Niepokojące wyniki testów. Manipulowanie wynikami antydopingowymi wciąż możliwe?

Niepokojące informacje podała niemiecka telewizja ARD. Tamtejsi dziennikarze przeprowadzili eksperyment, który wykazał, że wciąż możliwe jest manipulowanie wynikami testów antydopingowych.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
testy antydopingowe AFP / FRANCK FIFE / Na zdjęciu: testy antydopingowe
Na najbliższych igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu wystąpią tylko ci rosyjscy sportowcy, którzy nigdy nie byli zamieszani w żadną aferę dopingową. Takich jest 169., jeśli wierzyć liście opublikowanej przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Wszyscy oni i tak wystartują na imprezie w barwach neutralnej flagi.

Z założenia w Korei Południowej mają wystąpić tylko ci, w których uczciwość nikt nie wątpi. Po ogromnym skandalu dopingowym, jaki wybuchł po ostatnich zimowych igrzyskach w Soczi, to kwestia priorytetowa dla MKOL a także dla gospodarzy wielkiej imprezy.

Niestety, niepokojące informacje w kwestii badań podaje telewizja ARD. Niemieccy dziennikarze przeprowadzili bowiem testy związane z próbówkami, w których do tej pory trzymano próbki moczu sportowców i które były bardzo ważnym elementem śledztwa przeciwko rosyjskim władzom.

Już w środę o sprawie pisał "Bild". Gazeta dotarła do raportu, w którym wykazano, że pojemniki produkowane przez firmę Berlinger Special AG posiadają poważny defekt. - Fiolki szwajcarskiego producenta można częściowo otwierać i zamykać jak zwykłą butelkę. Oznacza to, że próbki moczu od sportowców mogą być wymieniane lub zanieczyszczane w drodze do laboratorium bez pozostawiania widocznych śladów - czytamy .

Samo to musi wzmóc zabezpieczenia Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Ta już zapowiedziała że zbada całą sprawę. To jednak nie koniec.

Otóż dziennikarze telewizji doszli do wniosku, że wykonanie identycznej próbówki jakie były stosowane podczas igrzysk w Rio i będą w Pjongczangu, jest zdecydowanie wykonalne. Wzrasta więc niebezpieczeństwo, że znów może dojść do manipulacji i próby zatarcia śladów.

"To dziecinne proste dla każdego, kto umie wykonywać szklane elementy. Wszystko jest ogólnodostępne, a jeśli ktoś posiada odpowiednią liczbę własnych próbówek, możliwe jest manipulowanie wynikami. Co gorsze, wygląda to łatwiejszy sposób niż to, co działo się w Soczi" - czytamy.

Przypomnijmy, że w Soczi przekazywano zanieczyszczone próbki do innego pomieszczenia przez specjalnie wywiercony otwór w ścianie. Tam współpracujące osoby podmieniały mocz. Procedura była dość skomplikowana, ponieważ każdą fiolkę z uryną sportowca tuż po jej pobraniu opisywano i plombowano.

Śledztwo wykazało jednak, że każde majstrowanie przy próbówkach zostawiało charakterystyczny ślad porysowania przy wieczku. Sposób, o którym donosi ARD, ma nie zostawiać śladów, dlatego tak bardzo zaniepokoiło to samych dziennikarzy.

ARD informuje, że gdy dziennikarze, anonimowo, pokazali ekspertom dwie próbki - jedną oryginalną a drugą stworzoną przez nich, usłyszeli w odpowiedzi że podczas igrzysk do żadnej z nich nie zgłoszono by wątpliwości...

ZOBACZ WIDEO: Dziennikarze WP SportoweFakty: Rosjanie absolutnie zasłużyli na wyrzucenie z igrzysk
Czy igrzyska olimpijskie w Pjongczangu obejdą się bez skandalu dopingowego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×