Chodzi o wydarzenia z 2013 roku. Były kierowca rajdowy przekroczył wówczas prędkość, lecz nie zgadzał się z pomiarem dokonanym przez funkcjonariuszy. Ci w terenie, na którym można było jechać maksymalnie 90 km/h, zmierzyli "Hołkowi" aż 204,4. Zdarzenie miało miejsce na drodze krajowej S7 niedaleko Żurominka (powiat mławski, województwo mazowieckie).
Mandat nie został przyjęty, bo kierowca zakwestionował dyskusyjną metodę pomiaru. Polegała ona na tym, że wideorejestrator wskazywał prędkość radiowozu, a nie auta, wobec którego stwierdzano wykroczenie.
- Nie użyto radaru, lecz urządzenie, które sczytywało prędkość z kół. Ten pan miał chyba wielką ochotę "przywalić" Hołowczycowi, zresztą użył wiele słów na "k", a w pewnym momencie nazwał mnie "gn...". Jego nastawienie od początku było dość jasne - tłumaczył wówczas "Hołek".
- Nie odważyłbym się starym Oplem Vectrą jechać 200 km/h. Ten pan - co widać na filmie - wyprzedzał na linii ciągłej, zjeżdżał na przeciwległy pas, a auta jadące z naprzeciwka musiały używać pasa awaryjnego, żeby mu ustąpić. Poniósł ogromne ryzyko dla wątpliwej jakości filmu. Dojeżdżając do mnie z ogromną prędkością, nacisnął guzik, nagrał film i potem mówił, że to ja jechałem tak szybko. Urządzenie, którego wtedy użyto, jest bardzo niedoskonałe, zresztą w wielu krajach wycofuje się je z użytku. Nie ma ono możliwości zmierzenia jednorazowego. Auto, w którym się ono znajduje, musi przez 100 metrów jechać z taką samą prędkością jak auto poprzedzające, by pomiar był prawidłowy - zaznaczył Hołowczyc.
Do działania przystąpił wtedy biegły, który orzekł, że prędkość samochodu prowadzonego przez kierowcę rajdowego wyniosła nie 204,4 km/h, a 161. Ostatecznie Hołowczyc nie został ukarany, bo sprawa się przeciągała i po dwóch latach uległa przedawnieniu.
Teraz procedury są już inne, gdyż po przekroczeniu prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h, policjanci odbierają kierowcy prawo jazdy na okres trzech miesięcy i wręczają mu jedynie pokwitowanie, na mocy którego może prowadzić jeszcze przez 24 godziny.
Ne terenie gminy Nowa Ruda na Dolnym Śląsku Hołowczyc jechał z prędkością 113 km/h przy ograniczeniu do 50.
ZOBACZ WIDEO: Mikołaj Sokół: Robert daje z siebie maksimum. Pracy na pewno mu nie zabraknie
1) bezwzględne traktowanie wykroczeń przez "milicję" w celu wykonania założonych celów aby osiągnąć minimalny pułap premiowy.
Dzieki takim działaniom milicja traci w oczach Czytaj całość
Bo to pirat drogowy powodujące zagrożenie na drodze dla życia innych kierowców.