Rywalizację w trzecim dniu Rajdu Dakar rozpoczęli motocykliści, których stawkę otwierał lider i zwycięzca z dnia poprzedniego Joan Barreda (Honda). Hiszpan pod presją jadących za nim rywali ominął kluczowy zakręt w lewo i kontynuował jazdę poza optymalną trasą, co kosztowało go cenne minuty i miejsce w pierwszej dziesiątce. Problemy na odcinku mieli również drugi w generalce Francuz Van Beveren oraz zajmujący trzecią pozycję Austriak Matthias Walkner.
Od początku niesamowite tempo narzucił zeszłoroczny zwycięzca Sam Sunderland (KTM). Brytyjczyk po niezbyt udanym niedzielnym etapie wygrał próbę z imponującą przewagą. Najdłużej jego tempo wytrzymywał Argentyńczyk Kevin Benavides (Honda), który i tak finalnie stracił ponad trzy minuty. Trzeci dojechał Australijczyk Toby Price na KTM, który przez drugą część etapu był nawet wirtualnym liderem, ale nie zdołał obronić pozycji. Debiutujący na Dakarze zawodnik Orlen Team Maciej Giemza (KTM) pojechał bardzo dobrze. Wyjątkowo równe tempo przez cały etap pozwoliło mu uzyskać 31. czas.
- Etap bardzo podobny do tego niedzielnego, tylko dłuższy i z trudniejszą nawigacją. Jechałem bardzo uważnie, bo w kilku miejscach ślady nakładły się z tymi z poprzedniego etapu. Trzymałem równe tempo, co dało mi awans w klasyfikacji generalnej. Motocykl spisuje się fantastycznie, ma dobrą moc, co na pewno pomogło mi na wydmach. Taktyka pozostaje bez zmian, czyli bezpieczeństwo na każdym kilometrze - powiedział po odcinku Giemza.
W kategorii samochodów również pełno emocji. Po problemach w niedzielę swój drugi etap w tegorocznej edycji wygrał Nasser Al Attiyah (Toyota). Katarczyk pokonał cztery załogi Peugeota i odniósł 27. etapowe zwycięstwo na Dakarze. Cztery minuty za nim na mecie zameldował się Stephane Peterhansel (Peugeot). Trzeci Hiszpan Carlos Sainz (Peugeot) stracił już sześć minut. Jakub Przygoński, jadący Mini John Cooper Works Rally, pomimo przygód na trasie dzień może zaliczyć do udanych. Samochód przetrwał zderzenia z kamieniami w rzece, a przebitą oponę udało się bardzo szybko zmienić.
Do zdrowia powrócił też pilot Tom Colsoul co pozwoliło załodze Orlen Team trzymać równe tempo i ostatecznie uzyskać 9. czas odcinka. Dużo poważniejsze problemy mieli inni kierowcy Mini - Fin Mikko Hirvonen stracił dwie godziny po awarii swojego Buggy, a kilometr przed metą, na zjeździe z wydmy, bardzo poważne rolowanie zaliczył Hiszpan Nani Roma i jego dalszy udział w rajdzie uzależniony jest od wyników testów medycznych.
- Dość ciężki i zwariowany odcinek z przygodami. Na początku wydmy, a potem przejazdy przez rzekę, w której kilkukrotnie uderzyliśmy w niewidoczne kamienie. Na kolejnych wydmach złapaliśmy kapcia, ale bardzo szybko udało nam się zmienić koło. Najważniejsze, że trzymamy tempo, a lekarstwa Toma działają. Walczymy i jedziemy dalej - podsumował etap Przygoński.
ZOBACZ WIDEO Jakub Przygoński: Robert Lewandowski dałby radę na Dakarze. Chętnie zdradzę mu wszystkie rajdowe tajemnice