Polak był trzynasty, trzynasty i szesnasty. W dziewięciu poprzednich startach klasy RS:X poza czołową "szóstkę" wypadł tylko raz. Teraz mógł przybić medal pinezką oraz zaatakować srebro. Plan nie wypalił.
Myszka Doriana van Rijsselberghe'a i Nicka Dempseya nie sięgnie już na pewno, a za jego plecami przyczaił się Pierre le Coq. Nasz zawodnik ma dwa punkty przewagi nad Francuzem oraz osiem nad Grekiem Byronem Kokkalanisem. W niedzielnym wyścigu medalowym wystartuje dziesięciu zawodników. Zwycięzca dostanie dwa punkty, kolejni cztery, sześć, osiem i dziesięć (im mniej, tym lepiej). - Pierwsze i drugie miejsce odpłynęło. Pozostaje mi bronić brązu - przyznaje Polak.
Piątkowe wyścigi były kumulacją nieprzychylnych zdarzeń. - Pierwszy start spóźniłem, a podczas drugiego pechowo wpłynąłem w "tratwę" zawodników - wyjaśnia Myszka. - Stanąłem, musiałem ich przepuścić i widziałem, jak czołówka odjeżdża. Musiałem później ciężko pracować, odrabiając straty. Byłem wyczerpany i w trzecim wyścigu zabrakło mi już sił, by nawiązać równą walkę z rywalami.
Teraz Polaka czeka dzień przerwy. - Mam nadzieję, że zdążę się zregenerować - mówi. - W niedzielę będę musiał dobrze wystartować, żeby od razu być z przodu i kontrolować całą grupę. A najlepiej po prostu ten wyścig medalowy wygrać, aby nie było żadnych niejasności.
Zawodnikom w walce o medale mogą przeszkodzić... śmieci. - Do tej pory na akwenie było względnie czysto - wyjaśnia Myszka. - Ostatnio jednak mocno padało. Trzeba się spodziewać, że do zatoki zaczną wypływać śmieci z bocznych rzeczek, z faweli. Mam jednak nadzieję, że nie będzie ich aż tyle, by miały wpłynąć na rywalizację.
Kamil Kołsut z Rio de Janeiro
Zobacz wszystkie korespondencje z Rio de Janeiro -->
ZOBACZ WIDEO Fularczyk i Madaj: Chrystus Zbawiciel nad nami czuwał (źródło TVP)
{"id":"","title":""}