W tym artykule dowiesz się o:
Premierowa kolejka 50. sezonu DKB Handball Bundesligi spełniła oczekiwania kibiców szczypiorniaka i przyniosła sporą dawkę emocji. W inaugurującym rozgrywki spotkaniu HSG Wetzlar zdobyło decydującą o zwycięstwie bramkę na kilka sekund przed końcową syreną, a w kolejnych meczach beniaminek zmagań, SC DHfK Lipsk, pokonał faworyzowane HSV Hamburg Michaela Bieglera.
Selekcjoner reprezentacji Polski nie jest jedyną osobą, której poczynania z większym zainteresowaniem będą śledzić kibice nad Wisłą. W składzie drużyny Bieglera są bowiem Piotr Grabarczyk i Maciej Majdziński, a w kadrach pozostałych drużyn figurują jeszcze czterej Biało-Czerwoni - Andrzej Rojewski, Maciej Gębala, Tomasz Gębala oraz Bartłomiej Jaszka. Który z nich może liczyć na regularną grę oraz walkę o trofea?
Zawodnik z największym doświadczeniem w Bundeslidze spośród szóstki Polaków. Rojewski karierę rozpoczynał we Fredenbecku, z którego w 2001 roku przeniósł się do młodzieżowej drużyny Magdeburga. Do pierwszego składu Gladiatorów trafił z kolei w 2003 roku i od tego czasu regularnie występuje w najlepszej lidze świata.
W minionym sezonie "Roje" był bliski przekroczenia granicy 100 bramek w Bundeslidze, jednak kontuzja piszczela, której doznał po powrocie z mistrzostw świata w Katarze, wyłączyła go z gry praktycznie do końca rozgrywek. W 27 meczach zdobył wówczas 96 goli.
Teraz 30-letni Polak wraca do systematycznych występów i z pewnością będzie regularnie pojawiał się na ligowych parkietach. O miejsce w wyjściowej siódemce Rojewski powalczy z reprezentantem Słowenii, Jure Natkiem, który w minionych sezonach regularnie miał problemy ze zdrowiem. Magdeburg jest jednym z kandydatów do medalu, ale by go wywalczyć, potrzebuje m.in. Rojewskiego i Natka w formie.
Kapitan młodzieżowej reprezentacji Polski rozpoczął właśnie swój trzeci i zarazem ostatni sezon w barwach Magdeburga. Od 2016 roku Gębala będzie bowiem zawodnikiem Orlen Wisły Płock, w której to w przeciwieństwie do niemieckiej drużyny, będzie mógł liczyć na regularną grę.
21-letni obecnie kołowy trafił do ekipy Gladiatorów w 2013 roku, przenosząc się wówczas z pierwszoligowej Kar-Do Spójni Gdynia wraz ze swoim bratem, Tomaszem. Bracia byli dla Magdeburga melodią przyszłości - przez pierwsze lata ogrywać mieli się w grającym w 3. Lidze zespole młodzieżowym, z czasem wchodząc do kadry pierwszej drużyny.
Choć Gębala stosunkowo szybko zanotował swój debiut w Bundeslidze, to i tak jego pozycja w klubie w przeciągu dwóch lat nie uległa zmianie. Polak w nadchodzącym sezonie będzie trzecim po Jacobie Bagerstedzie i sprowadzonym z Kielc Zeljko Musie obrotowym zespołu. Na regularną grę w Bundeslidze nie ma tym samym większych szans.
20-letni Tomasz Gębala znajduje się w podobnym położeniu jak jego starszy brat, Maciej. Mimo kapitalnego występu w meczu Bundesligi z Füchse Berlin w maju tego roku (8 bramek w 11 próbach), potężny rozgrywający nie może liczyć na regularną grę w najlepszej lidze świata.
Mierzący ponad 210 cm wzrostu Gębala przez ostatnie dwa lata był liderem trzecioligowych rezerw Magdeburga, dla których zdobył ponad 300 bramek. Ani te statystyki, ani fantastyczne zawody przeciwko Füchse nie otworzyły mu jednak drogi do cotygodniowych występów w Bundeslidze.
