W tym artykule dowiesz się o:
Selekcjoner z konkursu
Biegler został selekcjonerem w wyniku konkursu rozpisanego przez Związek Piłki Ręcznej w Polsce po dymisji złożonej przez jego poprzednika, Bogdana Wentę. W sumie kandydatów do stołka było aż ośmiu, Daniel Waszkiewicz i Damian Wleklak ze względów formalnych z rywalizacji odpadli jednak już w przedbiegach. Komisja konkursowa na podstawie złożonych ofert wyróżniła Bieglera oraz prowadzącego wówczas młodzieżówkę Jarosława Cieślikowskiego.
- Niemiec ma doświadczenie nie tylko klubowe, ale także z pracy w reprezentacji. Biegler dużo publikuje, jest uczestnikiem wielu konferencji. Jeśli zaś chodzi o naszego przedstawiciela, to również ma on doświadczenie klubowe oraz reprezentacyjne na poziomie kadry młodzieżowej - wyjaśniał wówczas honorowy prezes ZPRP Janusz Czerwiński. Zarząd związku na podjęcie ostatecznej decyzji potrzebował trzech tygodni, decydując się ostatecznie na byłego trenera VfL Gummersbach, Wilhelmshavener HV i SC Magdeburga.
Decyzja związku wzbudziła sporo kontrowersji, wielu kibiców po dymisji Wenty liczyło bowiem na trenera z wielkim nazwiskiem, otrzymując ostatecznie solidnego fachowca doświadczonego w Bundeslidze i reprezentacji Niemiec. - Pracował w klubach najlepszej ligi na świecie oraz jest trenerem lektorem międzynarodowej federacji. To wybitny szkoleniowiec i w związku z tym uznaliśmy, że nasza decyzja w kwestii wyboru selekcjonera reprezentacji powinna być taka, a nie inna - nie krył w rozmowie ze SportoweFakty.pl prezes Andrzej Kraśnicki. Umiejętności Bieglera miały zweryfikować dopiero mecze o punkty.
Z widokiem na Euro 2016
Po premierowej konferencji prasowej nowy selekcjoner pozostawił po sobie dobre wrażenie. Mówił długo i ciekawie, prezentując swoją wizję budowy potęgi polskiego szczypiorniaka, choć momentami z jego ust płynęło zbyt dużo ogólników, przy niedostatku konkretów.
- Cel, który sobie wspólnie stawiamy, a jest nim dobry wynik podczas mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce, wymaga kooperacji zarówno trenerów, zawodników, całego związku, a także mediów. Moja praca będzie jednak przebiegać dwutorowo, bo obok przygotowań do zawodów w 2016 nie możemy tracić z pola widzenia pracy codziennej, polegającej na udanych startach w zbliżających się eliminacjach do mistrzostw Europy a także dobrego występu podczas przyszłorocznego mundialu w Hiszpanii - wyjaśniał w rozmowie z przedstawicielami mediów.
Biegler zadeklarował, że będzie chciał nawiązać kontakt ze wszystkimi trenerami klubów PGNiG Superligi oraz regularnie odwiedzać ligowe hale. Filozofia budowy zespołu miała zostać podporządkowana przede wszystkim turniejowi, który w 2016 roku ugości polska ziemia, a rola asystenta została powierzona Jackowi Będzikowskiemu.
Świeża krew
Optymizmem powiało już przy pierwszych powołaniach. Skład drużyny narodowej został odświeżony, a Biegler na swoje pierwsze zgrupowanie zaprosił między innymi Michała Kubisztala, Pawła Paczkowskiego, Mateusza Jankowskiego, Przemysława Krajewskiego, Piotra Masłowskiego, Antoniego Łangowskiego czy Michała Bartczaka. - Uważam że te nominacje których dokonałem w tym tygodniu jasno pokazują, że przede wszystkim będę stawiał na obronę - podkreślał niemiecki szkoleniowiec.
Nowy selekcjoner przygodę z biało-czerwonymi rozpoczął od pewnego zwycięstwa nad Holandią w Płocku. - Wygraliśmy ten mecz przy wspaniałej publiczności i superkulisach. Czasami mieliśmy pewne problemy, ponieważ z przodu w ataku pozycyjnym pozwoliliśmy sobie na kilka nieprzygotowanych, niepotrzebnych rzutów - nie krył Biegler w trakcie pomeczowej konferencji prasowej.
Kilka dni później Polacy bez większych problemów poradzili sobie także z Ukraińcami, robiąc poważny krok w kierunku zapewnienia sobie awansu do finałów mistrzostw Europy. Otwarcie pracy z reprezentacją doświadczony szkoleniowiec miał więc łatwe i przyjemne, wygrane nad niżej notowanymi rywalami wypadało jednak docenić, zwłaszcza biorąc pod uwagę końcowe rozstrzygnięcia w innych grupach eliminacyjnych, gdzie niespodzianek nie brakowało.
