Według japońskich mediów, włodarze Sapporo nie wykluczają, że staną do wyścigu o organizację zimowych igrzysk olimpijskich w 2026 roku. Na razie wstępne kandydatury zgłosiły szwedzki Sztokholm, kanadyjskie Calgary i szwajcarskie Sion.
Japończycy mogą zastanawiać się nad sensem swojej kandydatury, ponieważ trudno wyobrazić sobie, by trzy razy z rzędu zimowe igrzyska odbyły się na jednym kontynencie. Dodając do tego letnią imprezę czterolecia w 2020 roku w Tokio, w przeciągu 10 lat igrzyska aż 4 razy zagościłyby w Azji.
Takiego rozwiązania nie wyklucza jednak Thomas Bach, przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, co może skłonić Japończyków do złożenia aplikacji. - Sapporo jest bardzo mile widziane wśród kandydatów. To przecież tradycyjne miasto, jeśli chodzi o sporty zimowe. Ma sporo udogodnień, jest zatem w dobrej sytuacji, by zgłosić swoją kandydaturę - podkreślił.
W ostatnich latach chętnych do organizacji igrzysk olimpijskich jest coraz mniej. Wynika to przede wszystkim z faktu, że z roku na rok wzrastają koszty przygotowania obiektów i przeprowadzenia najważniejszej imprezy czterolecia. Bach zapewnia jednak, że rosną także przychody od sponsorów igrzysk, a to powinno skłonić kolejne miasta, by zgłaszały swoje kandydatury do zorganizowania igrzysk.
Gdyby MKOl zdecydował się wybrać Sapporo na gospodarza igrzysk w 2026 roku, to najlepsi zimowi sportowcy świata po raz drugi zjechaliby do tej miejscowości. Wcześniej o medale rywalizowali w 1972 roku. Te igrzyska doskonale pamiętają polscy kibice. To zasługa Wojciecha Fortuny, który zdobył wówczas złoty medal w indywidualnym konkursie skoków narciarskich na dużym obiekcie.
ZOBACZ WIDEO Michał Bugno z Pjongczangu: Zagraniczni skoczkowie zachwycają się Stochem. "To dla nich niewiarygodne"