Katastrofa na mistrzostwach świata. To koniec pewnej ery?! Kawęcki wysłał trenerowi wiadomość

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Radosław Kawęcki
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Radosław Kawęcki

Trwające mistrzostwa świata w Budapeszcie mogą stać się symbolem wymiany pokoleniowej w polskim pływaniu. Wiadomo już, że zmagania w fatalnym nastroju zakończy Radosław Kawęcki, który w eliminacjach 200 m stylem grzbietowym zajął dopiero 20. miejsce.

Ostatni raz tak słabo na mistrzostwach świata poszło mu w 2017 roku w... Budapeszcie. Wtedy zakończył rywalizację skończył na 18. miejscu. We wszystkich innych zawodach mistrzostw świata na długim basenie, Radosław Kawęcki docierał do finału i kończył ściganie na co najmniej siódmym miejscu.

Tym razem Polak pretensje może mieć tylko do siebie, bo rywale popłynęli bardzo wolno, a do wywalczenia awansu do półfinału wystarczyło uzyskać czas 1:59.77, a takie wyniki Kawęckiemu udawało się wykręcić nawet na treningach. Jest więc jasne, że 31-latek z Zielonej Góry nie popłynął na miarę swoich możliwości, a wynik 2:00.69 osiągnięty na docelowej imprezie jest jednym z najsłabszych w karierze.

Okazuje się, że wraz z trenerem dość szybko doszli do wniosku, co było powodem aż tak słabego występu. Wbrew pozorom w roli głównej wcale nie były problemy z bólem pleców, które wyeliminowały zawodnika z udziału w ostatnich mistrzostwach Polski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Szalone sceny po meczu Polaków!

- Niestety w ostatnim czasie Radek miał dużo spraw na głowie i dość mocno ucierpiał na tym nasz plan treningowy. Nie dość, że nie udało się wszystkiego zrealizować, to dodatkowo zawodnik nie miał czasu na regenerację, bo cały czas musiał załatwiać swoje sprawy. Przed startem nie widziałem w jego oczach błysku, ale to zrozumiałe, bo po prostu był zmęczony swoimi problemami - przyznaje trener najlepszego polskiego pływaka, Paweł Wołkow.

Za Kawęckim faktycznie trudne miesiące, bo nie dość, że jego narzeczona w maju urodziła mu drugie dziecko, to dodatkowo pływak cały czas musiał łączyć obowiązki sportowe z opieką nad synem z poprzedniego związku. To sprawiło, że musiał przedwcześnie opuścić zgrupowanie w Bydgoszczy, a na kolejne już nie pojechał.

Ostatnie tygodnie były dla niego na tyle wyczerpujące, że już wcześniej postanowił, że start w mistrzostwach świata będzie dla niego ostatnim na długim basenie. Doświadczony zawodnik rezygnuje tym samym z walki o medal na mistrzostwach Europy, a od pływania odpocznie nawet dwa miesiące. Nie ma się więc co dziwić, że pojawiły się pytania, czy wobec nowych obowiązków, zawodnik zdecyduje się jeszcze wrócić do pływania.

- O to akurat jestem spokojny. Tuż po starcie porozmawialiśmy szczerze, a chwilę później dostałem od niego wiadomość, że nie zamierza się poddawać i wróci znacznie silniejszy. Jestem przekonany, że tak będzie - dodaje trener zawodnika.

Warto dodać, że awansu do finału w Budapeszcie nie uzyskał także Konrad Czerniak (będzie miał szansę jeszcze na 50 m st. dow.), a inny czołowy polski pływak ostatnich lat, Kacper Majchrzak w ogóle nie uzyskał kwalifikacji. W czołowych rolach w naszej reprezentacji występują więc na razie 17-letni Ksawery Masiuk (6. miejsce na 100 m st. grzbietowym) i 18-letni Krzysztof Chmielewski (9. miejsce na 200 m st. dow.).

Czytaj więcej:
Kilku Rosjan zbojkotowało rodzimą ligę
Polacy zmierzyli się ze ścianą

Komentarze (0)