Hiszpański egzamin
Pierwszą weryfikacją tego, co z reprezentacją Polski zdołał wypracować Biegler, były mistrzostwa świata w Hiszpanii. Cel minimum, jakim było wyjście z grupy, udało się zrealizować, końcowy wynik i porażka z Węgrami już w pierwszym meczu fazy pucharowej okazały jednak sporym rozczarowaniem. - Byliśmy zespołem słabszym i zabrakło nam atutów - przyznawał wówczas Czerwiński. - Ta drużyna wciąż jest w budowie i trudno jest od niej wymagać z miejsca wielkich efektów - dodawał z kolei Grzegorz Tkaczyk.
Według Bogdana Kowalczyka turniej w Hiszpanii był czasem straconym. - Po tych mistrzostwach wiemy jeszcze mniej niż przed ich rozpoczęciem - podkreślał doświadczony szkoleniowiec, wskazując przede wszystkim na zmienników, których na turniej zabrał Biegler. - Grali oni bardzo mało i wciąż nie mamy informacji, czy będą się oni w przyszłości nadawać do rywalizacji na takim poziomie - dodawał.
Najostrzej grę reprezentacji Polski recenzował Cieślikowski. - Podczas mistrzostw świata zabrakło naszej drużynie nowej myśli, jakiegoś elementu, w związku z którym można byłoby powiedzieć, że widać na zespole rękę trenera Bieglera - mówił. - Oparliśmy się w zasadzie na prostej krzyżówce, która nowością mogła być dwadzieścia lat temu, a nie teraz. Często pojawiają się pytania o porównanie Michaela Bieglera i Bogdana Wenty. Tu nie ma żadnego porównania. Gołym okiem podczas tego turnieju było widać, że ten zespół dla Bieglera nie gra.
Nadzieja po Szwecji
Niezwykle istotne dla obecnego odbioru drużyny narodowej były mecze eliminacyjne ze Szwedami. Biało-czerwoni w konfrontacji z uznanym, europejskim rywalem pokazali dwa zupełnie różne oblicza. Na wyjeździe dostaliśmy od Trzech Koron bolesne lanie, by już kilka dni później po bardzo dobrej grze pewnie i zasłużenie zdystansować podopiecznych Oli Lindgrena. - Mecz ze Szwecję utwierdził mnie w przekonaniu o tym, że wciąż powinniśmy zmierzać w kierunku doskonalenia gry obronnej - mówił po rewanżu w Gdańsku Biegler.
Polacy ze Szwedami walczyli osłabieni, w dwumeczu selekcjoner Biegler nie mógł bowiem korzystać z usług Tomasza Rosińskiego, Michała Jureckiego, Krzysztofa Lijewskiego i Roberta Orzechowskiego, dzięki czemu swoją szansą otrzymali między innymi Paweł Paczkowski, Paweł Podsiadło, Patryk Kuchczyński oraz Michał Daszek. Cenne było zwłaszcza odkrycie dla kadry dwóch ostatnich - pierwszego po dłuższej przerwie, drugiego zaś premierowo.
Dwie twarze pokazał także sam selekcjoner, który po pierwszym meczu zebrał sporo negatywnych ocen. W rewanżu Biegler udowodnił, że potrafi uczyć się na błędach i szybko wyciąga wnioski z niepowodzeń. Nadmiernie eksploatowany w Malmo Paczkowski kilka dni później częściej dostawał okazję do odpoczynku, tylko kilka chwil na parkiecie spędził kiepsko prezentujący się Kubisztal, kierowanie atakiem powierzone zostało Jurkiewiczowi, a obrona umiejętnie powstrzymywała bombardujących polską bramkę w pierwszym meczu Nilssona.
Przyszłość wciąż niewiadomą
Przyszłość drużyny narodowej wciąż naznaczona jest wieloma znakami zapytania, a pierwszy rok pracy Bieglera nie dał nam satysfakcjonującej odpowiedzi na to, czy polski zespół pod wodzą niemieckiego selekcjonera zmierza we właściwym kierunku. Eliminacje do mistrzostw Europy biało-czerwoni zakończyli zwycięstwami nad Ukrainą i Holandią, po drodze serię sparingowych konfrontacji w drugim garniturze. - Ta drużyna potrzebuje jeszcze czasu, by w każdym spotkaniu grać konsekwentniej i trzymać się wyznaczonego planu meczowego, który zakładamy przed spotkaniem - mówił wówczas Biegler.
Kadra w sumie ciągu ostatnich dwunastu miesięcy rozegrała dziewiętnaście meczów, pokonując dwunastu rywali. Tylko dwa razy ofiarą naszej drużyny padł jednak zespół z europejskiego topu. Podczas styczniowych mistrzostw świata podopieczni Bieglera ograli Serbów, a w kwietniu w Ergo Arenie pod naporem biało-czerwonych ugięli się wspomniani Szwedzi.
- W każdej pracy trafiają się słabsze i lepsze momenty. Ważne, jaki jest efekt długofalowy. Wydaje mi się, że Biegler opanował sytuację. Kadra, choć grała w niepełnym składzie, zakwalifikowała się do ME. Kilka meczów, nawet przegranych, ale w stylu wskazującym, że reprezentacja ma duże możliwości, wykazało, że jego pracę należy ocenić pozytywnie - mówił w lipcu, cytowany przez Polską Agencję Prasową, prezes Kraśnicki. Prawdziwą weryfikacją dla Bieglera będą jednak dopiero styczniowe mecze mistrzostw Europy.