Wydawałoby się, że zawodowy sportowiec nie powinien mieć problemów kardiologicznych. Wszak przez długie lata kariery zdrowie zawodników monitorowane jest pod wieloma względami. Nic bardziej mylnego, a dobitnie przekonał się o tym rugbysta Quentin Laulu-Togaga'e.
Były reprezentant Samoa - znany jako QLT - przeżył chwile grozy po tym, jak wybrał się na trening w czwartek (28 grudnia). Po powrocie do domu poczuł się źle. Żona zmusiła go do tego, by poszedł do lekarza. I uratowała mu życie.
Po badaniach okazało się, że u Laulu-Togaga'e doszło do zawału serca. Gdyby Samoańczyk nie udał się do lekarza, to najprawdopodobniej zmarłby.
"Życie właśnie rzuciło mi wyzwanie. Wiem, że nie będzie łatwo wrócić do zdrowia. Gdyby nie moja żona, która zmusiła mnie do pójścia do szpitala, wszystko mogłoby zakończyć się inaczej" - napisał w mediach społecznościowych rugbysta.
Do problemów zdrowotnych swojego zawodnika odniósł się klub Sheffield Eagles. "Q otrzymał doskonałą opiekę medyczną i z przyjemnością możemy powiedzieć, że lekarzom udało się rozwiązać problem, a obecnie jest on na dobrej drodze do powrotu do zdrowia" - przekazano w komunikacie.
Czytaj także:
Zapłacili za Neymara 100 mln euro. Takie dostali odszkodowanie
Nowy rok, stary Raków. Trwają intensywne poszukiwania napastnika
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne chwile. Arkadiusz Milik w roli głównej