- Starałam się przepuścić Ingvild wybierając szybszą ścieżkę. Później Norweżka chciała wskoczyć na mój tor. Myślę zatem, że to jej wina i Ingvild powinna mnie przeprosić, a nie odwrotnie - podkreśliła Justyna Kowalczyk w rozmowie z dziennikarzem "Dagbladet".
Ingvild Flugstad Oestberg oczywiście ma swoją wersję wydarzeń. - Trudno mi powiedzieć, co mogła w tej sytuacji zrobić inaczej. Justyna znalazła się przede mną, a ja z tego powodu straciłam dużo prędkości. Wielka szkoda, ponieważ czułam się dobrze - przyznała srebrna medalistka w sprincie na igrzyskach olimpijskich w Soczi.
Co ciekawe spięcie Oestberg z Justyną Kowalczyk nie było jej pierwszym "wykroczeniem" na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Jeszcze przed biegiem łączonym Norweżka podczas treningów uderzyła łokciem Kristę Parmakoski. Oestberg zapewniała, że było to przypadkowo, ale Finka nie do końca się z tym zgadzała.
- Uderzyła mnie prosto w bok. Trudno mi powiedzieć, co chciała dokładnie zrobić, ale wiem, co z tego wyszło - podkreśliła Parmakoski.
W wyniku spięcia po ostatnim zjeździe na trasie 5. ćwierćfinału zarówno Justyna Kowalczyk jak i Ingvild Flugstad Oestberg nie awansowały do półfinału. Polkę sklasyfikowano na 22. miejscu, a Norweżkę na 17. lokacie. Wygrała Szwedka Stina Nilsson.
ZOBACZ WIDEO: Michał Bugno z Pjongczangu: Za każdym z polskich skoczków ciągną się koreańskie demony
,a pozostał bezczelny w swojej wymowie Czytaj całość