Na początku czwartego etapu zawodnicy musieli wjechać na wysokość prawie 5000 m n.p.m. - Pierwszy raz byłem na tak dużej wysokości. Zaskoczyło mnie, że tam wysoko dopadła mnie straszna senność. Musiałem się zatrzymać i trochę się pobudzić, porobić trochę brzuszków i pompek, żeby nie zasnąć. Dobrze, że ciepło się ubrałem, bo dzięki temu nie zmarzłem, a na dużej wysokości było chłodno - powiedział Jakub Piątek.
[ad=rectangle]
Po sześciuset kilometrach dojazdówki zaczął się odcinek specjalny. Choć trasa wiodła w dół, nie można powiedzieć, aby zawodnikom było z górki. - To nie był mój dzień. Jechałem bardzo spięty i trochę odpuszczałem. To był raczej odcinek na przejechanie, niż na prawdziwe ściganie. Na dzisiejszy biwak wjechaliśmy z potężnej wydmy. Wzdłuż trasy zgromadziło się mnóstwo kibiców, była świetna atmosfera. Atakama bardzo mi się spodobała i nie mogę się doczekać, kiedy na nią wrócę. W Chile pewnie będzie równie trudno, jak w Argentynie. Organizatorzy postarali się nam utrudnić jazdę, to już taki rajd. Najtrudniejszy na świecie - dodał Piątek.
- Na 4. etapie trzeba było dużo myśleć, kombinować. Był bardzo nawigacyjny. Mi to pasuje, więc dobrze się z tym czułem, ale wciąż nie mogę złapać swojego rytmu. Przed nami kolejny dzień, liczę na to, że będę miał dobre - uzupełnił Jakub Przygoński.
Czwarty odcinek specjalny skończył się późno, niektórzy kierowcy dojeżdżali na biwak dopiero wieczorem. Wśród nich byli Marek Dąbrowski i Mark Powell, którzy dojechali na 36 miejscu, utrzymując piętnastą pozycję w generalce. - To był długi odcinek. Jesteśmy bardzo zmęczeni. Coraz bardziej zgrywamy się z Markiem Powellem i liczę na to, że pod względem nawigacyjnym na kolejnych etapach będzie jeszcze lepiej - powiedział kierowca Orlen Team.
Jakub Przygoński zajmuje 23 miejsce, a Kuba Piątek 43. Stawce motocyklistów wciąż przewodzi Hiszpan Joan Barreda, który po 4. odcinku zwiększył przewagę nad kolejnym rywalem z pięciu i pół do prawie trzynastu minut. Za plecy Barredy wskoczył jego rodak, Marc Coma. Najszybszym kierowcą był w środę Katarczyk Nasser Al Attiyah, który prowadzi również w klasyfikacji generalnej i mimo dwóch minut kar ma przewagę przeszło ośmiu minut nad Ginielem De Villiersem z RPA.