5 stycznia zawodnicy startujący w Rajdzie Dakar zaliczyli drugi etap stanowiący pętlę wokół Ha'il. Miasto określane jest jako stolica rajdów terenowych w Arabii Saudyjskich i miejsce, wokół którego rozciągają się największe i bardziej wymagające piaski i wydmy w świecie rajdów. Załogi miały do pokonania łącznie 645 kilometrów, z czego 373 kilometry stanowił piaszczysty odcinek specjalny.
Zawodnicy Energylandia Rally Team zajęli kolejno 6., 7. oraz 8. pozycję na mecie etapu, z niewielkimi stratami do zwycięzców. Dzięki takim wynikom Eryk Goczał z Oriolem Meną utrzymali 2. miejsce w klasyfikacji generalnej kategorii SSV.
Z kolei Marek Goczał z Maciejem Martonem znajdują się aktualnie na 5. pozycji w rajdzie, zaś Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk są na 6. miejscu. - To był fajny dzień, trudny technicznie. Startowaliśmy z 80. pozycji, więc koleiny były już bardzo duże, ciężko się w takich koleinach prowadzi. Walczyliśmy cały czas, próbowaliśmy odrobić co się da. Mieliśmy słabszą końcówkę odcinka, bo słońce zaczęło nam świecić prosto w oczy, była już tylko jedna droga - ciasna, kręta między wydmami i tam niewiele już mogliśmy zrobić - powiedział Marek Goczał.
Marek Goczał jeszcze do niedawna prowadził w klasyfikacji SSV, ale w środę miał wypadek i stracił sporo czasu. Piątek będzie dla niego kolejną okazją do odrabiania strat. - Startujemy z 35. miejsca, więc pociśniemy jeszcze mocniej. W czwartek wyprzedziliśmy około 28 samochodów, nikt nie zjeżdża od razu, więc na każdym wyprzedzaniu jest kilkadziesiąt sekund straty. Robiliśmy co w naszej mocy, auto jest całe, nie było żadnej awarii. W piątek walczymy dalej - podsumował Marek Goczał, który wraz Maciejem Martonem zajmuje obecnie 5. miejsce w klasyfikacji generalnej SSV.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Pozycję wicelidera Dakaru w klasyfikacji SSV zajmuje syn Marka Goczała - Eryk. - Muszę powiedzieć, że to był na pewno jeden z trudniejszych etapów Dakaru. Mnóstwo dziur, przyjęliśmy mnóstwo wstrząsów na samochód. Ale znów mieliśmy dużą frajdę i staraliśmy się atakować do samej mety. Myślę, że z punktu widzenia nawigacji nie był to najbardziej skomplikowany etap. Staraliśmy się trochę przycinać trasę i mam nadzieję, że zyskaliśmy na tym drobną przewagę - powiedział 18-letni debiutant.
Ze swojej jazdy zadowolony jest też Michał Goczał. - Cały ten etap składał się z piachu i wydm. To był naprawdę trudny odcinek dla samochodów. Mieliśmy mnóstwo camel grassu i takich miejsc, gdzie Can-Am naprawdę dostawał w kość. W środę wymieniliśmy mnóstwo części, a teraz też trzeba będzie bardzo dokładnie przejrzeć samochód - przyznał kierowca Energylandia Rally Team.
- Jesteśmy na mecie i to jest najważniejsze. Daliśmy z siebie wszystko. Pod względem nawigacji poradziliśmy sobie dobrze, tempo też było zadowalające, staraliśmy się przejechać ten etap bezpiecznie - podsumował Michał Goczał.
Czytaj także:
Wyciekły szczegóły nowego bolidu Ferrari. Włosi chcą skopiować Red Bulla
Prali brudne pieniądze poprzez sport? Sponsor Verstappena ma problemy