Liga Mistrzów prawie na półmetku. Komu rózga, komu słodycz?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Najlepsze drużyny Starego Kontynentu rozegrały już 6. kolejek Ligi Mistrzów. Czas na pierwsze subiektywne podsumowanie tych prestiżowych rozgrywek. Nie zabraknie polskich akcentów.

1
/ 6

Potęgi trzymają się mocno

Cóż tam, panie, w Lidze Mistrzów? Gwiazdy z Paryża i Barcelony nie zawodzą. Wprawdzie w grupie A, "zestawie śmierci", niemal każdy scenariusz wchodził w rachubę, ale wśród faworytów najczęściej przewijały się drużyny PSG i Dumy Katalonii. Wielkie firmy potwierdzają klasę. Piłkarze ręczni z Paryża mają na koncie tylko jedną porażkę (z THW Kiel). Bilans to tylko jedna strona medalu. Mistrzowie Francji w ostatnich spotkaniach potwierdzają, że są drużyną kompletną. Nieprzypadkowo rozbili niepokonaną wcześniej Barcelonę 33:26.

Zresztą Duma Katalonii także zasługuje na sporo ciepłych słów. Nie tyle za wyniki, co za koncepcję budowania składu. Włodarze Blaugrany sięgnęli po jednych z najzdolniejszych młodych rozgrywających świata (Dika Mem, Timothey N'guessan i Lasse Andersson). Barcelona już nie jest domem spokojnej starości. Wielkich talentów nie trzyma się pod kloszem. Ze wsparciem dinozaurów handballa (Kirył Łazarow, Raul Entrerrios) młodzież dojrzewa sportowo na oczach kibiców. I to z jakim skutkiem. Katalończycy po raz pierwszy przegrali dopiero w szóstej kolejce rozgrywek.

Na wyróżnienie zapracowali także przedstawiciele polskiej ligi.

2
/ 6

Płockie przebłyski

Redaktor oszalał? Drużyna z jednym zwycięstwem i laniem z Bjerringbro? Takich głosów z pewnością nie braknie. Wyłączając fatalny występ w Silkeborgu, Nafciarze wyglądają co najmniej dobrze. Momentami bardzo dobrze. Wyrwane punkty Veszprem, heroiczne boje z Barceloną i PSG, w końcu wielka victoria z THW Kiel. Przecież ten zespół przeszedł małą rewolucję, a na ławce trenerskiej zasiadł nowicjusz w Lidze Mistrzów, a szczyt możliwości miał przyjść dopiero w kolejnych sezonach.

Faktycznie, do kresu jeszcze daleko, ale występy wicemistrzów Polski z tego sezonu pozostawiają ślad w pamięci kibiców. Gilberto Duarte i Sime Ivicia dzielą lata świetlne od Marko Vujina czy Momira Ilicia, a płocczanie już sobie z nimi radzili. Na miano odkrycia pracuje Lovro Mihić, większej pewności nabrał Tomasz Gębala. Pomimo nie najlepszej pozycji w tabeli, w Płocku idzie ku dobremu.

Prawdziwą rewelacją jest jednak niedoceniany snajper, który przyćmił światowe gwiazdy.

3
/ 6

Egzekutor z Holstebro

Magnus Grubb Bramming. Przed sezonem gracz anonimowy nawet dla znawców tematu. Zresztą jeżeli mówiło się Team Tvis Holstebro, to myślało się raczej o tarapatach finansowych klubu. Jakby z boku tych problemów stoi Bramming.

Skrzydłowy wskoczył na niebotyczny poziom. W jednej z najsłabszych drużyn rozgrywek rzucił 48 bramek, co nawet na tle takich "potęg" jak Dinamo Bukareszt zasługuje na uwagę. Zdecydowane prowadzenie w klasyfikacji snajperów w dziewięcioma trafieniami przewagi nad Uwe Gensheimeirem, niekwestionowaną gwiazdą handballa. Brzmi znajomo? W poprzednich rozgrywkach w słabiutkim Besiktasie wybił się Darko Djukić. Wydaje się, że Bramming lada moment będzie mógł przebierać w ofertach jak w ulęgałkach.

Tyle pochwał. Na drugim biegunie m.in. jeden z kandydatów do zwycięstwa w rozgrywkach.

