- Nie potrafię już zliczyć, ile razy odwiedzałem Polskę. Myślę, że to było co najmniej dziesięć razy, ale prawdopodobnie dużo więcej - mówi nam Nasser Al-Attiyah, który w czwartek zawitał do naszego kraju w ramach przygotowań do Rajdu Dakar 2026. Katarczyk wygrywał najtrudniejszą imprezę terenową świata już pięciokrotnie. Teraz celuje w szósty triumf, ale pierwszy w barwach Dacii. Rumuńska marka wkroczyła do świata rajdów terenowych, aby poprzez motorsport dotrzeć do nowych klientów.
Szejk z Kataru odwiedził Polskę. "Pokochałem wasz kraj"
Al-Attiyah pilnie strzeże informacji o swoim majątku. Portal uaestories.com napisał jedynie, że "rodzina Al-Attiyahów stanowi potężną siłę w katarskim krajobrazie gospodarczym". "Znana jest nie tylko z bogactwa, ale też z różnorodnych i wpływowych przedsięwzięć biznesowych" - napisano w bliskowschodnim serwisie. Majątek całej rodziny oszacowano na ponad 3 mld dolarów.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica nie kryje się z wiarą w Boga. "Kiedyś mocno chroniłem temat religii"
- Pierwszy raz odwiedziłem Polskę grubo ponad dziesięć lat temu i szybko okazało się, że kibice mnie rozpoznają i krzyczą moje imię. To było bardzo miłe. Widać w was pasję do motorsportu. Lubię tu przyjeżdżać i to nie tylko na rajdy. Macie piękne tereny do jazdy w terenie i treningów, ale też muszę przyznać, że Polska jest niesamowita. Macie również pyszne jedzenie - dodaje szejk z Kataru, którego ród spokrewniony jest z rodziną królewską Al Thani.
W barwach Dacii w Dakarze 2026 wystartują też Sebastien Loeb, Lucas Moraes i Cristina Gutierrez Herrero. Do Polski zawitał jednak tylko Nasser Al-Attiyah, co było wyraźnym życzeniem kierowcy. - Gdy kierownictwo Dacii powiedziało, że mamy jechać do Polski, aby promować Dakar, to powiedziałem od razu, że będę szczęśliwy, jeśli padnie na mnie. Kilkukrotnie wygrywałem rajd Baja Poland, startowałem w Mikołajkach w Rajdzie Polski i zawsze chętnie tu wracam - zdradza Al-Attiyah.
54-latek ma bogatą karierę w motorsporcie. Nie ogranicza się wyłącznie do startów w terenie, ale można go spotkać również w rajdach samochodowych WRC. Na przestrzeni lat Katarczyk rywalizował z wieloma Polakami, ale jednego zapamiętał w sposób szczególny. Mowa o Krzysztofie Hołowczycu, który jako jedyny reprezentant naszego kraju stanął na podium najwyższej kategorii Dakaru.
- Hołowczyc był świetny w tradycyjnych rajdach, a później również w terenie. Zdążyłem go poznać bardzo dobrze i mogę go nazwać swoim przyjacielem. Najważniejsze jest jednak to, że macie wielu młodych zawodników, jak chociażby Goczał. Z tego co zdążyłem zauważyć, Polacy kochają motorsport. Macie benzynę we krwi - uważa Al-Attiyah.
Medal olimpijski ważniejszy niż rajdy
Nasser Al-Attiyah karierę w rajdach rozpoczął w 1989 roku. Początkowo ograniczał się do występów w ojczyźnie i na Bliskim Wschodzie. Potrzebował ponad dekady, aby wybić się na poziom międzynarodowy. Z perspektywy czasu Katarczyk ma świadomość, że może czuć się bohaterem narodowym w swoim kraju.
- Zrobiłem wiele dla mojego kraju, aby umieścić Katar na mapie i rozsławić go na arenie międzynarodowej. Zanim nie zacząłem startować, to nikt nie słyszał o Katarze w światowym motorsporcie. Ostatnio organizowaliśmy mistrzostwa świata w piłce nożnej i można powiedzieć, że mamy swoje pięć minut - uważa Al-Attiyah, którego cieszy to, że ojczyzna zaczyna znaczyć coraz więcej na arenie międzynarodowej. To m.in. zasługa sprzedaży ropy i gazu, na której Katar zbił fortunę.
- Dla Kataru ostatnie lata to wielki krok naprzód. Między innymi dzięki piłce nożnej zrobiło się głośno o moim kraju - przyznaje katarski kierowca, który nie ogranicza się jedynie do występów w rajdówce.
Al-Attiyah ma też na swoim koncie występy w igrzyskach olimpijskich. Już w 2004 roku był bliski zdobycia brązowego medalu w skeecie olimpijskim, ale ostatecznie konkurs strzelecki zakończył na czwartym miejscu. Marzenie zrealizował osiem lat później, gdy z IO w Londynie wrócił z brązowym "krążkiem".
- Medal olimpijski znaczy dla mnie najwięcej. Mam wiele zwycięstw w Dakarze i rajdach, ale gdy wygrywasz złoto albo inny medal na igrzyskach, to uczucie jest zupełnie inne. Czekasz na IO cztery lata i gdy w końcu sięgasz po sukces, to zdajesz sobie sprawę, że będziesz musiał czekać kolejne cztery lata, aby to powtórzyć. Dlatego to coś specjalnego. Medal z IO w Londynie mam w swoim pokoju i patrzę na niego każdego dnia. Mam tam też trofea rajdowe, ale jednak ten medal ma wyjątkowy smak - mówi Al-Attiyah.
Praca zespołowa kluczem do sukcesu
- Jestem gotowy na Dakar 2026. Każdy mówi, że jestem faworytem, bo wywodzę się z pustyni. Dam z siebie wszystko. Wciąż czuję się w sobie głód zwycięstw - mówi nam wprost Al-Attiyah, który nie myśli o końcu kariery. Za kilka tygodni będzie świętował 55. urodziny, podczas gdy ponad 60-letni Carlos Sainz udowadnia, że w takim wieku wciąż można triumfować w Dakarze.
- Czuję, że jestem w dobrej formie fizycznej. Każdy sport wymaga odpowiedniej kondycji i treningu, nie inaczej jest w rajdach. Kilka lat temu zdałem sobie sprawę, że muszę poprawić dyspozycję fizyczną. Taką szczególną motywacją dla mnie były igrzyska olimpijskie i to dało efekt w postaci medalu - zdradza Katarczyk, który podkreśla, że w sporcie "musisz pracować dla siebie, bo to kluczowe dla rozwoju".
Szejk z Kataru ma jednak świadomość, że w takich rajdach jak Dakar niezwykle ważna jest praca zespołowa. Wystarczy mała przygoda na trasie, jak urwane koło, aby odpaść z walki o zwycięstwo. Wtedy trzeba jednak jechać dalej i być gotowym na niesienie pomocy koledze z zespołu, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Chcę wygrać Dakar dla Dacii. Kocham zwyciężanie, ale to zespół bardzo ciężko pracuje na to, aby to było możliwe. Bez pracy inżynierów i mechaników nie bylibyśmy w czołówce. To dotyczy nie tylko mnie, ale też Seba czy Lucasa. Są kierowcy, którzy od lat walczą w czołówce Dakaru, ale nigdy go nie wygrali. Jeśli robisz to w pojedynkę, to musisz mieć mnóstwo szczęścia, aby zwyciężyć. To możliwe, ale mimo wszystko trudne. My pracujemy razem przede wszystkim na to, aby Dacia wygrała - podsumowuje Al-Attiyah.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty