- Cieszę się z wyniku, chociaż mogło być lepiej. Chilijczyk w Mini (Boris Garafulic) dwa razy nie chciał nas puścić. Przez 20 kilometrów Rafał mu trąbił Sentinelem. Ale jesteśmy sportowcami i nie będziemy składać protestu - powiedział Adam Małysz.
- To był strasznie trudny dzień, kilometrowo najdłuższy. Ale fajnie jak jest wynik, jesteśmy na mecie, wszystko jest w porządku. Możemy się cieszyć. Nie było jakichś przygód, więc jesteśmy zadowoleni. W górach jechaliśmy bardzo rozważnie. Było bardzo dużo kamieni, skał, odcinek raczej europejski i fajnie mi się jechało.
- Mini kurzyło nam przed nosem. Koniecznie chcieliśmy je wyprzedzić i jak wyjechaliśmy z kurzu, dwa razy znaleźliśmy się poza drogą - raz w krzakach, drugi raz poszliśmy przez pole. To jedyne dzisiejsze przygody - zakończył polski kierowca.
Źródło: malysz.pl