Jakub Przygoński na przedostatnim etapie z El Salvador do La Sereny zajął siódme miejsce. Polak traci tylko 16 minut i 44 sekundy do poprzedzającego go w wynikach Portugalczyka Heldera Rodriguesa. Sobotni odcinek specjalny nie jest długi jak na rajd Dakar - ma zaledwie 157 kilometrów. Motocykliści będą jednak startowali w odwróconej kolejności - najszybsi pojadą ostatni - i wszystko się jeszcze może wydarzyć w tej nieprzewidywalnej rywalizacji.
- Przedostatniego dnia organizator chciał najwyraźniej podkreślić, że to jest najtrudniejsza przeprawa motoryzacyjna świata i tu się walczy do końca. Etap puścił po bardzo trudnych wydmach, gdzie nie tylko liczyła się technika jazdy, ale również umiejętność nawigowania. Na trasie było mnóstwo śladów, zarówno tych założonych przez zawodników, jak i tych które pozostawili kibice. Musiałem mocno koncentrować się na roadbooku. Ale wszystko poszło dobrze. Jutro startujemy w odwrotnej kolejności, ja wyjadę na odcinek za Barredą, a zaraz za mną Rodrigues. Trasa pójdzie po szutrowej drodze i nie będzie wiele możliwości wyprzedzania, trzeba będzie dojechać do mety i na pewno nie będzie łatwo - powiedział Przygoński.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Kolejny udany odcinek specjalny zaliczył w piątek samochodowy zespół Orlen Team - Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. Zespół został sklasyfikowany jako czternasty i nadal ma dobrą siódmą pozycję w generalce rajdu.
- Dzisiaj jedna z ciężarówek, która startowała przed nami pomyliła drogę i wjechała bezpośrednio przed nami tworząc bardzo dużo kurzu. Nic nie było widać i musieliśmy stanąć, aby móc kontynuować jazdę. Straciliśmy na tym sporo czasu, pomimo to nie pomyliliśmy drogi i z całkiem dobrym czasem kończymy OS. Jutro znów startujemy za aż trzema ciężarówkami. Droga jest wąska i kręta, po górach. Goniący nas konkurent będzie w bardzo uprzywilejowanej pozycji, ale się nie poddajemy i walczymy do końca - powiedział Marek Dąbrowski.
- Odcinek przeszedł bez większych problemów nawigacyjnych, przebiliśmy jednak koło, z którego bardzo powoli uchodziło powietrze. Musieliśmy je wymienić i na tym trochę straciliśmy. Jutro mamy bardzo trudną sytuację, startujemy za pojazdami ciężkimi, które będą niesamowicie kurzyły. Wykorzystaliśmy już wszystkie priorytety i nie możemy zmienić miejsca startowego - dodał Jacek Czachor.
Swoje tempo odnalazł również Adam Małysz pilotowany przez Rafała Martona. Polski zespół borykał się z awariami na odcinku specjalnym, a na biwak przyjechał późno w nocy 4 godziny i 30 minut po zwycięzcy. Wypracowana na wcześniejszych etapach przewaga czasowa dała im jednak dobre trzynaste miejsce w wynikach generalnych.
- Dziś jechaliśmy raczej spokojnie, bez większych przygód. Mieliśmy kilka mało znaczących pomyłek na wydmach. W pewnym momencie pojechaliśmy śladami motocykli i trafiliśmy na tak bardzo wyrobiony i trudny grunt, że auto mocno nam się grzało i musieliśmy dać mu chwilę na ostygnięcie. Najważniejsze, że po wczorajszych przygodach dotarliśmy równym tempem do mety - komentował Adam Małysz.
W sobotę rajd przejedzie z La Sereny do Velparaiso, gdzie na kierowców czeka meta jednej z najtrudniejszych edycji w historii Rajdu Dakar. Wcześniej zawodnicy będą musieli pokonać jednak 535 kilometrów z czego trasa z pomiarem czasu wynosi 157 km.