4
/ 6

Gwiazdy są, drużyny brak?

Od lat celują w Ligę Mistrzów. Było już blisko, bardzo blisko, ale w gablocie Veszprem nadal czeka wolne miejsce. I wygląda na to, że może się tam nazbierać jeszcze trochę kurzu. Węgierski dream team rozczarowuje. Trzecie miejsce w tabeli i dorobek ośmiu punktów nie wyglądają najgorzej. Styl gry nadal jest jednak daleki od oczekiwań.

Na wszystkich pozycjach trener Xavier Sabate dysponuje 2-3 zawodnikami ze światowego topu. Każdy z prawych rozgrywających (Marko Kopljar, Laszlo Nagy i Gabor Ancsin) zasługuje na miano lidera. Podobnie w środku, na lewej stronie, na skrzydłach i kole. Drużyna kompletna, może nawet zbyt kompletna. Na razie to bardziej zlepek indywidualności niż monolit. Gdy tryby się zazębią, mogą być nie do ugryzienia. Pytanie jednak, czy w takim zestawieniu i tym samym szkoleniowcem.

Poniżej oczekiwań prezentuje się także jeden z ubiegłorocznych ćwierćfinalistów.

5
/ 6

Kocioł bałkański

Veselin Vujović nigdy nie uchodził za trenera potulnego jak baranek. Z kilkoma podopiecznymi było mu nie po drodze (patrz: konflikty w słoweńskiej kadrze). Oczywiście, na trenera RK Prvo plinarsko drustvo Zagrzeb nie można zrzucać całej winy za obecny stan rzeczy (jedno zwycięstwo, ósme miejsce w grupie B).

ZOBACZ WIDEO Nowiński: ten styl biało-czerwonych... Jestem zaskoczony (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":"","signature":""}

W stołecznej drużynie od początku rozgrywek nie wszystko zagrało tak jak należy. A skład predysponuje nawet do walki o powtórzenie ubiegłorocznego ćwierćfinału. Stipe Mandalinić i jego wielka forma to za mało. Chorwata musieliby mocniej wspomóc koledzy z drugiej linii, którzy przy liderze wypadają blado. Wiele nie wniósł także Igor Vori. Gwiazda bałkańskiej piłki ręcznej mocno przygasła. Zresztą jak cały zespół. Szczytem możliwości RK będzie szóste miejsce w grupie B. Już z nowym opiekunem, Silvio Ivandiją.

Ciekawym przypadkiem jest natomiast jedna z niemieckich drużyn, zaliczająca się nawet do faworytów Ligi Mistrzów. 

6
/ 6

Dr. Jekyll & Mr. Hyde

SG Flensburg-Handewitt. Drużyna o dwóch twarzach. Do bólu skuteczni w Bundeslidze, bardzo przeciętni w Lidze Mistrzów. Skąd taka dysproporcja? To samo pytanie zadaje sobie trener Ljubomir Vranjes. Na krajowych parkietach Wikingowie dopiero w 11. kolejce dość pechowo musieli uznać wyższość THW Kiel. Trzecią młodość przeżywa Holger Glandorf, w razie potrzeby rolę strzelca wyborowego przejmują Johan Jakobsson czy Kentin Mahe. A na środku rozegrania jest jeszcze Thomas Mogensen ze swoimi przebłyskami geniuszu.

Odrębna historia to Liga Mistrzów. Dwie porażki, w tym jedna gładka z PSG (22:27), a przede wszystkim niemrawość, wręcz bezpłciowość w grze. Gdyby nie świetni Mattias Andersson i Kevin Moller między słupkami, dorobek Flensburga mógłby być znacznie gorszy. Bramkarze uratowali Wikingom triumf nad Orlen Wisłą Płock. Triumf w meczu, w którym zawodnikom z północy Niemiec nie szło niemal nic. Być może receptą na sukces będzie powrót po kontuzji Rasmusa Lauge Schmidta. Duńczyk za kilka tygodni powinien dojść do optymalnej dyspozycji.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (1)
avatar
Maxi-102
15.11.2016
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
A dlaczego nic nie napisano o wytarciu parkietu drużyną Vive w dwóch ostatnich meczach LM....:):):)