W czwartek (18.08) wielki pech dopadł Katarzynę Solus-Miśkowicz, która miała wystartować w sobotę w zawodach cross-country. Polka przewróciła się podczas treningu i złamała obojczyk. Kolarkę czeka operacja.
Dramat Soluś-Miśkowicz wydawał się być szansą dla rezerwowej, która pozostała w Polsce, Moniki Żur. Według niej PZKol nie uczynił jednak żadnych starań, aby ona wystartowała w Brazylii. - Jutro powinnam stanąć na starcie IO, ale wyścig obejrzę w domu. Z kanapy, bo PZKol nie wysłał i nie zamierza wysłać mnie do Rio - napisała Żur.
Żur wytknęła przy okazji włodarzom związku, że ci dopuścili do wylotu na igrzyska rezerwowych kolarzy torowych. Na koniec życzyła ona również powrotu do zdrowia swojej koleżance z kadry.
Oto pełna treść oświadczenia:
Jutro powinnam stanąć na starcie IO, ale wyścig obejrzę w domu. Z kanapy, bo PZKol nie wysłał i nie zamierza wysłać mnie do Rio. Mówią, że dramat jednego sportowca to szczęście drugiego, ale w moim przypadku dramat jednego zrodził dramat drugiego. Nie wiem po co się wybiera rezerwowych zawodników. Nie wiem po co wypełniałam całą masę papierów potrzebną do wyjazdu do Rio. Nie wiem dlaczego po kontuzji Kasi mnie tam nie wysłano i chyba się nie dowiem, bo tam w PZKol, nikt nie chce ze mną porozmawiać. Sytuacja z Londynu się powtórzyła, jak widać cztery lata to za mało żeby wyciągnąć wnioski, może się uda po ośmiu, a jak nie - to jeszcze będzie Tokio... To Rio to faktycznie trzeci świat. Chyba nawet przestały tam latać samoloty... Jest mi smutno że ktoś swoimi decyzjami odebrał mi możliwość startu i bycia olimpijką. Dziękuje PZKol!
Z zabraniem rezerwowych na torze nie było problemu... W takiej chwili odechciewa się wszystkiego. Kasia, jesteś niesamowitą mamą i zawodniczką! Zdrowiej szybko!
ZOBACZ WIDEO "Policja traktuje nas jak zwierzęta, bo jesteśmy czarni" (źródło TVP)
{"id":"","title":""}