Hungarian Baja: Pech polskiej załogi

Jarosław Kazberuk i Robin Szustkowski wykazali się sporą determinacją walcząc z odmawiającym współpracy komputerem pokładowym. Jednak przed czasem zakończyli swój udział w Hungarian Baja.

Andrzej Prochota
Andrzej Prochota
- Już na pierwszym odcinku pojawiły się problemy z mocą. To wyglądało bardzo podobnie, jak dolegliwości naszej Tatry T815 w Rajdzie Dakar 2014. Walczyliśmy jednak do końca z nadzieją, że po pierwszym oesie uda się usunąć usterkę - relacjonował Jarosław Kazberuk.
Jak się okazało, w Fordzie Raptor duetu Szkoły Mistrzów Lotto pojawiły się problemy natury elektrycznej, które co chwilę przełączały silnik w tryb awaryjny. Były one na tyle poważne i skomplikowane, że naprawa pomiędzy etapami była niemożliwa. - Trzeba było podjąć jakąś decyzję - mówił potem Robin Szustkowski. - Nie mieliśmy rajdowego tempa, ani perspektyw, że uda nam się je złapać i utrzymać do końca. Dlatego zakończyliśmy nasz udział w tegorocznej Hungarian Baja.

Lotto Team nie był jedynym polskim zespołem, który w sobotę musiał
zrezygnować z dalszej rywalizacji. W bardzo podobnych okolicznościach z bezdrożami Węgier pożegnali się Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. Ich samochód również nie przezwyciężył problemów z elektryką.

- To był pierwszy rajd cyklu Pucharu Świata w tym roku, który musieliśmy zakończyć przed osiągnięciem mety. Oczywiście pozostawia to pewien niesmak, ale jest on chyba mniejszy, niż próba podejmowania walki samochodem, który nie chce jechać. Teraz najważniejsze, abyśmy za dwa tygodnie dobrze zaprezentowali się przed swoimi kibicami podczas Baja Poland – podsumował start na Węgrzech Kazberuk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×