Po pierwszej serii konkursu na skoczni normalnej na czele byli dwaj Polacy - prowadził Stefan Hula, zaś Kamil Stoch zajmował - ex aequo z Johannem Andre Forfangiem - drugie miejsce. Niestety, w serii finałowej nasi zawodnicy nie zdołali utrzymać medalowych pozycji. Stoch zakończył zawody na czwartym miejscu, Hula na piątym. Złoto zdobył Niemiec Andreas Wellinger.
Ogromne emocje udzieliły się Svenowi Hannawaldowi. Były niemiecki skoczek po triumfie Wellingera prawie zdemolował kabinę komentatorską.
Później, już na spokojnie, Hannawald podsumował dla Eurosportu pierwszy olimpijski konkurs. Sporo uwagi poświęcił Polakom. "Hanni" jeszcze kilka dni temu był przekonany, że złoto musi przypaść Stochowi.
- Kamil Stoch był w moich oczach głównym faworytem obok Richarda Freitaga. Po pierwszych treningach, na których Kamil skakał znakomicie, wszyscy, w tym ja, widzieli w nim pewniaka, ale z każdym skokiem Andreas Wellinger zbliżał się do Polaka, aby wyprzedzić go w kwalifikacjach. W konkursie Kamil nie trafiał idealnie w próg i to moim zdaniem było decydujące. Oba skoki spóźnił, przez co nie miał też perfekcyjnej pozycji w locie i nie dało się z tego dalej polecieć. To oczywiście duży zawód dla wszystkich polskich kibiców i całego zespołu, ale jestem pewien, że Kamil na dużej skoczni osiągnie znacznie lepszy wynik - mówił Hannawald.
ZOBACZ WIDEO To nasz społeczny polski problem? "Nakładamy ogromną presję na zawodników"
43-latek był zaskoczony dobrą postawą Stefana Huli, który prowadził po pierwszej serii. - To na pewno nie jest łatwa sytuacja dla kogoś, kto nie jest do tego przyzwyczajony. Warunki często się zmieniały. W drugim skoku Stefan za wcześnie odbił się z progu, przez co nie mógł osiągnąć odległości koniecznej do zdobycia medalu. Mam nadzieję, że nie będzie tego rozpamiętywał i uda mu się w pełni skupić na konkursie na dużej skoczni - dodał Niemiec.
- Dawid Kubacki trafił chyba na najgorsze warunki z wszystkich skoczków i po prostu nie miał szans skoczyć daleko. Maciej Kot miał może nieco więcej problemów, ale cała polska drużyna była bardzo mocna - kontynuował Hannawald.
Zdaniem mistrza olimpijskiego z Salt Lake City (2002, wraz z reprezentacją Niemiec), Polacy są w gronie kandydatów do medalu w "drużynówce". O złoto będzie jednak szalenie ciężko.
- Norwegowie wykonali swoją robotę i znów skakali bardzo dobrze, a na dużej skoczni lepiej powinien spisać się Daniel Andre Tande. W tym sezonie wygrali wszystkie konkursy drużynowa poza Zakopanem. Są naprawdę mocni i zarówno Polakom, jak i Niemcom będzie ogromnie trudno z nimi wygrać - zakończył Sven Hannawald.
Konkurs drużynowy odbędzie się 19 lutego. Wcześniej - 17 lutego - zawodnicy będą rywalizować indywidualnie na dużej skoczni.