Rio 2016. Katarzyna Niewiadoma: Rozumiem, że są nadzieje. Ten dzień może odmienić moją karierę

Getty Images / Dan Mullan / Na zdjęciu w biało-czerwonym stroju Katarzyna Niewiadoma
Getty Images / Dan Mullan / Na zdjęciu w biało-czerwonym stroju Katarzyna Niewiadoma

Katarzyna Niewiadoma jest jedną z polskich nadziei na medal igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Polka wystartuje w niedzielnym wyścigu szosowym ze startu wspólnego. - Ten dzień może odmienić moją karierę - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty.

WP SportoweFakty: W środę przyjechała pani do wioski olimpijskiej. Jak pierwsze wrażenia?

Katarzyna Niewiadoma: Jest naprawdę fajnie! Trochę przypomina mi to igrzyska europejskie w Baku, podczas których wszystko działało na podobnych zasadach. Tu jednak kręci się mnóstwo wielkich sportowców. Co chwila kogoś widzę i myślę: "wow, chciałabym sobie zrobić z nim zdjęcie!". No ale jest mi trochę głupio.

Ile w takim razie pani już zrobiła?

- No na razie jedno, przed chwilą, z Jerzym Janowiczem. Na pewno się tego nazbiera, bo zostaję tutaj jeszcze tydzień.

ZOBACZ WIDEO Rio pełne gwiazd, ale... w wiosce wszyscy równi (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Godzinę temu widziałem panią na zdjęciu ze Sławkiem Szmalem.

- No nie chcę wyjść na jakąś psychofankę! Generalnie bardzo mi się tu podoba. Atmosfera jest niesamowita. Otacza mnie wielu znakomitych sportowców i wszystkim przyświeca jeden cel. Nie ma nerwowej atmosfery, nikt się nie stresuje. Zawodnicy cieszą się obecnością na igrzyskach. Czuję ogromne wsparcie od całej polskiej ekipy. Od wszystkich bije niesamowita energia.

Wiem, że to jest kolarstwo, igrzyska olimpijskie, szalenie trudny i wyniszczający wyścig. Ale nie oszukujmy się: dla kibiców i dziennikarzy Kasia Niewiadoma jest nadzieją na medal. Nie uciekniemy od tego.

- Rozumiem, że są nadzieje. Ja mogę powiedzieć tylko, że zrobiłam wszystko, aby do startu przygotować się jak najlepiej. Jestem w dobrej formie, czuję się mocna. Przyjechałam walczyć o medal, to byłoby spełnienie moich marzeń. Wiem, że tym jednym dniem mogę odmienić swoją karierę.

Mam góralski charakter i na pewno nie poddam się dlatego, że będzie mi ciężko. Wiem też jednak, jakie jest kolarstwo. Często im bardziej się chce, tym bardziej sukces ucieka. Robisz wszystko, a dopada się pech. Na takiej trasie wystarczy, że masz kapcia i już wypadasz z walki o medale.

Strach o defekt będzie zwłaszcza na bruku.

- Tak. To prawda, zwłaszcza że ten bruk jest kompletnie inny od belgijskich czy francuskich. Są na nim "dołki". Rozpędzisz się, wybije cię, uderzysz o podłoże i masz wrażenie, że rower zaraz się rozpadnie.

Trasa ma też inne trudności.

- Najpierw mamy dwie pętle z odcinkiem bruku, a później jedną ze wzniesieniem, które pokonują także panowie. Cała trasa ma 140 kilometrów, czyli tyle, ile zwykle liczą sobie etapy płaskie. Górskie są krótsze. A tu mamy przecież górski wyścig!

Mordęga.

- Dużą rolę odegra też temperatura. Taka, jak w środę czy czwartek byłaby w porządku. Ale jeśli nagle pojawi się na termometrze 35 stopni...

Jest na tej trasie jakiś kluczowy moment, czy - jak przystało na wyścig, w którym drużyny liczą po 3-4 zawodniczki - królem będzie chaos i trzeba być czujnym od pierwszych kilometrów?

- Na pewno trzeba być czujnym przez cały czas. Jest dziesięć zawodniczek, które będą walczyć o medale. Jeżeli jedna z nich ruszy, pójdę za nią.

Rozumiem, że najpierw zaczynamy defensywnie i reagujemy na akcje rywalek. A jeżeli u stóp ostatniej góry faworytki będą jechały razem, to co dalej?

- Na tej ostatniej górze chcę pójść po wszystko. Zobaczymy, czy uda mi się odjechać i jak zareagują rywalki.

Do mety prowadzi długi, trudny technicznie zjazd.
 
- Zjazdy są moją mocną stronę. Może dlatego, że nigdy się nie wywróciłam. U wielu zawodniczek, które pierwszy upadek mają już za sobą, pojawia się lekka blokada: czasem mocniej zahamują, czasem ostrożniej wejdą w zakręt. Ja zawsze dużo ryzykuję, ale w kolarstwie trzeba przecież ryzykować.

Czy Kasia Niewiadoma ma już instynkt zwycięzcy?

- Z każdą kolejną wygraną jest on coraz większy. Jeszcze dwa lata temu mentalnie byłam zupełnie inną zawodniczką. Nie wiedziałam, że jestem w stanie zwyciężać. Teraz stając na starcie myślę: "chcę tego, wygram".

Czuje się już pani trochę kolarską gwiazdą?

- Nie. Gwiazdą staje się dopiero po zdobyciu medalu olimpijskiego czy medalu mistrzostw świata. Poza tym... "Gwiazda". Jak to w ogóle brzmi? To tak jakby ktoś był wyrachowany, zadzierał nosa, nie odzywał się do nikogo. A najważniejsze jest to, aby niezależnie od wyników zawsze być sobą.

Rozmawiał w Rio de Janeiro Kamil Kołsut

Źródło artykułu: