Rio 2016: Chinki trzymają się mocno, a ich trenerka może przejść do historii

Materiały prasowe / FIVB
Materiały prasowe / FIVB

Po dwunastu latach siatkarki z Chin znów mogą zająć najwyższe miejsce na olimpijskim podium. Gdzie leży tajemnica ich tegorocznego sukcesu?

W tym artykule dowiesz się o:

Według Chrisa McGowna, eksperta AVCA (amerykańskiego zrzeszenia trenerów) mistrzostwo olimpijskie turnieju siatkarek w Rio miał zdobyć zespół z najlepszą ławką rezerwowych. Powód był prosty: przy obecnej intensywności gry i sile charakteryzującej najlepsze drużyny świata jedna wyjściowa szóstka nie jest w stanie utrzymać wysokiego poziomu przez cały mecz, a nawet jeśli uda jej się to w jednym spotkaniu, w drugim szanse na powstrzymanie rywala maleją wraz z ubywającymi siłami. Mc Gown miał zapewne na myśli swoją rodzimą kadrę kierowaną przez Karcha Kiralya, w końcu takich rezerwowych jak Kelsey Robinson czy Karsta Lowe mógłby pozazdrościć każdy trener świata. Sęk w tym, że mistrz olimpijski z Los Angeles stracił w półfinale z Serbią swój mistrzowski instynkt i myślał trzy razy nad każdą roszadą, podczas gdy jego poddenerwowane podopieczne oddawały punkty rywalowi.

Takich problemów nie miała w ostatnich dwóch starciach Jenny Lang Ping. Jeżeli jeden element w mechanizmie chińskiej drużyny nie pracował, był szybko wymieniany na taki, który powinien "zaskoczyć". W trzecim secie półfinału z Holandią rywal zaczął niebezpiecznie powiększać prowadzenie, Lang Ping odpowiedziała wprowadzeniem na parkiet trzech siatkarek. Efekt: wygrana 29:27 i uczynienie ważnego kroku do końcowego zwycięstwa. Brazylijki w 1/4 finału wygrały pierwszą partię 25:15 i wygrywały w kolejnej 21:18, ale co z tego, skoro wystarczyły zagrywki wyrwanych z kwadratu rezerwowych Yan Li i Liu Xiaotong, by gospodynie klęły pod nosem przez zmarnowaną szansę na seta. Póki co trenerski nos Lang Ping działa bez zarzutu, czego efektem jest awans do finału IO.

A przecież po fazie grupowej mało kto stawiał na wicemistrzynie świata. W niej Azjatki wygrały tylko z Portoryko i Włochami, ustępując Holandii (2:3), USA (1:3) i Serbii (0:3). Pojawiły się głosy, że Lang Ping popełniła błąd, delegując do udziału w cyklu World Grand Prix młodzież poniżej 23 roku życia, a swoje gwiazdy koszarując w ojczyźnie, tylko od czasu do czasu dając im posmakować bojów z potęgami. Tymczasem Amerykanki o złoto nie zagrają, Holandia również, a rewanż na Serbii może nadejść już za kilka godzin. Idealnie wymierzona forma czy niezbędny do sukcesu łut szczęścia? Tak czy siak Jenny znów triumfuje; wróciła do swojej reprezentacji po 13 latach, obejmując ją w stanie powolnego rozkładu i z marszu zdobyła z nią srebro World Grand Prix i mistrzostw świata.

Chinki cieszą się po awansie do finału igrzysk / fot. FIVB
Chinki cieszą się po awansie do finału igrzysk / fot. FIVB

Można podziwiać bogactwo składu, w którym liczy się nawet 19-latka Gong Xiangyu, kulturę i organizację gry oraz spokój w najbardziej nerwowych momentach, ale i tak wszystkie laury zbiera Ting Zhu (28 i 33 punkty w dwóch ostatnich meczach na IO), która w przyszłości obejmie tron azjatyckiej siatkówki zajmowany obecnie przez Yeon-Koung Kim. Podobnie jak Koreanka Ting będzie rozwijać swój niebywały talent w Turcji, w wielkim VakifBanku Stambuł. - Ludzie z naszej firmy pracowali nad tym transferem przez długie miesiące, by ostatecznie dopiąć celu. To była jedna z najtrudniejszych spraw, którą zajmowaliśmy się w ostatnich czasach - mówił menadżer Jakub Dolata, który teraz może odetchnąć z ulgą, że do transferu doszło przed igrzyskami. Po nich klub z Henan mógłby zażądać za swoją gwiazdę jeszcze więcej.

O chińskich zawodniczkach wiemy tyle, ile pokażą na parkiecie w najważniejszych imprezach. Dziennikarze mogą dłużej porozmawiać o tamtejszej siatkówce właściwie tylko z Lang Ping, władającą włoskim i angielskim. Była selekcjonerka żeńskiej kadry USA jest szlachetnym wyjątkiem w środowisku zamkniętym na siatkarski świat Zachodu (chyba, że chodzi o hitowe transfery pokroju Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty czy Logan Tom). Paradoksalnie to tylko pomaga mu w doskonaleniu mistrzowskich metod.

- W Japonii, Korei Południowej czy Chinach niemal w ogóle nie dochodzi do transferów wewnątrzkrajowych, tam, jeżeli jesteś wychowankiem jednego klubu, to reprezentujesz go od kadr juniorskich właściwie do końca kariery i grasz w jednym zespole z tymi samymi zawodnikami. To widać także po kolejnych rocznikach w kadrach młodzieżowych i seniorskich, one zwykle grają w tych samych grupach i dlatego ich zgranie jest na najwyższym poziomie, a gra przeciwko chińskim reprezentacjom i klub jest taka trudna. Oni po prostu znają się nawzajem na pamięć! - tłumaczył Dolata, którego żona doskonale poznała realia chińskiej ekstraklasy i opowiadała w wywiadach, że na treningach musiała atakować w pole bronione przez nawet dziesięć koleżanek z ekipy. Plus męskich członków sztabu trenerskiego, byłych libero.

Telepatyczne wręcz zgranie i opanowana do perfekcji gra obronna może okazać się języczkiem u wagi podczas finału igrzysk, w którym po przeciwnej stronie siatki staną Serbki i niesamowity duet Brankica Mihajlović - Tijana Bosković. Lang Ping po raz kolejny usiądzie do partii siatkarskich szachów i będzie starała się zamatować Zorana Terzicia, równie wytrawnego gracza. Jeśli tak się stanie, 56-letnia szkoleniowiec stanie się pierwszą kobietą, która zdobyła siatkarskie złoto igrzysk po obu stronach barykady: zawodniczej i trenerskiej. I dopełni małej zemsty na Karchu Kiralyu za finał mundialu sprzed dwóch lat.

Michał Kaczmarczyk

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": Brazylia oknem wystawowym (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)