Nasza zawodniczka po zejściu z planszy była załamana. - Za szybko chciałam wygrać, walczyłam zbyt nerwowo - przyznaje. I dodaje łamiącym się głosem: - Wiem, że byłam faworytką. Czułam się naprawdę super i zrobiłam wszystko, żeby te decydujące trzy minuty były udane. Niestety, nie jestem chyba dzieckiem igrzysk olimpijskich.
Socha zaczęła od wyniku 0:3. W pewnym momencie rywalka prowadziła nawet różnicą pięciu trafień, a nasza zawodniczka zdjęła rękawicę i przerwała walkę. - To była taktyczna zagrywka, żeby dać sobie trochę oddechu - wyjaśnia. Później dwukrotnie zdobywała trzy punkty z rzędu, ale strat już nie odrobiła.
- Chyba po prostu jestem zbyt wrażliwą osobą - mówi. - Mam za dużo empatii do wszystkich, do rywalek chyba też. Jestem za dobra, za grzeczna, a na planszy czasem brakuje mi zimnej krwi.
Doświadczoną szablistkę w sobotę czeka jeszcze turniej drużynowy. - Nie załamuję się - zapewnia. - To moje czwarte igrzyska, nie pierwszy raz przegrywam pierwszą walkę. Znam gorycz porażki. Drużynę mamy naprawdę fajną, jesteśmy zgrane. Podobno w naszych statystykach z Amerykankami jest 6:6. Będzie fajna walka.
Kamil Kołsut z Rio de Janeiro
Zobacz wszystkie korespondencje z Rio de Janeiro -->
ZOBACZ WIDEO Janowicz ze łzami w oczach: zabrakło szczęścia (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Naprawdę, całe szczęście...