Pierwotnie slalom gigant miał odbyć się w poniedziałek. Tego dnia rywalizacja była jednak niemożliwa z powodu zbyt silnego wiatru. Ostatecznie zmagania przełożono na czwartek i tym razem przeprowadzono je bez większych problemów.
Maryna Gąsienica-Daniel żałowała jednak, że slalom gigant nie odbył się w pierwszym terminie, gdy przed samym startem czuła się bardzo dobrze. W czwartek już tak nie było.
- Przez to, że przetrzymali nas czułam troszkę większą presję albo adrenalinę. Nie spałam dobrze w nocy, nie mogłam zasnąć. Czułam też trochę zmęczenie, bo w ostatnich dniach wstawaliśmy o 5 rano. Wiedziałam jednak, że wszystkie dziewczyny miały tak samo - przyznała polska alpejka w rozmowie z reporterką Telewizji Polskiej.
Na półmetku rywalizacji 23-latka z Zakopanego zajmowała 24. miejsce. W finale popełniła jednak błędy na trasie i nie utrzymała swojej lokaty (ostatecznie 27.). Mimo to nie rozpatrywała swojego rezultatu w kategoriach sportowej porażki.
- Nie jestem zawiedziona. Po prostu taki jest sport. Błędy trzeba wziąć na klatę, odświeżyć głowę i ruszyć do kolejnych zawodów - podkreśliła.
Już w piątek Polka wystartuje w kolejnej konkurencji, slalomie. - Dam z siebie wszystko, ale nie wiem dokładnie na co mnie stać. Mam nadzieję, że będzie dobrze - zakończyła.
W slalomie gigancie po złoto sięgnęła główna faworytka Amerykanka Mikaela Shiffrin. Srebro zdobyła Norweżka Ragnhild Mowinckel, a brąz wywalczyła Włoszka Federica Brignone. Po pierwszym przejeździe prowadziła Manfred Moelgg. W finale Włoszka nie wytrzymała jednak presji. Popełniła kilka błędów i ostatecznie sklasyfikowana została dopiero na 8. pozycji.
ZOBACZ WIDEO: Michał Bugno z Pjongczangu: Za każdym z polskich skoczków ciągną się koreańskie demony
I więcej miejsc w 30-tce w Pucharze Świata