W tym artykule dowiesz się o:
Szwedzi zaskakują już od pierwszej kolejki. Skazywani na porażkę debiutanci odprawili solidny duński KIF Kolding i dali Europie sygnał, że będzie trzeba się z nimi liczyć. Prowadzone przez legendarnego Olę Lindgrena Kristianstad nie poprzestało na pojedynczym triumfie.
O mały włos, a Szwedzi mieliby na rozkładzie także gwiazdy Barcelony. Przez całe spotkanie trwała wymiana ciosów z obu stron i dopiero w ostatniej minucie Kamil Syprzak i koledzy zapewnili sobie zwycięstwo 34:32. Gdyby w jednej z ostatnich prób trafił Kristian Bjornsen, wynik mógł być zupełnie inny.
Najszerszym echem odbił się triumf nad Rhein-Neckar Löwen. IFK od początku przystąpiło do frontalnego ataku, do bólu wykorzystując błędy niemieckiego zespołu. Przewaga Szwedów sięgała nawet 8 bramek, skończyło się ostatecznie na 3 golach różnicy, ale nie zmienia to faktu, że zawodnicy trenera Lindgrena kolejny raz zadziwili Europę. Szczególną rolę w układance szwedzkiego szkoleniowca odegrał Iman Jamali. Irańczyk wypożyczony z MKB-MVM Veszprém rzucił Lwom osiem bramek i poprowadził swoich kolegów do sensacyjnego triumfu.
Podopieczni Veselina Vujovicia nie byli stawiani w roli faworytów grupy A. Co prawda Chorwatom rok temu zagrali w ćwierćfinale rozgrywek, lecz w starciach z takimi tuzami jak Paris Saint-Germain HB nie przyznawano im wielkich szans.
O umiejętnościach graczy z Zagrzebia na własnej skórze przekonało się m.in. THW Kiel. Zebry nie miały nic do powiedzenia w rywalizacji z Chorwatami i wyraźnie przegrały 22:29. Gracze trenera Vujovicia odprawili także Celje Pivovarna Lasko. Niewiele brakło, by w roli pokonanych z parkietu schodził MKB-MVM Veszprém.
Punkty z Chorwatami straciła niespodziewanie Orlen Wisła Płock. Bałkański zespół rozstrzygnął na swoją korzyść prawdziwą batalię z płocczanami - sędziowie rozdali łącznie 36 minut kar. RK Zagrzeb stawia na agresywną obronę, ale cel uświęca środki i Chorwaci nadal mają szansę na nawiązanie do zeszłorocznych sukcesów. Jak na razie z dorobkiem sześciu punktów zajmują 5. miejsce w tabeli grupy A.
Portugalczycy od początku rozgrywek spisują się powyżej oczekiwań. Zespół pozbawiony głośnych nazwisk pozostaje w walce o awans do dalszych rund. FC Porto znajduje się tuż za plecami Meszkowa Brześć i Naturhouse La Rioja.
Szczególnie zwycięstwo nad ekipą z Brześcia jest godne uwagi. Białoruski zespół z graczami takimi jak Rastko Stojković i Aleksander Tiumencew musiał uznać wyższość Portugalczyków, prowadzonych do zwycięstwa przez Hugo Santosa. Drużyna z Półwyspu Iberyjskiego znalazła także sposób na wielokrotnych mistrzów Rosji Czechowskije Miedwiedi. Amador Salina Daymaro i jego kompani po sześciu seriach spotkań mają na koncie 4 zwycięstwa i 2 porażki.
Norweski zespół awansował do rozgrywek po zaciętej batalii w finale turnieju kwalifikacyjnego z austriackim Alpla HC Hard. Skazywane na porażkę Elverum toczyło w fazie grupowej zacięte boje z faworyzowanymi Metalurgiem Skopje oraz HC Motorem Zaporoże, którym nieznacznie uległo, przy okazji pozostawiając korzystne wrażenie. Norwegowie jedyne zwycięstwo odnieśli nad wyżej notowanym szwajcarskim Kadetten Schaffhausen, a jeden punkcik dopisali sobie także po remisie z HCM Baia Mare.
Wspomnianej ekipie z Baia Mare również należą się ciepłe słowa. Rumuni mają tyle samo punktów, co drugi w tabeli grupy D Motor Zaporoże i jedyną porażkę ponieśli z liderem grupy Skjern Handbold. Z niezłej strony pokazywał się kołowy rumuńskiego zespołu Albert Cristescu, a ważne bramki dokładał ponadto Marius Sadoveac.
Nie tylko kluby zadziwiają w tegorocznej edycji rozgrywek. Prawdziwą furorę robi Kristian Bjornsen, lider IFK Kristianstad, który jak do tej pory rzucił 42 bramki i walnie przyczynił się do dobrych wyników osiąganych przez szwedzki zespół.
Norweski prawoskrzydłowy szczególnie dał się we znaki graczom FC Barcelony Lassa. Gracz IFK 11 razy umieścił piłkę w bramce Dumy Katalonii i tylko dzięki dobrej końcówce Hiszpanie zdołali uratować zwycięstwo. Bjornsen od kilku lat był w orbicie zainteresowań szkoleniowca norweskiej kadry, lecz dopiero teraz pokazuje swoją prawdziwą wartość. Po sześciu kolejkach skrzydłowy zajmuje siódme miejsce wśród najlepszych strzelców.
Węgierski rozgrywający powoli zaczyna przypominać gracza, który przed paroma laty trafił do PSG. Po świetnych sezonach w Veszprem 31-letni Csaszar skorzystał z oferty francuskiego klubu, lecz czas pokazał, że nie był to najlepszy wybór. Węgier prawie nie grał w barwach zespołu ze stolicy Francji i szans na występy musiał szukać w szwajcarskim Kadetten Schaffhausen.
Csaszar przeżywa w tym sezonie renesans formy - po sześciu kolejkach z 47 bramkami na koncie jest trzecim strzelcem rozgrywek. W dodatku jest współrekordzistą tegorocznej Ligi Mistrzów. W meczu z Motorem Zaporoże Węgier 14 razy pokonał bramkarza rywali.
Tułający się wcześniej po wielu europejskich ligach Bożović trafił do Metalurga Skopje z Mieszkowa Brześć i wygląda na to, że wreszcie znalazł swoje miejsce na ziemi.
Jego zespół nie zachwyca, zaś Austriak wyrasta na czołowego snajpera kontynentu. Mierzący 203 cm rozgrywający w klasyfikacji strzelców ustępuje jedynie Mikkelowi Hansenowi. Średnia ponad 8 bramek na mecz musi rozbić wrażenie. Do pełni szczęście brakuje sukcesy drużyny - Metalurg zajmuje w grupie D czwarte miejsce i ma niewielki szanse na poprawę lokaty.
Hiszpan po kilku słabszych latach wraca na właściwą ścieżkę. Brązowy medalista olimpijski z Pekinu z 2008 roku próbuje odbudować karierę w barwach Naturhouse La Rioja i wychodzi mu to coraz lepiej.
Malmagro prowadzi swoją ekipę do pewnego triumfu w grupie C. Prawy rozgrywający jest w tym roku bardzo regularny i jedynie w meczu z Tatranem Preszów zaprezentował się nieco słabiej. W pozostałych starciach nie zszedł poniżej 7 bramek.