Od startu mordercze tempo narzucił Nasser Al Attiyah (Mini All 4 Racing), który prowadził prawie do samej mety. Niestety w końcówce poniósł spore straty i ostatecznie finiszował na piątym miejscu. Wygrał jego kolega z ekipy Mini Orlando Terranova. Na drugim miejscu przyjechał lider rajdu Nani Roma, który odzyskał kilka cennych minut nad swoim największym rywalem Stephane Peterhanselem. Asekurujący swoich kolegów z zespołu X-raid Krzysztof Hołowczyc dojechał na dobrym 9. miejscu, utrzymując 6. pozycję w rajdzie.
- Ten odcinek to był prawdziwy potwór! Ponad 600 kilometrów ścigania po wydmach i bezdrożach to prawdziwe wyzwanie dla największych twardzieli. Cieszę się, że mimo przygód i ogromnego zmęczenia udało nam się go pokonać. Początkowo, mimo że mamy mocno dociążony częściami zapasowymi samochód, jechaliśmy bardzo szybkim tempem, ale po ok. 200 km złapaliśmy kapcia. Niestety wgięta felga zahaczała o zacisk i nie mogliśmy w żaden sposób zdjąć koła. Szarpaliśmy się z tym kilkanaście minut, zanim ponownie ruszyliśmy do walki - powiedział "Hołek".
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
- W międzyczasie wyprzedził nas Chabot, potem my jego. Resztę etapu przejechaliśmy w miarę sprawnie, choć w końcówce byliśmy już ekstremalnie wyczerpani. Pociesza nas fakt, że do mety zostały już tylko 2 dni. Tegoroczny Dakar jest wyjątkowo ciężki, jeden etap trudniejszy od drugiego. Szkoda, że Adam Małysz stracił dziś parę godzin na skutek awarii i spadł o kilka pozycji. Dziś wszyscy przeżyliśmy prawdziwe piekło. Taki jest Dakar - skomentował na mecie w Iquique Krzysztof Hołowczyc, reprezentant Lotto Team.