Katar nie potrzebuje sędziów. To był zupełnie inny poziom

Katar w pierwszym meczu olimpijskiego turnieju piłki ręcznej rozgromił Chorwację 30:23. - To było najlepsze spotkanie w dziejach tej drużyny - mówi bramkarz Daniel Sarić.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara

Podopieczni Valero Rivery udowodnili, że potrafią grać mecze wyborne także bez pomocy sędziów. To złośliwość ocierająca się o rzeczywistość, bo zdaniem wielu Katarczycy bez wsparcia arbitrów nie zdobyliby półtora roku temu wicemistrzostwa świata. Dziś wyglądają na zespół dojrzalszy, prezentujący zupełnie inny poziom. Zdolny do uczciwej walki o medale.

- Zaczęliśmy budowę zespołu dwa lata temu i teraz zagraliśmy nasz najlepszy mecz - mówi Sarić. - Byliśmy mocni właściwie we wszystkich elementach: od skutecznej bramki, przez twardą obronę po silny atak. Rozmiar zwycięstwa nie jest ważny. Tak naprawdę zrobiliśmy jednak dopiero pierwszy krok do sukcesu.

Doświadczony golkiper bronił w niedzielę z 50-procentową skutecznością. Dobrze spisał się też jego zmiennik Goran Stojanović (6/20). 8 bramek Katarczycy zdobyli po przechwytach i szybkich wznowieniach, a w drugiej linii rządził i dzielił Zarko Marković. Zawodnicy Rivery już do przerwy prowadzili różnicą 7 goli (15:8) i kwadrans przed końcem meczu wynik był właściwie przesądzony.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 43. Tomasz Majewski: niektóre części mojego ciała są zużyte jak u 60-latka [3/3]
- Zmarnowaliśmy na początku spotkania kilka dobrych sytuacji i wówczas rywale zrobili różnicę - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty skrzydłowy Chorwatów Manuel Strlek. - W dalszej części meczu było nam trudno odrobić straty. Rywale są ze sobą cały czas, trenują od dawna i widać, że są mocniejsi niż na mistrzostwach świata.

- Nie spodziewaliśmy się, że zwyciężymy tak wysoko - mówi z kolei Marković. - Mieliśmy dobrą obronę i skuteczny atak. Pokazaliśmy, jak przygotował nas do turnieju trener. Nie popełnialiśmy błędów, utrzymując wysoki poziom przez 60 minut. Jesteśmy lepsi niż rok temu. Marzymy o złocie, wierzymy w siebie, ale i szanujemy rywali.

Kamil Kołsut z Rio de Janeiro

Zobacz wszystkie korespondencje z Rio de Janeiro -->

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×