Pierwszy rok Michaela Bieglera

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Niedawno minął rok od momentu, w którym Michael Biegler został selekcjonerem reprezentacji Polski w piłce ręcznej. Jakie było to dwanaście miesięcy dla niemieckiego szkoleniowca?

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 6

Selekcjoner z konkursu

Biegler został selekcjonerem w wyniku konkursu rozpisanego przez Związek Piłki Ręcznej w Polsce po dymisji złożonej przez jego poprzednika, Bogdana Wentę. W sumie kandydatów do stołka było aż ośmiu, Daniel Waszkiewicz i Damian Wleklak ze względów formalnych z rywalizacji odpadli jednak już w przedbiegach. Komisja konkursowa na podstawie złożonych ofert wyróżniła Bieglera oraz prowadzącego wówczas młodzieżówkę Jarosława Cieślikowskiego.

- Niemiec ma doświadczenie nie tylko klubowe, ale także z pracy w reprezentacji. Biegler dużo publikuje, jest uczestnikiem wielu konferencji. Jeśli zaś chodzi o naszego przedstawiciela, to również ma on doświadczenie klubowe oraz reprezentacyjne na poziomie kadry młodzieżowej - wyjaśniał wówczas honorowy prezes ZPRP Janusz Czerwiński. Zarząd związku na podjęcie ostatecznej decyzji potrzebował trzech tygodni, decydując się ostatecznie na byłego trenera VfL Gummersbach, Wilhelmshavener HV i SC Magdeburga.

Decyzja związku wzbudziła sporo kontrowersji, wielu kibiców po dymisji Wenty liczyło bowiem na trenera z wielkim nazwiskiem, otrzymując ostatecznie solidnego fachowca doświadczonego w Bundeslidze i reprezentacji Niemiec. - Pracował w klubach najlepszej ligi na świecie oraz jest trenerem lektorem międzynarodowej federacji. To wybitny szkoleniowiec i w związku z tym uznaliśmy, że nasza decyzja w kwestii wyboru selekcjonera reprezentacji powinna być taka, a nie inna - nie krył w rozmowie ze SportoweFakty.pl prezes Andrzej Kraśnicki. Umiejętności Bieglera miały zweryfikować dopiero mecze o punkty.

2
/ 6

Z widokiem na Euro 2016

Po premierowej konferencji prasowej nowy selekcjoner pozostawił po sobie dobre wrażenie. Mówił długo i ciekawie, prezentując swoją wizję budowy potęgi polskiego szczypiorniaka, choć momentami z jego ust płynęło zbyt dużo ogólników, przy niedostatku konkretów.

- Cel, który sobie wspólnie stawiamy, a jest nim dobry wynik podczas mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce, wymaga kooperacji zarówno trenerów, zawodników, całego związku, a także mediów. Moja praca będzie jednak przebiegać dwutorowo, bo obok przygotowań do zawodów w 2016 nie możemy tracić z pola widzenia pracy codziennej, polegającej na udanych startach w zbliżających się eliminacjach do mistrzostw Europy a także dobrego występu podczas przyszłorocznego mundialu w Hiszpanii - wyjaśniał w rozmowie z przedstawicielami mediów.

Biegler zadeklarował, że będzie chciał nawiązać kontakt ze wszystkimi trenerami klubów PGNiG Superligi oraz regularnie odwiedzać ligowe hale. Filozofia budowy zespołu miała zostać podporządkowana przede wszystkim turniejowi, który w 2016 roku ugości polska ziemia, a rola asystenta została powierzona Jackowi Będzikowskiemu.

3
/ 6

Świeża krew

Optymizmem powiało już przy pierwszych powołaniach. Skład drużyny narodowej został odświeżony, a Biegler na swoje pierwsze zgrupowanie zaprosił między innymi Michała Kubisztala, Pawła Paczkowskiego, Mateusza Jankowskiego, Przemysława Krajewskiego, Piotra Masłowskiego, Antoniego Łangowskiego czy Michała Bartczaka. - Uważam że te nominacje których dokonałem w tym tygodniu jasno pokazują, że przede wszystkim będę stawiał na obronę - podkreślał niemiecki szkoleniowiec.

