Olimpijski sen Amandy Lightfoot rozpoczął się właśnie w palącym słońcu irackiej pustyni. Na igrzyskach zadebiutowała w Soczi. Furory nie zrobiła, dwukrotnie zajmowała miejsca w ósmej dziesiątce, ale spełniła swoje marzenie o starcie na igrzyskach olimpijskich. W Pjongczang po raz drugi startuje w tak wielkiej imprezie. Ma za sobą już udział w sprincie, w którym zajęła 67. miejsce i nie awansowała do biegu pościgowego.
Gdy tylko skończyła szkołę, wstąpiła do wojska. Odbyła roczne przeszkolenie na poligonie w Harrogate, a następnie została wysłana na trzy lata do bazy w Niemczech. Właśnie stamtąd oddelegowano ją do udziału w misji wojskowej w Iraku. Tam spędziła pół roku.
- W Iraku po raz pierwszy usłyszałam o biathlonie. Armia zawsze wspierała ten sport, a kapitan Sarah Hadley szukała kobiet, które mogłyby uprawiać biathlon. Gdy wróciłam z Iraku zostałam wybrana, by wziąć udział w biathlonowym przeszkoleniu. Nigdy wcześniej nie jeździłam na nartach, ale to brzmiało jak wyzwanie. Pomyślałam, że spróbuję - wspominała Lightfoot.
Brała udział w mistrzostwach brytyjskiej armii, a następnie trafiła do reprezentacji Wielkiej Brytanii. Zamiast myśleć o kolejnych misjach wojskowych, skupiała się na przygotowaniach do igrzysk olimpijskich. - To było niesamowite - stwierdziła biathlonistka z wojskową przeszłością.
Fakt, że z wojska trafiła do biathlonu nie jest niczym nowym. Wiele biathlonistek jest na etacie wojskowym, jak choćby Krystyna Guzik. Jednak z biegiem czasu brytyjskie służby obronne przestały przekazywać środki na biathlon. Mimo to Lightfoot nie zamierzała zakończyć kariery, choć wiedziała, że trudno będzie jej żyć z uprawiania sportu.
Zawodniczka wróciła do wcześniejszych obowiązków wojskowych, ale nadal trenowała biathlon. - Dzięki temu mam pracę, ale gdy przeszłam z bycia żołnierzem do profesjonalnego sportu, trudno byłoby wrócić do wcześniejszej profesji i rzucić sport. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie - mówiła Brytyjka.
W Pjongczangu jest jedyną brytyjską biathlonistką. Sama miała nadzieję na przełom w swoich wynikach, ale po sprincie nie miała wesołej miny. Będzie jeszcze miała okazję na lepszy wynik w biegu indywidualnym, gdzie kluczowe jest strzelanie. Za każdą niecelną próbę do czasu zawodniczki doliczana jest karna minuta.
- Ostatnie cztery lata to był rollercoaster. Tysiące godzin treningu sprawiły, że wywalczenie olimpijskiej kwalifikacji było wyjątkowe. To, że nie pojadę do Pjongczangu nie mieściło się w mojej głowie. Dałam z siebie wszystko i przekraczałam swoje granice - przyznała Lightfoot.
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz: Wkładam na siebie, ile tylko mogę, ale twarz totalnie mi odmarzała