Przed startem sezonu 2015/16 władze Magdeburga ściągnęły na pozycję lewego rozgrywającego króla strzelców ligi duńskiej, Michaela Damgaarda oraz wielką nadzieję niemieckiego szczypiorniaka, 23-letniego Finna Lemke. Młody Niemiec to gracz o niemal identycznych warunkach co Gębala, a w dodatku w kadrze zespołu jest też Fabian van Olphen, który może grać zarówno na środku, jak i na lewym rozegraniu. Gębala w związku z tym będzie jedynie zmiennikiem.
Drugi obok Rojewskiego zawodnik, którego w sezonie 2015/16 regularnie będziemy oglądać na parkietach DKB Handball Bundesligi. Po czternastu latach doświadczony defensor zdecydował się opuścić szeregi Vive Tauronu Kielce i podpisał dwuletni kontrakt z HSV Hamburg.
- Gratulowałem HSV podpisania kontraktu z takim zawodnikiem. To szef obrony brązowych medalistów mistrzostw świata, więc z pozyskania takiego gracza można się tylko cieszyć. Pracujemy wspólnie ponad dwa i pół roku i mogę zapewnić, że mentalnie oraz jako zawodnik prezentuje on profil szczypiornisty, który będzie pasował do HSV Hamburg - komentował jego przenosiny selekcjoner Polaków i trener HSV, Michael Biegler.
Niemiecki szkoleniowiec pokłada w Grabarczyku spore nadzieje. 32-letni Polak ma być szefem obrony jego zespołu i jednym z liderów drużyny. W inaugurującym sezon spotkaniu z SC DHfK Lipsk "Grabar" dowodził obroną HSV i tak powinno być też w kolejnych spotkaniach.
19-latek to kolejny z młodych polskich szczypiornistów, który spróbuje swoich sił w najlepszej lidze świata. Młodzieżowy reprezentant kraju podpisał w czerwcu dwuletni kontrakt z HSV Hamburg, gdzie pod okiem Michaela Bieglera będzie miał rozwijać swój talent.
Najbliższy sezon będzie dla Majdzińskiego okresem intensywnej nauki. Młody prawy rozgrywający z pewnością nie zaliczy zbyt wielu występów w DKB Handball Bundeslidze, jednak w tym roku same treningi z pierwszą drużyną powinny być dla niego bardzo owocne.
Podobnie jak w przypadku Macieja i Tomasza Gebalów, Majdziński będzie trzecim graczem na swojej pozycji. Pierwszym wyborem trenera Bieglera będzie doświadczony Adrian Pfahl, którego zmieniać będzie Estończyk Dener Janimaa. Polak w tym sezonie powinien jednak zaliczyć debiut w rozgrywkach ligowych.
Gdyby nie kontuzja barku, Jaszka nadal byłby liderem Füchse Berlin. Polski playmaker w ostatnich latach był główną postacią drużyny ze stolicy Niemiec. "Jacha" doskonale odnajdywał się w taktyce trenera Dagura Sigurdssona i za swoją grę był niezwykle ceniony za naszą zachodnią granicą.
Wszystko skomplikował jednak wspomniany uraz barku. W lipcu 2014 roku Polak przeszedł operację, a już pod koniec listopada powrócił do gry. To nie było dobrą decyzją, bowiem bark ponownie dał o sobie znać, a Jaszka przez kontuzję przegapił mistrzostwa świata w Katarze. Teraz jego dalsza kariera stoi pod znakiem zapytania.
- Nie ma jeszcze decyzji o końcu kariery. Cały czas jestem na zwolnieniu. Bark niestety ciągle mi dokucza. Rehabilituję i robię specjalistyczne ćwiczenia. O powrocie do treningów z kolegami z Berlina na razie jednak nie ma mowy - mówił w rozmowie z naszym portalem. Pewne jest, że w tym roku nie zobaczymy go na parkiecie Bundesligi, a Lisy, już bez niego w składzie, bronić będą triumfu w Pucharze EHF.