Elfyn Evans w drodze po historyczny sukces w WRC "Zostało już niewiele kilometrów"

PAP/EPA / REPORTER IMAGES / Na zdjęciu: Elfyn Evans
PAP/EPA / REPORTER IMAGES / Na zdjęciu: Elfyn Evans

Walia może świętować w niedzielę swój największy sukces w historii rajdowych mistrzostw świata. Urodzony w Dolgellau Elfyn Evans jest na najlepszej drodze do pierwszego w karierze zwycięstwa w WRC.

W tym artykule dowiesz się o:

Elfyn Evans i Daniel Barritt są wiodącą załogą po dwóch z trzech etapów przedostatniej rundy mistrzostw świata WRC rozgrywanej w Walii. Kierowca M-Sportu w sobotę wygrał 6 z 9 odcinków specjalnych, położonych na trasach niedaleko swojej rodzinnej miejscowości Dolgellau, i w niedzielę, na dystansie nieco ponad 41 kilometrów, będzie bronił 50 sekundowej przewagi nad kolejnym rywalem.

- Nie zostało nam wiele kilometrów, ale zadanie nie będzie łatwe. Odcinki są zdradliwe, z dużą ilością gwałtownych dohamowań i bez żadnego miejsca na ucieczkę - powiedział Evans przed finałowym dniem rajdu.

W sobotę Walijczyk dał popis przede wszystkim na długim nocnym oesie Aberhirnant. Osłoniętą mgłą trasę pokonał dopiero z siódmym czasem, ale i tak lepszym od kierowców bezpośrednio walczących z nim o zwycięstwo.

- Tak naprawdę, to cieszę się, że udało nam się przejść bezbłędnie przez nocne oesy. Mgła na Aberhirnant była tak ogromna, że nie było praktycznie widać drogi. Udało nam się dojechać do mety, a jak się później okazało, powiększyliśmy jeszcze swoje prowadzenie - dodał.

ZOBACZ WIDEO Jakub Przygoński: Niedługo e-sportowcy mogą być równie szybcy w prawdziwych autach
[color=#000000]

[/color]

Mający zupełnie wyższe cele podczas weekendu w Walii drugi kierowca M-Sportu, Sebastien Ogier po świetnej postawie na nocnych odcinkach specjalnych awansował na drugą lokatę w rajdzie. Francuz był jednak blisko odpadnięcia z zawodów po przygodzie pod koniec 15 OS. Skończyło się tylko na przebitej oponie z doskonałym czwartym czasie.

- Gdy przychodzi ci walczyć w takich warunkach, jak na sobotnich wieczornych oesach, to nie ma miejsca na ryzyko. W ten sposób możesz tylko stracić łatwo minutę lub więcej. Widoczność na była fatalna, ale zdecydowaliśmy się podjąć próbę - powiedział Ogier.

- Wszystko szło dobrze aż do ostatniego kilometra (15 OS), gdy nie widziałem kompletnie nic w zakręcie. Uderzyliśmy w coś i uszkodziliśmy przednie koło, w dodatku tracąc na dobre hamulec. Myślałem wtedy, że będzie problem z ukończeniem dnia - dodał.

Ogier mimo potwierdzonej awarii jednej z tarcz hamulcowych, na ostatnim odcinku specjalnym finiszował na piątej pozycji i utrzymał fotel wicelidera. W niedzielę musi musi zadbać, by nie zdobyć 6 punktów mniej od Otta Tanaka i 7 mniej niż Thierry Neuville, by świętować zdobycie piątego tytułu mistrza świata w karierze.

Komentarze (0)