W swojej rodzinnej miejscowości brązowy medalista olimpijski był powitany tradycyjnie, jak po każdym dużym sukcesie. Była kapela, mnóstwo mieszkańców sołectwa i skandowanie nazwiska bohatera podmyślenickich Zegartowic. Majkę przywitano chlebem, solą i... jabłkami. Standardowo, nie zabrakło też korony.
- Jest straszne zamieszanie. Przede wszystkim dla rodziców, ale także dla całej gminy. Cieszymy się, że mamy tutaj kogoś takiego. Oczywiście oglądałam wyścig podczas igrzysk, bałam się, że nie dojedzie! Ale to jest ogromny sukces! Nie musi być złota, zresztą jeszcze będzie je mieć. Młody jest - podkreśla Maria Chramiec, sołtys Zegartowic.
Szef sołectwa przyznaje, że popularność Rafała Majki wykracza daleko poza granice wsi. Po olimpijskim wyścigu dzwoniła nawet rodzina z Gdańska, wszyscy żyli startem kolarza z Małopolski.
- Ludzie szukają na mapie Zegartowic i Raciechowic. Pytają, gdzie można spotkać Rafała - cieszy się Marek Gabzdyl, wójt gminy.
Plusy to jednak nie tylko coraz większy napływ turystów. Zyskał też sport. - Od czasu, kiedy Rafał zaczął odnosić coraz większe sukcesy, ludzie chcą właśnie tutaj jeździć na rowerach. Mamy coraz więcej zawodników, liczy się nie tylko piłka nożna, ale również kolarstwo!
Tę dyscyplinę sportu udało się... oswoić. Kilka lat temu, kiedy Rafał Majka dopiero budował w sobie pasję do kolarstwa, rodzice niechętnie wysyłali dzieci na treningi. - Obawiali się, że ten sport jest niebezpieczny, że można się przewrócić i połamać. Tymczasem dzisiaj już nie ma tego problemu. Rodzice chętnie przywożą dzieci na treningi.
Pozostaje czekać na kolejne talenty z Zegartowic. Miejscowość w Małopolsce ma szansę stać się w przyszłości małą stolicą polskiego kolarstwa.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": Copacabana uczy tolerancji (źródło TVP)
{"id":"","title":""}