Ciekawe, czy okolicach legendarnej Col de Turini, zauważono ostatnio wzrost przygnębienia, bo pomimo że Rajd Monte Carlo, już lada chwila przewróci do góry nogami życie okolicznych mieszkańców, czegoś w tym roku zabraknie. Znacie to uczucie, gdy uporczywie dążycie, do osiągnięcia czegoś niemożliwego, do pokonania przeciwności. Tak wyglądało ostatnie 10 lat w WRC i praktycznie wszystkie edycje Rajdu Monte Carlo, dla kierowców którzy próbowali dogonić Sebastiena Loeba. Od 2003 roku, stawał na najwyższym stopniu podium w siedmiu z ośmiu Rajdów Monte Carlo będących eliminacją mistrzostw świata (w latach 2009-2011 Monte było eliminacją IRC), z kronikarskiego obowiązku dodam, że w tym ósmym był drugi.
Tegoroczny sezon będzie pierwszym, kiedy nikt nie będzie gonił Loeba. Francuz definitywnie zakończył rajdową karierę, osieracając przy okazji Citroena, który wyraźnie sobie z tym nie radzi, ale także przeciwników. Żaden z nich nie udowodni, że jest lepszy od dziewięciokrotnego mistrza świata. Dla wielu fanów rajdów, decyzja o końcu tej hegemoni, była niemal jak zbawienie. Wreszcie WRC miało odzyskać czar rywalizacji, jednak szybko okazało się, że na miejsce jednego Sebastiena, szybko znalazł się drugi też Sebastien, też Francuz, też szybki i też niestety niepokonany. Wspominałem, już o nim przy okazji jednego z felietonów, na moim blogu Czy Ogierowi uda się pobić rekordy starszego kolegi? To pokaże czas...
Jednak, w pierwszym roku ery postloebowskiej, nieraz pewnie zatęsknimy za starym francuskim mistrzem. Monte Carlo już pewnie tęskni. A sam Loeb? Czy poczuje mrowienie w rękach w czwartkowy poranek, dokładnie o 7:28, kiedy to broniący tytułu Sebastien Ogier rozpocznie sezon 2014? Czy nie pomyśli - ja bym pojechał to szybciej?
Podczas ostatniego Rajdu Janner, były mistrz świata Marcus Gronholm, występujący jako ekspert Eurosportu, twierdził że nie brakuje mu rywalizacji, walki o sekundy, że jest szczęśliwy w tym co robi (w prowadzeniu centrum handlowego). Jakoś mu nie wierze, że do końca życia będzie jeździł z przepisową prędkością i nigdy nie wróci, choćby na krótki rajd. Loeb "emeryturę" spędza nieco ciekawiej, cały czas w szybkim tempie ( w tym roku zadebiutuje w WTCC ), jednak być może, pewnego dnia obudzi się i postanowi, że brakuje mu atmosfery Monte Carlo, czy wtedy ktoś go zatrzyma?
Zapraszam do śledzenia mojego bloga, oraz ćwierkania.