Nowy selekcjoner przygodę z biało-czerwonymi rozpoczął od pewnego zwycięstwa nad Holandią w Płocku. - Wygraliśmy ten mecz przy wspaniałej publiczności i superkulisach. Czasami mieliśmy pewne problemy, ponieważ z przodu w ataku pozycyjnym pozwoliliśmy sobie na kilka nieprzygotowanych, niepotrzebnych rzutów - nie krył Biegler w trakcie pomeczowej konferencji prasowej.

Kilka dni później Polacy bez większych problemów poradzili sobie także z Ukraińcami, robiąc poważny krok w kierunku zapewnienia sobie awansu do finałów mistrzostw Europy. Otwarcie pracy z reprezentacją doświadczony szkoleniowiec miał więc łatwe i przyjemne, wygrane nad niżej notowanymi rywalami wypadało jednak docenić, zwłaszcza biorąc pod uwagę końcowe rozstrzygnięcia w innych grupach eliminacyjnych, gdzie niespodzianek nie brakowało.

4
/ 6

Hiszpański egzamin

Pierwszą weryfikacją tego, co z reprezentacją Polski zdołał wypracować Biegler, były mistrzostwa świata w Hiszpanii. Cel minimum, jakim było wyjście z grupy, udało się zrealizować, końcowy wynik i porażka z Węgrami już w pierwszym meczu fazy pucharowej okazały jednak sporym rozczarowaniem. - Byliśmy zespołem słabszym i zabrakło nam atutów - przyznawał wówczas Czerwiński. - Ta drużyna wciąż jest w budowie i trudno jest od niej wymagać z miejsca wielkich efektów - dodawał z kolei Grzegorz Tkaczyk.

Według Bogdana Kowalczyka turniej w Hiszpanii był czasem straconym. - Po tych mistrzostwach wiemy jeszcze mniej niż przed ich rozpoczęciem - podkreślał doświadczony szkoleniowiec, wskazując przede wszystkim na zmienników, których na turniej zabrał Biegler. - Grali oni bardzo mało i wciąż nie mamy informacji, czy będą się oni w przyszłości nadawać do rywalizacji na takim poziomie - dodawał.

Najostrzej grę reprezentacji Polski recenzował Cieślikowski. - Podczas mistrzostw świata zabrakło naszej drużynie nowej myśli, jakiegoś elementu, w związku z którym można byłoby powiedzieć, że widać na zespole rękę trenera Bieglera - mówił. - Oparliśmy się w zasadzie na prostej krzyżówce, która nowością mogła być dwadzieścia lat temu, a nie teraz. Często pojawiają się pytania o porównanie Michaela Bieglera i Bogdana Wenty. Tu nie ma żadnego porównania. Gołym okiem podczas tego turnieju było widać, że ten zespół dla Bieglera nie gra.

5
/ 6

Nadzieja po Szwecji

Niezwykle istotne dla obecnego odbioru drużyny narodowej były mecze eliminacyjne ze Szwedami. Biało-czerwoni w konfrontacji z uznanym, europejskim rywalem pokazali dwa zupełnie różne oblicza. Na wyjeździe dostaliśmy od Trzech Koron bolesne lanie, by już kilka dni później po bardzo dobrej grze pewnie i zasłużenie zdystansować podopiecznych Oli Lindgrena. - Mecz ze Szwecję utwierdził mnie w przekonaniu o tym, że wciąż powinniśmy zmierzać w kierunku doskonalenia gry obronnej - mówił po rewanżu w Gdańsku Biegler.

