Poniedziałkowy etap Rajdu Dakar prowadził z Al Dawadimi do Wadi Ad Dawasir. Łącznie zawodnicy musieli przejechać 830 kilometrów, z czego 395 kilometrów stanowił odcinek specjalny. Szczególnie w pierwszej połowie dominowały wydmy - element, który Goczałowie mocno trenowali przed Dakarem.
Jak widać - te treningi się opłaciły. W klasyfikacji generalnej załoga Michał Goczał - Szymon Gospodarczyk zajmuje trzecie miejsce, chociaż pozycja ta zależy jeszcze od decyzji sędziowskich i konwersyjnej kary z siódmego etapu rajdu. Duet Marek Goczał - Łukasz Łaskawiec awansował na piąte miejsce.
- Do połowy odcinka specjalnego można powiedzieć, że to był dla mnie idealny oes. Dużo wydm, dużo technicznych sekcji. Było co robić i gdzie kręcić kierownicą, bardzo to lubię. Do strefy tankowania naprawdę cisnęliśmy na maksa. Niestety na 190 kilometrze padł nam interkom. Kompletnie się nie słyszeliśmy. Łukasz, mój pilot, musiał szybko przejść na migi i pokazywać mi, gdzie mam jechać. To było naprawdę bardzo wymagające, ale mamy znakomity czas - powiedział na mecie zwycięzca etapu, Marek Goczał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalony trening Pudzianowskiego. "Gorąco było dziś, -10°C"
- Bardzo trudny etap. Na początku mieliśmy naprawdę ogromne wydmy. Kilka razy się zdarzało, że musieliśmy szukać jakiejś innej drogi, bo po prostu nie mogliśmy podjechać pod taką wydmę. Czegoś takiego w tej edycji jeszcze nie było - streszczał pierwszą część trasy Michał Goczał.
- Było co robić, ale dobrze sobie radziliśmy. Jestem naprawdę bardzo zadowolony z tego, że przejechaliśmy ten oes bez większych problemów i z tak dobrym wynikiem. W sekcjach z kamieniami odpuszczaliśmy. Jechaliśmy naprawdę spokojnie, bezpiecznie i zachowawczo, żeby nie przebić opony. Cieszymy się, znów z bratem jesteśmy na szczycie tabeli z wynikami - zakończył młodszy z braci Goczałów.
- To był bardzo trudny etap. Muszę przyznać, że nie widziałem jeszcze w Arabii Saudyjskiej tak skomplikowanych partii przez wydmy. Widzieliśmy wiele zakopanych ciężarówek, ale też wiele Can-Amów, które właśnie albo się zakopały, albo dachowały. Nam udało się przejechać te sekcje bez większych problemów - tłumaczył Szymon Gospodarczyk, pilot Michała Goczała.
- Końcówka była niezwykle wymagająca również dla mnie, pod względem nawigacji. Jechaliśmy przez kaniony, co zawsze jest dużym wyzwaniem. I znów - udało się nam się to przejechać bez żadnego problemu, dlatego jestem podwójnie zadowolony i zmotywowany przed dalszą częścią rajdu. Teraz regenerujemy się na wtorek i walczymy dalej! - podsumował Gospodarczyk.
We wtorek na zawodników czeka pętla wokół Wadi Ad Dawasir z odcinkiem specjalnym o długości 287 kilometrów. Biorąc pod uwagę aktualne różnice w klasyfikacji generalnej, różnego rodzaju odwołania i decyzje sędziowskie, które trzeba podjąć, tempo zawodników Cobant Energylandia Rally Team i fakt, że do końca imprezy pozostały jeszcze cztery etapy, można powiedzieć tylko jedno - wciąż wszystko w tym rajdzie może się zdarzyć. Ze zwycięstwem polskiej załogi włącznie.
Czytaj także:
W Ferrari polecą głowy? Rośnie presja we Włoszech
Nigdy więcej nie pojawi się w F1? Zaskakująca deklaracja mistrza