Rozpaczliwy apel do Agaty Wróbel: "Odezwij się, my naprawdę chcemy ci pomóc"

Depresja, cukrzyca, fatalna sytuacja finansowa. Agata Wróbel znalazła się na życiowym zakręcie. Może z niego wyjść, bez większych problemów. Bo ma wokół siebie wiele życzliwych osób. Musi jednak tego chcieć.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Agata Wróbel podczas jednej z konferencji prasowych, w 2010 roku Newspix / Maciej Śmiarowski / Agata Wróbel podczas jednej z konferencji prasowych, w 2010 roku.
Agata Wróbel przez wiele lat nie przyjmowała pomocy z żadnej strony. Nie chciała. A chętnych, aby wyciągnąć byłą mistrzynię świata, Europy i medalistkę olimpijską z niebytu, było wielu. Jej były szkoleniowiec Ryszard Soćko oferował pracę w jednym z najsilniejszych ośrodków ciężarowych w Siedlcach. Grażyna Rabsztyn chciała, aby Wróbel pomagała w 2012 roku przy misji olimpijskiej w Londynie, a obecny prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, Mariusz Jędra, od lat namawia ją na kurs trenerski, aby potem zaproponować jej pracę szkoleniową. Po latach zupełnej ciszy medialnej, jedna z najwybitniejszych polskich sportsmenek poprosiła o pomoc finansową... kibiców.

Założyła w serwisie zrzutka.pl (tutaj bezpośredni link >>) akcję, której celem było zebranie 20 tysięcy złotych. W ciągu doby zebrała ponad 120 tysięcy zł. Wydaje się, że to koniec problemów naszej byłej sztangistki. Niestety. To nie takie proste. Te pieniądze nie zakończą - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - problemów Wróbel.

Marek Bobakowski, WP SportoweFakty.pl: Czy ma pan kontakt z Agatą Wróbel?

Mariusz Jędra, były zawodnik, a obecnie prezes PZPC: Miewam. Kontaktujemy się przez Facebooka.

Dlaczego powiedział pan "miewam"?

Bo z Agatą jest tak, że raz odpowiada, a innym razem nie. Obecnie, od kilku dni jest cisza.

Numeru telefonu pan nie ma?

Nie mam. Nawet dzisiaj dzwonili do mnie z ministerstwa sportu, abym im ułatwił kontakt z Agatą, bo minister Witold Bańka chce zaproponować jej pracę (pisaliśmy o tym TUTAJ >> - przyp. red.). Niestety, nie mogłem im przekazać aktualnego numeru. Obawiam się, że w Polsce niewiele osób go ma. Może udałoby się policzyć na palcach jednej ręki.

Niewiele osób też wie, gdzie dokładnie mieszka nasza mistrzyni. Podobno w okolicach Bielska-Białej.

Wiem, że po śmierci mamy (w 2016 roku - przyp. red.) sprzedała nieruchomość w Jeleśni i wyprowadziła się do... No właśnie, znów jesteśmy w sferze domysłów. Ale tak, ma pan rację: mieszka albo na przedmieściach Bielska-Białej, albo gdzieś bardzo blisko.

Dlaczego tak to wygląda?

Bo Agata nie chce stałego kontaktu ze środowiskiem sportowym. Tak wybrała.

To może trzeba jej pomóc?

Myśli pan, że nie próbowałem? Wielokrotnie namawiałem ją na przyjazd na kurs trenerski. Chciałem, aby otrzymała oficjalnie "papiery" i wtedy mógłbym ją zatrudnić w związku. Nic z tego. Zawsze odmawiała, albo nie przyjeżdżała. Nie reagowała na wyciągniętą dłoń. Aby komuś pomóc, ten ktoś musi chcieć przyjąć tę pomoc.

A wiedział pan o problemach finansowych Wróbel?

Mogłem się domyślać. Czasami odzywała się na Facebooku z pomysłem np. abym pomógł jej sprzedać medal olimpijski. Tym bardziej namawiałem ją na przecięcie tej sytuacji i podjęcie stałej pracy. Przecież miesięcznie ma ok. 2600 zł emerytury olimpijskiej, więc jakby dorobiła trochę w pracy trenerskiej, to wystarczyłoby jej na godne życie.

Ze zbiórki uzyska sporą kwotę, może w końcu stanie na nogi.

Życzę jej tego z całego serca, ale boję się, że te pieniądze niczego nie załatwią. Agata nie potrzebuje dużych pieniędzy. Ona potrzebuje stałej pracy, zrozumienia, rozmowy, towarzystwa ludzi. Skoro pisze oficjalnie, że zmaga się z depresją, to nie zaleczy jej pieniędzmi. Wręcz przeciwnie. Wiem od osób, które są jej bliżej niż ja, że ten zalew pieniędzy od kibiców ją przeraził. Ona nie bardzo wie, co teraz zrobić.

Tym bardziej trzeba pomóc.

Mogę wsiąść w samochód o każdej porze dnia i nocy. Pojadę do Bielska-Białej, porozmawiam, zaproponuję współpracę, przywiozę do Warszawy, pomogę w znalezieniu mieszkania... Wszystko zrobię, tylko muszę wiedzieć, gdzie mam jechać i muszę być pewny, że Agata tego chce. Nie da się pomóc "na siłę".

Zadzwonił do mnie dosłownie chwilę przed naszą rozmową redakcyjny kolega z informacją, że skontaktowała się z nim dietetyczka sportowa, która chce zupełnie za darmo pomóc Agacie w jej problemach zdrowotnych (ma cukrzycę - przyp. red.). Nie chce rozgłosu, chce to zrobić anonimowo, bez kamer. Super. Świetna wiadomość. Tylko, że nie mam jak przekazać tej informacji. Bo Agata Wróbel nie odpowiada również na moje wiadomości.

Widzi pan. Czyli doskonale pan wie, jak to jest. Jestem dokładnie w takiej samej sytuacji. I dziesiątki innych osób, które chcą jej dobra. Korzystając z okazji, może zaapelujmy do Agaty jeszcze raz: "odezwij się, my naprawdę chcemy ci pomóc".




ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Szczęście w nieszczęściu Jakuba Przygońskiego. "Ciągle ma szansę na podium"
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×