Polacy ze Szwedami walczyli osłabieni, w dwumeczu selekcjoner Biegler nie mógł bowiem korzystać z usług Tomasza Rosińskiego, Michała Jureckiego, Krzysztofa Lijewskiego i Roberta Orzechowskiego, dzięki czemu swoją szansą otrzymali między innymi Paweł Paczkowski, Paweł Podsiadło, Patryk Kuchczyński oraz Michał Daszek. Cenne było zwłaszcza odkrycie dla kadry dwóch ostatnich - pierwszego po dłuższej przerwie, drugiego zaś premierowo.

Dwie twarze pokazał także sam selekcjoner, który po pierwszym meczu zebrał sporo negatywnych ocen. W rewanżu Biegler udowodnił, że potrafi uczyć się na błędach i szybko wyciąga wnioski z niepowodzeń. Nadmiernie eksploatowany w Malmo Paczkowski kilka dni później częściej dostawał okazję do odpoczynku, tylko kilka chwil na parkiecie spędził kiepsko prezentujący się Kubisztal, kierowanie atakiem powierzone zostało Jurkiewiczowi, a obrona umiejętnie powstrzymywała bombardujących polską bramkę w pierwszym meczu Nilssona.

6
/ 6

Przyszłość wciąż niewiadomą

Przyszłość drużyny narodowej wciąż naznaczona jest wieloma znakami zapytania, a pierwszy rok pracy Bieglera nie dał nam satysfakcjonującej odpowiedzi na to, czy polski zespół pod wodzą niemieckiego selekcjonera zmierza we właściwym kierunku. Eliminacje do mistrzostw Europy biało-czerwoni zakończyli zwycięstwami nad Ukrainą i Holandią, po drodze serię sparingowych konfrontacji w drugim garniturze. - Ta drużyna potrzebuje jeszcze czasu, by w każdym spotkaniu grać konsekwentniej i trzymać się wyznaczonego planu meczowego, który zakładamy przed spotkaniem - mówił wówczas Biegler.

Kadra w sumie ciągu ostatnich dwunastu miesięcy rozegrała dziewiętnaście meczów, pokonując dwunastu rywali. Tylko dwa razy ofiarą naszej drużyny padł jednak zespół z europejskiego topu. Podczas styczniowych mistrzostw świata podopieczni Bieglera ograli Serbów, a w kwietniu w Ergo Arenie pod naporem biało-czerwonych ugięli się wspomniani Szwedzi.

- W każdej pracy trafiają się słabsze i lepsze momenty. Ważne, jaki jest efekt długofalowy. Wydaje mi się, że Biegler opanował sytuację. Kadra, choć grała w niepełnym składzie, zakwalifikowała się do ME. Kilka meczów, nawet przegranych, ale w stylu wskazującym, że reprezentacja ma duże możliwości, wykazało, że jego pracę należy ocenić pozytywnie - mówił w lipcu, cytowany przez Polską Agencję Prasową, prezes Kraśnicki. Prawdziwą weryfikacją dla Bieglera będą jednak dopiero styczniowe mecze mistrzostw Europy.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (29)
avatar
wąż
28.10.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Zenek jutro do Ciebie zadzwonie!Miej odpalony telefon :d  
Ursus.61
28.10.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Teraz skład jeszcze mamy bo jest co najmniej 12 zawodników na dobrym lub przyzwoitym poziomie. I tak naprawdę teraz mamy ostatnie pokolenie gdy jeszcze coś można ugrać bo jak nie będą grać Jure Czytaj całość
avatar
sonszaj
28.10.2013
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
avatar
skejd
28.10.2013
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
A ja uważam że na ocenę Bieglera przyjdzie czas po styczniowych mistrzostwach. Wiadomo że na MŚ w Hiszpanii Biegler miał jeszcze taryfę ulgową, bo dopiero zaczynał pracę z kadrą. Teraz jednak p Czytaj całość
avatar
mammut
28.10.2013
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Piszę to z nieskrywanym bólem zęba, ale ciężko się z Varsovią nie zgodzić. W tej chwili nie mamy czego szukać w starciach z HISZPANIĄ, DANIĄ, CHORWACJĄ, FRANCJĄ i niestety WĘGRAMI. Słabo to wid Czytaj całość