PKOl odpowiada na zarzuty kibiców. "Czy wolno odbierać szansę udziału w igrzyskach?"

Getty Images / Ronald Martinez / Na zdjęciu: reprezentacja Polski w Pjongczangu
Getty Images / Ronald Martinez / Na zdjęciu: reprezentacja Polski w Pjongczangu

Przy okazji zakończonych niedawno zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, na sporą grupę polskich sportowców spadło sporo hejtu, ze względu na osiągane przez nich wyniki. Pojawiły się zarzuty, że Polska wysyła na igrzyska "turystów".

Dwa medale (złoty i brązowy) - taki był dorobek polskich sportowców w Pjongczangu. Oba krążki wywalczone zostały przez skoczków narciarskich. Wynik ten był znacznie słabszy od osiągniętego cztery lata wcześniej w Soczi.

Niezadowoleni z takiego obrotu spraw kibice zaczęli głośno dopytywać o sens wysyłania na igrzyska sportowców, którzy nie gwarantują walki o czołowe lokaty. Spora część z nich łączy starty w zawodach z pracą zawodową, o czym szerzej pisaliśmy na łamach WP Sportowe Fakty TUTAJ.

Ponieważ w Pjongczangu wystartowała wyjątkowo liczna reprezentacja, zaczęto mówić o tzw. turystyce olimpijskiej. Zdaniem sporej grupy osób, polscy sportowcy wybrali się do Korei na wycieczkę, a nie żeby rywalizować o jak najlepsze pozycje. Głos w tej sprawie postanowił zabrać Polski Komitet Olimpijski.

- To fakt, że mieliśmy w Korei ekipę pokaźną, ale już znacznie wcześniej - w uzgodnieniu z Ministerstwem Sportu i Turystyki (które, jak wiadomo, ponosi zdecydowaną większość kosztów związanych ze szkoleniem, a więc także przygotowaniami olimpijskimi) - Sztab Przygotowań Olimpijskich, a później Zarząd PKOl, ustalił, że miejsce w reprezentacji powinni mieć ci sportowcy, którzy wywalczą kwalifikacje międzynarodowe - tłumaczy Henryk Urbaś, rzecznik prasowy PKOl, w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty.

ZOBACZ WIDEO: Denis Urubko będzie chciał wrócić na K2. Na razie stawia sobie inne cele

W Pjongczangu zaprezentowało się 61 sportowców z 11 dyscyplin. Henryk Urbaś zapewnia, że zostali oni wybrani w drodze eliminacji. - Na pewno więc na igrzyska pojechali nasi najlepsi w poszczególnych dyscyplinach. Pewnie, że w niektórych konkurencjach były to pojedyncze osoby i o większej konkurencji w walce o miejsce w ekipie olimpijskiej trudno było mówić. Jednak czy wolno nam odbierać szansę udziały w igrzyskach zawodnikowi, którzy walczy o to cztery lata albo i dłużej, jest najlepszy w kraju i kiedy ową międzynarodową kwalifikację zdobędzie, powiedzieć mu: "Sorry, ale nie..."? Czy byłoby to fair?

Podczas igrzysk w Vancouver i Soczi polscy sportowcy zdobyli po sześć medali. Mało kto liczył na powtórkę tych sukcesów, jednak dwa krążki wywalczone przez Biało-Czerwonych spotkały się ze sporym rozczarowaniem. Pewnie, że chcielibyśmy mieć w reprezentacji samych przyszłych medalistów, tylko - czy to jest w ogóle realne? - pyta rzecznik PKOl.

Część reprezentantów naszego kraju, aby móc uprawiać swoją dyscyplinę, musi podejmować pracę zawodową. Bez możliwości skupienia się wyłącznie na sporcie, trudno o osiąganie dobrych wyników. PKOl zaznacza jednak, że sportowcy nie pozostają bez wsparcia.

- Regulamin stypendialny resortu sportu premiuje zawodników zajmujących w imprezach rangi mistrzowskiej lokaty od pierwszej do ósmej. Pozostali mogą liczyć na wsparcie macierzystego klubu, związku sportowego (np. ze środków sponsorskich) lub sponsorów indywidualnych. W niektórych sytuacjach zawodników do lat 26. wspierają samorządy.

Choć sam PKOl bezpośrednio nie może wspierać sportowców, to stara się o to, aby olimpijczycy nie pozostali sami. - PKOl nie ma możliwości bezpośredniego wsparcia zawodników, ale w ramach programów pomocowych MKOl stara się popierać wystąpienia polskich związków sportowych o stypendia z funduszu "Solidarności olimpijskiej". Są one dedykowane konkretnym zawodnikom, z perspektywą udziału w kolejnych igrzyskach i później szczegółowo rozliczane. Warto też wspomnieć o programie tzw. dwutorowości kariery sportowej, w którym uczestnicy m.in. Komisja Zawodnicza PKOl - mówi Henryk Urbaś.

- Chodzi o to, by uprawianie sportu na możliwie wysokim poziomie łączyć ze zdobyciem wykształcenia lub zawodu. Współpracujące z tym programem agencje starają się kojarzyć sportowców z firmami gotowymi przyjąć ich do pracy i - co ważne - stworzyć im warunki pozwalające łączyć aktywność zawodową ze sportem - zakończył rzecznik prasowy PKOl.

61 polskich olimpijczyków przeszło długą drogę, aby móc wziąć udział w zimowych igrzyskach w Pjongczangu. Każdy z nich spełnił międzynarodowe wymogi, a następnie dołożył wszelkich starań, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik.

Komentarze (6)
avatar
Polta
9.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A Grzegorz Schetyna zapytany przez Konrada Piaseckiego w audycji " piaskiem po oczach " stwierdził , że Polska ma ok 10 szans medalowych a przywiezie ok 5-6 medali. I taki fachowiec od koszyków Czytaj całość
avatar
jotwu
9.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie rzeczniku,jeśli nie masz innych wyjaśnień to podaj się do dymisji lub zamilcz.Głupot nie wolno wypowiadać.To,że ktoś przez cztery lata przygotowuje się do igrzysk nie oznacza,że musi tam Czytaj całość
avatar
Nyctereutes
8.03.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Pieprzenie. Jakie minima? Alpejczycy w ogóle nie startują w PŚ, nawet w tym Europa Cupie, a pojechali. Męscy biathloniści zdobywają punkty raz na 4 lata, tak samo 3/4 kadry biegów narciarskich. Czytaj całość
avatar
yes
8.03.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Uważam, że na igrzyska olimpijskie, jako imprezę szczególną, powinni być zgłaszani zawodnicy gwarantujący dobre pozycje/wyniki. Nie powinien być to rodzaj pospolitego ruszenia.
Niektórzy zawo
Czytaj całość
avatar
przemop33
8.03.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Trzeba dodać , że iluś tam olimpijczyków załapało się tylko dlatego , że są ograniczenia co do uczestników z jednego kraju w jednej konkurencji .