Konstantin Żilcow to jeden z bardziej doświadczonych pilotów w rajdach terenowych. Rosjanin jeszcze w latach 90. rywalizował na terenie ojczyzny jako kierowca, by na początku XXI wieku zmierzyć się po raz pierwszy z Rajdem Dakar. W pewnym momencie Żilcow przesiadł się z fotela kierowcy na pasażera i zaczął przygodę z nawigowaniem.
W roku 2014 pilot tworzył załogę z Krzysztofem Hołowczycem, a polsko-rosyjski duet ukończył Dakar na szóstej pozycji. Był to jedyny występ tej pary w najtrudniejszym rajdzie świata, bo w kolejnej edycji partnerem "Hołka" był już Xavier Panseri. To właśnie z Francuzem olsztynianin świętował pierwsze i jedyne w karierze podium w klasyfikacji generalnej Dakaru.
Żilcow nie zrezygnował jednak z rajdów terenowych i ani myśli odpuszczać Dakaru w sezonie 2023, choć ze względu na wojnę w Ukrainie, Rosjanie muszą w nim wystartować pod neutralną flagą. Są też zobowiązani podpisać dokument FIA o wyrażeniu solidarności z narodem ukraińskim. 57-latek postanowił wybrnąć z tej sytuacji poprzez zmianę obywatelstwa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu
W rozmowie z rosyjską telewizją Żilcow nie ujawnił, w jakim państwie postarał się o paszport. Zdradził jedynie, że ma nadzieję, iż nie będzie mu on potrzebny, bo FIA i organizatorzy Dakaru przestaną robić problemy Rosjanom. - Jesteśmy w stałym kontakcie z przedstawicielami FIA. Wszystko opiera się na prawnych niuansach. Sam dokument federacji nie jest zbyt przerażający, ale jest w nim kilka problematycznych punktów. Jeśli zostaną one usunięte, nie będzie kłopotu - powiedział Żilcow w Match TV.
- O ile rozumiem, to wszyscy czekają, aż sprawy się zmienią. Wszystkie federacje, w tym samochodowa, patrzą na siebie i czekają, kto pierwszy się wyłamie i zacznie przestrzegać zasady, że sport jest wolny od polityki - dodał pilot z Moskwy.
Problemem rosyjskich sportowców jest przyjęcie przez reżim Władimira Putina prawa, zgodnie z którym krytykowanie wojska i jego działań w Ukrainie może skutkować odpowiedzialnością karną. Grozi za to nawet 15 lat pozbawienia wolności. Dlatego od początku inwazji kierowcy nie chcą podpisywać dokumentów FIA, by nie trafić za kratki.
- Wszyscy mówią nam, że sportowcy z Rosji, którzy zmienili albo zmienią obywatelstwo, nie będą traktowani w kraju jak zdrajcy. W przypadku Dakaru problem jest taki, że nie wystarczy startować z licencją innego państwa, ale trzeba też posiadać inny paszport niż rosyjski. Dlatego zapewniłem już sobie komplet dokumentów - wyjawił Żilcow.
- Na najbliższych mistrzostwach Rosji w Uljanowsku wystąpię jako obcokrajowiec. Muszę rywalizować, muszę występować w rajdach, bo inaczej stracę formę. Na dodatek kariera w motorsporcie trwa krótko, czasem trzeba podejmować radykalne decyzje. Ciągle słyszymy od władz "spokojnie, wszystko się zmieni". Jednak nic się nie zmienia. Nie ma perspektyw dla sportu zawodowego w Rosji i Rosjan - zakończył były pilot Hołowczyca.
Czytaj także:
Włochy oczekują przeprosin od legendy F1. Obraził prezydenta kraju
Nowy format weekendu F1. Punkty za treningi i wyścigi z odwróconą kolejnością?