Maciej Kot był zadowolony ze swojego skoku w piątkowych kwalifikacjach do konkursu olimpijskiego na dużej skoczni. Oddał w nich skok na 138 metrów, który dał mu ósme miejsce.
- To był jeden z najlepszych skoków, jakie oddałem w Pjongczangu. W końcu trafiłem dobre warunki i nic mi nie przeszkodziło. A wręcz przeciwnie - nawet pomogło w skoku. Wiatr cały czas miał tendencję do wiania pod narty, ale podmuchy były nierówne. Można było trafić na mocny podmuch za progiem, a potem była cisza, co wytrącało z równowagi - wyjaśnił Maciej Kot.
- Najlepiej jest, kiedy wiatr wieje trochę słabiej, ale równo na całej skoczni. W piątkowych kwalifikacjach warunki były trochę loteryjne, ale nie aż tak jak podczas konkursu na skoczni normalnej. Wtedy wiatr zmieniał kierunek, a tym razem kierunek był stabilny. Choć podmuchy pod wiatr bywały nieprzyjemne. Chciałbym w konkursie skakać co najmniej tak dobrze, jak w kwalifikacjach. A dobry wiatr może tylko pomóc - zaznaczył.
Ozdobą kwalifikacji był rekord skoczni Japończyka Ryoyu Kobayashiego, który uzyskał odległość 143,5 metra.
- Kiedy zawodnik wyjdzie dobrze z progu i jest dobrze ułożony, to każdy podmuch powoduje, że można polecieć dalej. Było to widoczne w przypadku Japończyka, który leciał i leciał. I nagle zaczął nabierać wysokości zamiast spadać. Tyle, że belka była wtedy zamieszczona dosyć wysoko. To była trochę decyzja pod publikę - ocenił.
Kot odniósł się też do sytuacji Piotra Żyły, który podczas treningów wypadł najsłabiej z Polaków i nie załapał się do czteroosobowej kadry na konkurs olimpijski na dużej skoczni.
- Piotrek przybił piątkę. Powiedział, żebyśmy dali ognia i trzyma za nas kciuki. Nie było go na skoczni podczas kwalifikacji, bo było bardzo zimno, a jego obecność nie miałaby większego sensu. Na pewno jednak osobiście będzie nas wspierać podczas zawodów. Wiem, że nie jest to łatwa sytuacja, bo sam to nieraz przeżywałem, ale Piotrek znosi to naprawdę godnie. Jest z nami i czujemy, że nas wspiera - zakończył.
Michał Bugno z Pjongczangu
ZOBACZ WIDEO: Michał Kłusak: Miałem okazję zjeżdżać, odczuwając -60 stopni Celsjusza. Usta puchną jak po operacji