WP SportoweFakty: Jakie są pana pierwsze wrażenia po przylocie do Rio de Janeiro? Jak podobają się tutejsze korty?
Łukasz Kubot: Podróż była długa. Leciałem z turnieju z Toronto z przesiadką w Panamie. Przyleciałem w poniedziałek wieczorem i zostałem bardzo miło przyjęty przez polską ekipę. We wtorek miałem pierwszy trening. Trochę jesteśmy zaskoczeni tym, jak jest wietrznie, ale taka pogoda ma być przez najbliższe dwa tygodnie i musimy być na to przygotowani.
Jeśli chodzi o korty, to uważam, że to może być dość specyficzny turniej. Choćby dlatego, że gra się piłkami, których używa się tylko w pierwszym miesiącu roku, w Australian Open. Te piłki są przygotowywane pod ekstremalne temperatury. Latają bardzo szybko, ale korty w Rio są według mnie bardzo wolne. Piłka się zatrzymuje, robi się coraz większa, bardziej włochata. To sprawia, że nie ma tak zwanej "bomby", efektu uderzeniowego.
To chyba stawia w dobrej sytuacji zawodników grających defensywny tenis?
- Może tak być, ale zobaczymy. Na razie trenowaliśmy tylko na jednym korcie i jeszcze nie wyciągamy wniosków. Mam nadzieję, że dostaniemy szansę pogrania na jednym z większych obiektów jeszcze przed losowaniem drabinki.
ZOBACZ WIDEO Wszystkie siły na igrzyska, czyli bezpieczeństwo w Rio (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
W rozpisce, którą dostaliśmy, na korcie, na którym trenowaliście, wpisany był Novak Djoković. Dlatego przed waszym treningiem kręciło się tutaj sporo dziennikarzy. Doszło do jakiejś zamiany między wami, a tenisistą numer 1 na świecie?
- No przecież "Nole" właśnie wchodzi na ten kort (Łukasz Kubot przerywa na chwilę rozmowę, wita się z Djokoviciem i zamienia z nim kilka zdań po serbsku).
O czym rozmawialiście?
- Novak chwali firmę 4F, w której strojach Serbowie występują na igrzyskach. Już wcześniej pytał się o tę markę, bo było to dla niego pewnym zaskoczeniem, że Serbowie wybrali akurat ją. A teraz powiedział, że czuje się bardzo dobrze w tych ciuchach. To świetna reklama dla polskiego producenta.
Co to znaczy grać o pięć kangurów, bo słyszałem takie pana słowa w trakcie treningu?
- Są różne wersje. Chodzi o to, żeby wprowadzić trochę presji meczowej i w czasie treningu grać zadaniowo. Dzięki temu można złapać intensywność i powtarzalność, ograniczyć błędy, bo kto przegrywa, musi zrobić te pięć kangurów.
Jak prezentują się wasze pokoje w wiosce olimpijskiej. Marcin Matkowski podobno musiał zacząć od posprzątania.
- Ja na razie jeszcze nie sprzątałem. Marcin mówił, że zamieniał pokój, ale nie rozmawiałem z nim o tym. Warunki są w miarę przyzwoite.
Jak oceniacie swoje szanse w turnieju olimpijskim? Jesteście z Marcinem Matkowskim doświadczonymi i utytułowanymi deblistami, a mocny debel narodowy to rzadkość.
- Nie mamy żadnych oczekiwań. Nie chcemy nakładać na siebie presji, ale wiemy, że po wycofaniu się braci Bryan tak naprawdę jest tylko jeden debel grający ze sobą regularnie i regularnie osiągający sukcesy - Francuzi Herbert i Mahut. Oni będą faworytami, ale nie wolno zapominać o singlistach, którzy stworzą tutaj deble, takich jak Tsonga i Monfils. Myślę, że ważne będzie przygotowanie mentalne. Zobaczymy, kto poradzi sobie z presją. Tak jak mówiłem, nie oczekujemy niczego, chcemy grać swój najlepszy tenis. Jeśli go zagramy, będziemy mieli szanse na medal.
A co z mikstem, bo to zwykle najkrótsza droga do podium?
- Jeszcze nic nie wiemy. Czekamy, aż Agnieszka Radwańska doleci w końcu do Rio i wtedy będziemy rozmawiać. To ona zadecyduje. My jesteśmy gotowi, a wszystko zależy od naszej "królowej".
Kiedy kończyliście trening, wybitny serbski deblista Nenad Zimonjić pytał, czy nie chcielibyście jeszcze trochę z nim poodbijać.
- Tak, chciał z nami pograć, ale chyba nie jesteśmy potrzebni, bo właśnie odbija z Viktorem Troickim i Novakiem Djokoviciem. Całkiem nieźli sparingpartnerzy.
Tu w Rio obiekty sportowe wciąż są wykańczane. Robotnicy cały czas pracowali choćby w czasie pana treningu. Dla pana to nietypowa sytuacja?
- Nie, my akurat jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Niektóre turnieje też są robione na ostatnią chwilę, są zrywane jakieś plandeki, stawiane banery. Tu organizatorzy mają jeszcze kilka dni na pracę więc niech pracują.
W Rio de Janeiro rozmawiał Grzegorz Wojnarowski
Może kiedyś media do Czytaj całość
Agnieszce jeszcze chwile zajmie dotarcie na miejsce więc mają czas potrenować machanie ogonkami i chodzenie na przed Czytaj całość
Szacuneczek Łukasz :))
Cieszę się, że podoba się naszym w wiosce olimpijskiej i nie narzekają. W nagrodę powinni wygrać debla, a co ..... stać ich na to Czytaj całość