej lidze.
Dokładnie tak. Widzimy co się dzieje, są różne kombinacje. Pokażmy wyniki reprezentacji, bo tego nam bardzo brakuje. Musimy szukać tu zainteresowania piłką ręczną, a tylko przez sukcesy kadry, może być głośniej o dyscyplinie. Jak są wyniki, są możliwości.
Czytaj także:
U progu będzie tylko trudniej
Nieplanowane wolne płockiej Wisły