Nagay kwalifikacje rozpoczęła znakomicie. Polka w pierwszej serii wystrzelała 104,8 punktu, lepsze od niej był tylko dwie zawodniczki. Później 35-latka spuściła jednak z tonu.
- Na początku czułam się bardziej spięta. Należę do zawodniczek, które tego potrzebują. W miarę strzelania uspokajałam się. Im większy czułam komfort, tym gorzej szło. Szkoda, bo finał był w zasięgu - przyznaje Polka.
Nasza zawodniczka podkreśla, że w trakcie rywalizacji nie wiedziała, którą pozycję zajmuje. - Ustawiłam monitor tak, aby nie widzieć punktów. Patrzyłam tylko na tarczę, skupiając się na swojej pracy - mówi.
- W kwalifikacjach wiele faworytek miało problemy i nie trzeba było strzelać tak dobrze, jak na innych zawodach - wyjaśnia trener Andrzej Kijowski. Awans do finału wymagał 416 punktów. Przed startem szkoleniowiec oraz zawodniczki przewidywały, że poprzeczka będzie wisiała wyżej, na poziomie 417 oczek.
Nagay rozczarowana nie jest, igrzyska olimpijskie wciąż trwają. - W trzech postawach nie nastawiam się jednak na żaden konkretny wynik - podkreśla. Trener dodaje po cichu, że w tej konkurencji podczas próby przedolimpijskiej była szósta. - A teraz ma życiowy sezon - kończy.
Kamil Kołsut z Rio de Janeiro
ZOBACZ WIDEO Polacy faworytami nie są, ale nie można ich lekceważyć (źródło TVP)
{"id":"","title":""}