Zawodnicy przekroczyli Andy i rozpoczęli chilijską część rajdu. Odcinek wytyczony był na terenie, który pamięta jeszcze czasy, kiedy w okolicy znajdowało się największe słone jezioro na świecie. To kolejna trasa, której droga znajdowała się na wysokości ponad 3 500 m n.p.m.
Dla Adama Małysza i Rafała Martona to był dobry dzień. Podczas 302 kilometrowej trasy do miejscowości Calama jechali dobrym tempem, utrzymując stałą pozycję w klasyfikacji. Ostatecznie na metę dojechali z czasem 2 godziny 52 minuty i 45 sekund. O niespełna 20 minut szybszy okazał się Nasser Al Attiyah, który został liderem etapu.
- Mamy dobre wrażenia z odcinka, który dzisiaj był mocno urozmaicony. Na odcinku było trochę ciasnych partii w górach, ale także sporo szybkich fragmentów, gdzie liczyła się przede wszystkim duża prędkość. We znaki daje nam się duża wysokość n.p.m., bo przez rzadsze powietrze czuć, że samochód tracił trochę moc. Jesteśmy zadowoleni, utrzymywaliśmy nie najgorsze tempo, nie mieliśmy problemów technicznych i jutro możemy spokojnie jechać dalej. Mamy nadzieję, że pech opuścił nas już na dobre - podsumował Adam Małysz.