Niemiecka pływaczka zdobyła złoty medal na mistrzostwach świata w Dosze w 2024 roku, co było ogromnym sukcesem. Jednak jej występ na igrzyskach olimpijskich w Paryżu zakończył się czwartym miejscem, co z kolei zostało odebrane jako rozczarowanie.
W rozmowie z "Bildem" 24-letnia Angelina Koehler opowiedziała o trudnych doświadczeniach związanych z hejtem po jej słowach na temat dopingu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Partnerka Dybali skradła show. Co za kreacja!
Brązowy medal podczas IO Paryż 2024 przypadł Chince Yufei Zhang, podejrzewanej o doping. Po tym, jak Koehler publicznie opowiadała się za sportem wolnym od dopingu, spotkała się z ogromną krytyką i wrogością, głównie ze strony chińskich użytkowników.
- Zostałam zaatakowana przez chińskie boty w języku angielskim i niemieckim. Nazywano mnie nazistką i wysyłano mi zdjęcia z hitlerowskimi pozdrowieniami. Z powodu zdiagnozowania u mnie ADHD (zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi - przyp. red.) twierdzono, że napompowano mnie lekami. Mimo, że ja nie biorę żadnych leków! - wyznała na łamach gazety.
Pomimo krytyki, mistrzyni świata nie zamierza jednak rezygnować z walki o czysty sport. - Moje wypowiedzi dotyczyły systemu, a nie konkretnej zawodniczki - podkreśliła.
Koehler przyznała, że te doświadczenia wpłynęły na jej podejście do przyszłych zawodów. - Teraz mam obawy przed spotkaniem z chińską drużyną pływacką i reakcją tamtejszej publiczności - podsumowała.