Kamil Stoch: Złoty medal to efekt pracy wielu ludzi. Warto też podziękować Bogu
- Czekałem na to bardzo długo, bo cztery lata. Złoty medal to efekt bardzo dużej pracy, wykonanej przez wielu ludzi. Warto też podziękować Bogu. Za to, że konkurs olimpijski był takim, w którym każdy mógł pokazać, na co go stać - mówi Kamil Stoch.
Kamil Stoch wygrał w sobotę w Pjongczangu konkurs olimpijski na dużej skoczni, zdobywając swój trzeci w karierze złoty medal na igrzyskach olimpijskich.
- Liczyłem, że stać mnie tu będzie na wiele. Wiedziałem, że zostałem dobrze przygotowany i znajduję się w bardzo dobrej dyspozycji. Po konkursie na normalnej skoczni czułem, że nie pokazałem wszystkiego, na co mnie stać. Starałem się jednak nie narzucać na siebie żadnej presji i na nic się nie nastawiać. Chciałem robić wszystko z uśmiechem, wierząc, że stać mnie na bardzo dobre skoki. Podchodziłem do tego konkursu ze spokojem, nie robiąc nic na siłę - mówi Kamil Stoch.
Kamil Stoch przyznaje, że zdobycie medalu olimpijskiego na dużej skoczni nie przyszło mu tak łatwo jak miało to miejsce cztery lata temu w Soczi.
- Tam drugie złoto wygrałem siłą rozpędu, a tu, w Pjongczangu, przy tak wysokim poziomie, trzeba było sobie na nie zapracować. Trzeba było skoczyć najlepiej, jak się potrafi. Cieszę się, że przy napięciu i wszystkim, co działo się dookoła, potrafiłem to zrobić. Po oddaniu drugiego skoku po prostu czekałem, jaki będę miał wynik. Czekałem jednak z nadzieją i przekonaniem, że da mi to złoto - przyznaje.
Słowa podziękowania Kamil Stoch skierował też do dziennikarzy.
- Wiem, że bywam dla was trudnym rozmówcą. Czasami mam swoje humory, a czasem nie do końca zrozumiałe żarty. Ale to wszystko po to, żeby znaleźć dla siebie najlepszą drogę i żeby w takich momentach, jak teraz, po prostu zrobić to, co potrafię. Dlatego dziękuję wam za wyrozumiałość i za to, że w ostatnim czasie nie pompowaliście balonika, a wasze pytania były wyważone.
Kamil Stoch wierzy, że poniedziałkowy konkurs drużynowy może dać Polakom kolejne powody do radości. Podchodzi jednak do tego z dużym spokojem.
- Czy widzę szansę na walkę z Norwegami w drużynówce? Czas pokaże. Przed sobotnim konkursem też się wydawało, że Norwegowie są nie do pokonania, a jednak stało się inaczej. Nie nakręcamy się jednak bez potrzeby. Uważam, że stać nas na wiele, ale pod warunkiem, że każdy z nas zrobi to, co potrafi najlepiej - zapowiada.
- Na pewno jednak konkursy drużynowe zawsze wyciągają z nas więcej energii. Każdy z nas stara się zrobić wszystko tak jak trzeba. Bo wie, że jeżeli coś zawali, to zawali nie tylko sobie, ale i całej drużynie - dodaje.
Michał Bugno z Pjongczangu
Autor na Twitterze: Obserwuj @Michal_Bugno
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)