Były kierowca rajdowy, który według policjantów jechał z prędkością 113 km/h w terenie zabudowanym (przy ograniczeniu do 50), podkreślił na Facebooku, że nie przekroczył 100 km/h, zaś odczyt odnosił się do prędkości radiowozu, a nie jego auta. Kwestionował też ciśnienie opon w pojeździe, którym poruszali się policjanci, co miało zawyżyć wynik pomiaru.
- Każdy kierowca ma prawo się bronić w sytuacji, gdy popełni wykroczenie. Nie mam w zwyczaju komentować takiego zachowania - mówi WP SportoweFakty asp. szt. Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu (do zdarzenia doszło na terenie gminy Nowa Ruda na Dolnym Śląsku).
Jak policjanci odnoszą się do zarzutów Krzysztofa Hołowczyca? - Działanie policjantów było w pełni zgodne z procedurami, a urządzenie, którego użyto do pomiaru, jest zalegalizowane. To wideorejestrator, który mierzy prędkość pojazdu znajdującego się przed radiowozem - podkreślił Petrykowski.
Przeczytaj także: Krzysztof Hołowczyc bez prawa jazdy, ale czy słusznie? Kierowca nie przyjął mandatu
Sprawa będzie mieć finał w sądzie. - Kierowca otrzymał propozycję mandatu w wysokości 400 zł i 10 pkt. karnych. Nie przyjął go, do czego ma pełne prawo - zaznaczył rzecznik prasowy.
Hołowczyc stracił prawo jazdy w czwartek i przez najbliższe trzy miesiące nie będzie uprawniony do prowadzenia samochodu.
W 2013 roku kierowca miał podobne kłopoty. Wtedy również nie przyjął mandatu, kwestionując prawidłowość warunków, w jakich dokonano pomiaru. Sprawą zajął się biegły, ale ostatecznie uległa ona przedawnieniu i do wymierzenia kary nie doszło.
Przeczytaj także: Krzysztof Hołowczyc nie po raz pierwszy ma problemy z policją
Przeczytaj także: Krzysztof Hołowczyc broni się przed zarzutami. "Pomiar był przeprowadzony nieprawidłowo"
ZOBACZ WIDEO Absurd w eliminacjach. Kamerzysta przeszkodził Justynie Święty
Bierze się problem na klatę ,a Ty tłumaczysz się jak ciotka